|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-11-2012, 22:18 | #111 |
Reputacja: 1 | Vilgret, Razvan i Dortul - Dortul zmiażdży człowieczka jak ładnego owada! - chwycił przelatującego obok motyla i zgniótł w ręce. Gibbs aż się zagotował. Zrobił się cały czerwony, zaczął szybko i płytko oddychać. -Że co?! KURWI SYNY! DUPOŻERCY! GNOJOJADY! ŚCIERWOSRACZE! - Gibbs widać niewiele sobie robił z gróźb, tylko go rozwścieczyły. Usłyszeliście kroki, ktoś biegł w waszą stronę. Po chwili, zza rogu stodoły wyszedł szeryf Caeller. - Co tu się dzieje? Podobno węszycie w okół monumentu a nie dręczycie starców. - szeryf skrzywił się spoglądając na Gibbsa. Nie darzył go raczej sympatią. - Te diabelskie dziwki przyszły tu, na moją ziemię, i zaczęły mi GROZIĆ! Na MOJEJ ziemi! Aresztujcie ich, aresztujcie ich wszystkich i tę wiedźmę - Kendrę. Gdyby nie jej ojciec Ravengro byłoby spokojne, a ja nie miałbym tych przeklętych koszmarów i bólu głowy! - zaczął wymachiwać rękoma, i co za tym idzie widłami. Szeryf cofnął się nieco do tyłu, nie chcąc przypadkiem o nie zahaczyć. Westchnął. - Czy to prawda? -spytał was. |
29-11-2012, 15:26 | #112 |
Reputacja: 1 | "Tylko nie.. !" - pomyślał tiefling widząc pół orka zgniatającego motyla, niestety był za wolny dokończył więc z żalem w myślach - "...Desno wybacz." Przyglądał się jak Gibbsa szlag trafił, w sumie to go nie zaskoczyło, za to na widok szeryfa pomyślał: "A ten tu skąd ? Naprawdę gniewasz się pani ?"- los był zmienny i tym razem nie był po ich stronie choć nie dało się nie zauważyć niechętnego spojrzenia szeryfa. Może z tego wybrną jeśli nie znosił Gibbsa na tyle ile to wyglądało. Poza tym nie przeoczył skargi na koszmary i bóle głowy było to co najmniej podejrzane. - Prawdą jest że rozglądaliśmy się wokół posągu i znaleźliśmy ślady krwi które doprowadziły nas tutaj. Zanim się zorientowaliśmy do kogo to należy wypadł na nas wymachując swymi widłami. Więc próbowaliśmy mu wyperswadować żeby przestał bo mogło by się to źle skończyć dla obu stron. A potem wy przyszliście... - Przedstawił sytuację miał nadzieję że szeryf zna i nie znosi na tyle Gibbsa by puścić całą sprawę płazem i co najwyżej ich stąd wyprosi. |
29-11-2012, 15:55 | #113 |
Reputacja: 1 | - Ślady krwi?! Co to za bzdury! Caeller, aresztuj ich albo za siebie nie ręczę! - Gibbs nadal wrzeszczał. - Cisza. - rozkazał szeryf zimnym głosem. - Pokażcie te ślady. - rozkazał. Caeller test percepcji: 3 + 9 = 12! Szeryf rozglądał się dokładnie dookoła, sprawdził stertę drewna i stodołę. - Nic tu nie ma. Ślad krwi jest podejrzany, owszem, ale może ślad wam się po prostu urwał? Idźcie stąd, następnym razem nie będę tak miły. - szeryf spojrzał wam w oczy, wszystkim trzech jednocześnie - sztuczka którą rzadko kto potrafił. - Puszczasz ich?! Psie syny, a ty... ty... TY...! - zaczął Gibbs. - Radzę panie Hephenus nie dokańczać tego zdania.- przerwał mu Caeller. Gibbs zamilkł i wrócił do stodoły. |
30-11-2012, 10:49 | #114 |
Reputacja: 1 | Razvan w milczeniu wpatrywał się w szeryfa. Wyczuł w nim godnego przeciwnika. Podejrzewał, iż człek potrafił być takim samym sukinsynem jak on sam, tyle że skrępowanym prawem. Nie był zadowolony z tego, że Vilgret zdradził ich trop. Dobrze wiedział, iż "stróże prawa" niechętnie współpracują z osobnikami, którzy usiłują odkryć na ich "terenie" jakoweś problemy. Zazwyczaj bardziej przeszkadzają niż pomagają. Jego zdaniem powinni okłamać szeryfa i wrócić tu nocą, by w spokoju przeszukać stodołę, a potem ją spalić. Gibs mógłby przypadkiem zginąć w pożarze... - Wracajmy - rzekł krótko do towarzyszy. - Nie mamy tu czego szukać. |
30-11-2012, 20:48 | #115 |
Reputacja: 1 | Na szczęście szeryf darował sobie aresztowanie i tylko ich wyprosił oczywiście z wyraźnym ostrzeżeniem co do konsekwencji kolejnego wtrącania się w jego kompetencje. Na słowa Razvana odparł: - Tak oczywiście. - po czym zwrócił się do szeryfa - Dobrego dnia życzę... Ruszył wraz z towarzyszami w drogę powrotną trzeba będzie podzielić się tym znaleziskiem z resztą i mieć oko na Gibbsa teraz zapewne będzie próbował się zemścić na nich i Kendrze za urojone krzywdy. Zgadywał że paladyn też nie będzie zadowolony z ich bezprawnych działań i gróźb ale tacy zawsze byli pierwsi do sądzenia innych... Ostatnio edytowane przez Rodryg : 30-11-2012 o 21:05. |
01-12-2012, 21:29 | #116 |
Reputacja: 1 | Azubuike Spoglądał na Kendrę uważnie, i odczekawszy aż skończy, sam zaczął mówić. - Moim obowiązkiem jako przyjaciela profesora i wykonawcy postanowień testamentu... - i nagle przerwał. Nie jego rzeczą było prawienie kazań. Każdy miał swoje obowiązki, cele pragnienia i uczucia. I te ostatnie także powinien uszanować, a nawet uświęcić. Dlatego też uprzejmie przymknął się i przyjął pierścień. - Tak, to pomoże. Dziękuję. Chyba chciałem wrócić... Za dużo czasu na tej północy. Zapominam po co tu jestem. - urwał na chwilę, przekręciwszy na palcu inny, srebrny pierścień - Być może również po to, by zobaczyć Harrowstone. Czy tak...? - Masz rację. Wykonam dziś wszystkie cięższe prace. Od jutra zajmę się innymi ważnymi sprawami. Ale będę niedaleko. - na koniec także się uśmiechnął. Jak powiedział, tak zrobił - ostatecznie zanim cokolwiek zrobi, powinien dowiedzieć się co odkryli inni i dowiedzieć się jak mógłby pomóc. pozbywszy się wątpliwości wpadł w lepszy nastrój i zająwszy się pracą podśpiewywał rytmicznie. Tak się lepiej pracowało i nadawało to pracy więcej sensu. Dobra pieśń wydobywała ze wszystkiego to, co najlepsze. W końcu nie mógł się doczekać powrotów. ~*~ Dom Kendry Córka profesora, wraz z Azubuike, przygotowali wspaniały obiad. Dziś był wyjątkowo dzień - dziś Kendra może otrzymać odpowiedź na część z pytań, które chodzą jej po głowie. Chciała zatem, aby grupa była porządnie najedzona i wypoczęta. Specjalnie na tę okazję wyciągnęła bażanta ze spiżarki. Obiad składał się z paru dań: bażant z żurawiną, pieczone ziemniaczki w ziołach, rosół z kaczki, mizeria oraz kompot śliwkowy. Przy obiedzie, grupa wymieniła się informacjami. Kendra, jak miała w zwyczaju, słuchała uważnie i dopiero gdy wszyscy zakończyli swoje relacje - odezwała się. - Chciałabym, aby mój ojciec mówił mi więcej o swojej pracy... - westchnęła. - A więc Gibbs może stać za tym wandalizmem? Nie wiem dokładnie po co miałby to robić... to trochę... ekstremalne. Oj, wiem - jest szalony, ale nie zniszczyłby, moim zdaniem, własności miasta.... - zatopiła się na chwilę w myślach. - A ci czterej więźniowie... jakbym już to gdzieś słyszała... ale nie mogę skojarzyć. Coś... coś było z tymi imionami... - burknęła z irytacji. - Może w ruinach będzie coś więcej o nich. Mam wrażenie, że odegrają ważną rolę w tym dochodzeniu.- dodała. - Poza tym, pewnie już jesteście tego świadom, muszę was ostrzec - ruiny są podobno nawiedzone. Nie wiem ile w tym prawdy, ale radzę się odpowiednio zabezpieczyć na taką ewentualność. Nawiedzenia potrafią być naprawdę paskudne. - wzdrygnęła się. ~*~ Harrowstone Po obiedzie, grupa wybrała się do ruin więzienia. Była to ogromna budowla. Ruiny wyrastały z pagórka niczym napęczniały wrzód, gotowy eksplodować w każdej chwili i zalać Ravengro plugawą mazią. Więzienie znajdowało się wewnątrz wielkiego mury, który otaczał je ze wszystkich stron - a przynajmniej kiedyś tak robił. Obecnie, niektóre kawałki muru były zniszczone i rozbite. Najwięcej gruzu znajdowało się przy niewielkim jeziorze, które pochłonęło również część głównego budynku. Nieliczne drzewa wokół Harrowstone sprawiały wrażenie nieco upiornych i chorych. Był co prawda dopiero początek wiosny, ale liście drzew były pożółkłe, a kora jakby wypłowiała. Nie widać było żadnych nowych pąków, a jedynie stare, opadające na ziemię liście. Również trawa była jakby pożółkła, a w niektórych miejscach spleśniała i pokryta białą jakby-pajęczyną. Gdy po niej chodziliście wydawała dźwięk podobny do siana - suchy, łamiący się. Nie było tu żadnych zwierząt, śpiew ptaków nie dochodził do pagórka. Nie było tu nawet żadnych owadów. Słońce było jeszcze wysoko na niebie, ale gdy zbliżyliście się do ruin - schowało się za chmurami. Zaczął kropić lekki deszczyk. W oddali usłyszeliście grzmoty. Nie były głośne, ale stanowczo sugerowały, że nie długo zacznie się burza. Za mur prowadziły 3 drogi: wpław, wspinaczka lub po prostu przejście przez starą bramę. Woda była głęboka, ale czysta. Na jej powierzchni pływały pojedyncze, pożółkłe liście. Mur był wysoki, ale upływ czasu i brak opieki sprawiły, że był pełny wgłębień i wypukłości. Brama była obecnie otwarta, jakby od niechcenia, na oścież. Kiedyś drewniane wrota wzmacniane żelazem stanowiły przeszkodę nie do przejścia, dziś jedyne co mogły to skrzypieć gdy poruszy nimi wiatr. Niedaleko bramy leżał stos kamieni - części muru, które wyrwał czas z kiedyś imponującej budowli. Dokładnie w tym miejscu zginął profesor, wedle słów Kendry. Teraz jednak nie było tam nic oprócz stosu kamieni. Nawet krew została już zmazane przez deszcz. Ostatnio edytowane przez Qumi : 01-12-2012 o 22:18. |
02-12-2012, 01:33 | #117 |
Reputacja: 1 | - Nawiedzenia potrafią być paskudne - powtórzył gnom z pamięci, rozglądając się z podekscytowaniem po okolicy. Niestety, nic paskudnego nie dostrzegł. A szkoda, bo całą drogę z domu Kendry do więzienia zastanawiał się jak te nawiedzenia będą wyglądały i czy będą najpaskudniejszym co do tej pory widział, czy może - jak sam podejrzewał - w swojej paskudności plasować się będą gdzieś pomiędzy zajątrzoną kurzajką ciotki Intinickiwicki, a zepsutą kanapką, którą kiedyś znalazł w swoim starym, nieużywanym od lat tobołku. Tam nawet były tłuste, kleiste robaki, więc wątpił by te całe nawiedzenia miały szanse je przebić! Gdy doszli do kupki kamieni, pod którymi zginął profesor wskazał drobną dłonią mur. - Lepiej się na niego nie wspinać i nie podchodzić, skoro kruszą się z niego kamyki! - pouczył wszystkich rodzicielskim, przesadnie poważnym tonem, po czym spojrzał w stronę stawu. - Musiało dużo padać, skoro aż tak się rozlało. A może od spodu przebiło jakieś podziemne źródełko? - podczłapał kawałek bliżej do zbiornika, sondując z zainteresowaniem wodną toń. - Myślicie, że są tam rybki? - zapiszczał z ekscytacją, żałując, że tutejsze patyki wyglądały na łamliwe i raczej nie dałoby się z nich zrobić wędeczki. Pływakiem też był raczej niezbyt wprawnym (a poza tym mogłyby zamoczyć mu się niesione w tobołku ogniste badylki) więc pospiesznie wrócił pod bramę, spoglądając na nią nieufnie. - Profesor pewnie nią wszedł i wyszedł skoro tu go połamało - stwierdził mierzwiąc z namysłem ogniste kudły pod kapeluszem. - Był tu już wcześniej i bezpiecznie wracał do wioski, więc musiał znaleźć pewną drogę. Jeśli nie wiodłaby przez bramę, to by tu nie podchodził. Znaczy, że brama musi być bezpieczna! - orzekł wreszcie zadowolony z produktu swej pokrętnej gnomiej logiki. - Chodźmy! - rzucił z entuzjazmem, bo wcale nie miał ochoty zmoknąć w nadchodzącej burzy. Wtedy oklapłby mu kapelusz i wyglądałoby to nieładnie. |
03-12-2012, 18:39 | #118 |
Reputacja: 1 | Nie było się co dziwić że mieszkańcy uważali Harrowstone za nawiedzone, już sama okolica sprawiała wrażenie złowrogiej a niektóre ślady mogły świadczyć o obecności mrocznych sił w tym miejscu. To albo z tutejszą okolicą było coś nie tak, jednak skłaniał się ku temu pierwszemu w końcu w dzienniku Petros wspomniał o widmach. Zresztą ruiny wyglądały jak by nie tylko pożar przez nie przeszedł, no i zastanawiała go obecność jeziora w tym miejscu w końcu kto by budował więzienie w takiej lokalizacji ? Może się nie znał, a może nie było czymś naturalnym kto to wie, teraz nie miał sposobu ani czasu na potwierdzanie tych tez. Obserwował z niekrytym rozbawieniem wędrówkę i rozmyślania gnoma, rzeczywiście nie było innej drogi wpław nie zamierzał się tam dostać zgadywał że reszta też, mur nie był stabilny zaś brama... - No nie wiem, brama wydaje się aż nazbyt oczywistym wyborem. Co prawda nie widzę innego wejścia, no chyba że sobie je sami zrobimy ale lepiej zachować ostrożność. Bądźmy gotowi na nieprzyjemności... |
04-12-2012, 00:09 | #119 |
Reputacja: 1 | - Moglibyśmy Gibbsa przesłuchać. Niestety o ile możemy magicznie zabronić mu kłamać, to żeby w ogóle zechciał mówić na temat, musielibyśmy pewnie posunąć się do tortur, a to akurat jest wykluczone. Chyba że ktoś dałby radę namówić szeryfa, żeby poprowadził takie przesłuchanie. Obawiam się jednak, że szeryf bardziej ufa Gibbsowi niż nam. Proponuję zostawić tę sprawę na razie. Może nie będzie dalszego ciągu wandalizmów. ~*~ Amaliar ze smutkiem powiódł wzrokiem po murach więzienia. Niegdyś twierdza, chroniąca bezpieczeństwo wielu ludzi, dla których trzymani tam przestępcy mogli być zagrożeniem, dziś była jeno ruiną. I to nawiedzoną ruiną. Tak mówiła Kendra, a widząc tę okolicę, półniebianin nie miał problemu z uwierzeniem jej. - To miejsce jest przeklęte - mruknął do siebie. Nienaturalnie puste i ciche... martwe. Westchnął. - Ale wycofać się raczej nie możemy - dodał trochę głośniej. - Jeśli ktoś obserwuje okolicę, to już nas dostrzegł. Tedy nie widzę sensu wchodzenia do środka inaczej niż przez bramę. Wykonał skomplikowany ruch ręką i wymamrotał kilka słów, a jego oczy ponownie mocniej zalśniły. Potem dobył sejmitara i tarczy. - Co nie znaczy, że należy porzucić ostrożność - dodał. - Chodźmy. Niespiesznym krokiem skierował się w stronę bramy. Amaliar rzuca Wykrycie magii i odnawia je co ~minutę
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution. Because I must not allow anyone to stand in my way. -DN Dyżurny Purysta Językowy |
05-12-2012, 23:27 | #120 |
Reputacja: 1 | Harrowstone Stojąc przed wrotami Harrowstone, grupa stanęła naprzeciw swoim lękom. Lękom, którym do tej pory nie pozwalali się uzewnętrznić. Tu jednak - stanęli przed nie lada wyzwaniem - kto postawi pierwszy krok? Kto narazi swoje życie jako pierwszy? Kto? Kto? Kto? Amaliar rzucił zaklęcie wykrywające magię - na szczęście wrota nie emanowały żadną magią. Na odpowiedź na pytanie "Kto?" trzeba było jednak czekać niestety całkiem długo. Ponure wrota do podwórza więzienia raczej nie zachęcały, ale w końcu dwójka potężnych i prawych paladynów postanowiła przerwać ciszę i niezdecydowanie. Choć mieli iść razem, Azubuike nieco wyprzedził swojego kompana. Pierwszy zrobił krok. Ściany muru i futryna wrót zaczęły się trząść, piszczeć. Zanim paladyn zdążył zareagować - zaczęły się kurczyć, czy może raczej lecieć w jego stronę, próbując go zmiażdżyć, wycisnąć z niego wnętrzności. Ścisnęły go tak mocno, że Azubuike zaczął tracić oddech, czuł jak kości w jego ciele zaczynają pękać, jak oczy zaraz mu wyskoczą z czaszki, jak umiera. Azubuike rzut obronny na wolę: 8 + 2 = 10 vs 12! Porażka! Czas trwania (min): 4 + 6 = 10! Wstrząśnięty przez 10 minut: -2 atak, rzuty obronne, testy umiejętności i atrybutów Czarnoskóry paladyn usłyszał nagle czyiś głos, męski głos. - Hej! Nic ci nie jest? - spytał go ktoś. Paladyn rozejrzał się. Stał we wrotach. Obok niego Ivor z szeroko otwartymi oczami. Przez pięć minut, [i]Ivor[/b] i reszta grupy ze zgrozą obserwowali jak Azubuike rzuca i tarza się na ziemi, krzycząc, łapiąc się na głowę, twarz, nogi, ręce - całe ciało. Próbowali go wybudzić z transu - ale na próżno. [i]Ivor[/b] pomógł Azubuike wstać i zaprowadził do wnętrza podwórza Harrowstone. Wkrótce dołączyła do nich reszta. Cokolwiek nawiedziło tę bramę - już odeszło. Na przynajmniej na razie. Podwórze było puste i pełne podgniłej trawy. Było tu mnóstwo gruzu i śmieci typu przegniłe deski czy obręcze po kołach wozu. Ostrożnie stąpając po podwórzu, grupa rozejrzała się dookoła. Po wschodniej części muru, od wewnątrz, zauważyli wejście do wież obserwacyjnych, ostatnich dwóch które się zachowały. Był tam też budynek, który wyglądał na dom mieszkalny - ale był od dawna nie używany i w ruinie. Azubuike test percepcji: 4 + 4 = 8 Ivor test percepcji: 9 + 1 = 10 Mitwickey test percepcji: 3 + 4 = 7 Vilgret test percepcji: 19 + 7 = 26 Thardahar test percepcji: 11 + 0 = 11 Amaliar test percepcji: 16 + 4 = 20 Razvan test percepcji: 15 + 6 = 21 Trójka z grupy, Vilgret, Amaliar i Razvan, miała parę ciekawych obserwacji. Po pierwszej, dom mieszkalny był w bardziej niż fatalnym stanie i groził zawaleniem w każdej chwili. Po drugiej, w równie złym stanie był podest przed wejściem głównym do budynku więzienia. Drewniane deski, które stanowiły jego podłogę były przegniłe i w każdej chwili mogły pęknąć. Po trzecie, zauważyli że, choć boczne balkony budynku więzienia były dość wysoko, na wschodni prowadziły schodki, a na zachodni można było spokojnie przejść po gruzach na górę. Po czwarte, co wydało się trójce najbardziej tajemnicze, ktoś wykarczował pnącza i skosił trawę po obu stronach podestu przed wejściem głównym. Roślinność wciąż nie odrosła, ale widać było że ktoś odprawił tutaj jakiś magiczny rytuał - na ziemi były wyryte runy, podobnie jak ja kamiennych ścianach. W sumie, udało im się całkiem sporo zaobserować stojąc na przedniej części podwórza. Ravengro Tymczasem... do Ravengro zawitał nowy gość. Ostatnio edytowane przez Qumi : 05-12-2012 o 23:45. |
| |