Nie dziwił go spory ruch w karczmie, nawet o tej porze. Nie musiał się martwić o wolne stoliki i o to, czy będzie co pić, bo po uczcie u barona kolacja w karczmie była niepotrzebna, a kto wie, może i obejdzie się bez śniadania. Nikogo z miejscowych nie znał, dlatego wchodząc nie rozglądał się po klienteli a powolnym krokiem szedł w stronę pokoju. - Być może będzie tak, panie Haschke, że jutro będę się chciał rozejrzeć nieco po okolicy, kazaliście uprzedzać, więc uprzedzam. - powiedział do odchodzącego już poborcy.
Z początku zdenerwowanie córek gospodarza, brak jego samego i jego syna uważał, że jest wynikiem sporego ruchu w gospodzie, dlatego miał zamiar zignorować bladą i drżąca żonę właściciela przybytku, ale zatrzymał się słyszące pierwsze zdanie jakie wypowiedziała kobieta. - A może schodzi im trochę więcej czasu, bo mają większy okaz? Chyba nie trzeba od razu spodziewać się najgorszego. |