Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2012, 23:19   #6
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Obecna sytuacja, wycieńczenie które ni cholery nie miałem pojęcia skąd się wzięło sprawiło, że byłem naprawdę wkurwiony. Dwie godziny leżałem na łóżku i nie mogłem zasnąć a główną atrakcją było podanie przez Adama papki bez smaku. Gdy w końcu zacząłem zapadać w sen odezwał się mój telefon a na wyświetlaczu zamiast numeru pokazała się cyfra “2”. Gdy odebrałem bez trudu rozpoznałem głos.
- Witam ponownie, panie Sawicki. Czy ma pan możliwość by bezpiecznie rozmawiać?
Byłem padnięty ale nie chciałem by ktoś słyszał moją rozmowę.
- Od biedy ale za jakieś 5 minut moja sytuacja byłaby lepsza.
- Dobra, ale pośpiesz się. Jestem bardzo zajętym człowiekiem, wiesz?
- Oczywiście.
Wstałem i z zarzuciłem na siebie ciuchy. Ubieranie się na szybko nie było najlepszym pomysłem ale czas się liczył. Na zewnątrz natknąłem się na zdziwione spojrzenia Adama i Magdy, jednak gdy zobaczyli telefon wrócili do rozmowy. Dziewczyna pomachała mi na odchodne a ja odpowiedziałem lekko wymuszonym uśmiechem. W końcu wyszedłem po za obozowisko gdzie mogłem liczyć na prywatność.
- Jeśli możesz już swobodnie rozmawiać to słuchaj. Poprosiłeś mnie dzisiaj o coś a ja jak na młodego i wybitnie uzdolnionego już zdążyłem się z tym uwinąć. Ten twój Husam to rzeczywiście policjant, jak się pewnie byłeś w stanie domyślić członek WW.
- Zgadza się. Tylko czemu pion wewnętrzny policji interesuje się poczynianiami moim i Sary w Aiden?
Rozmówca roześmiał się cicho
- Dlaczego zakładasz, że to pion wewnętrzny się interesuje? Może szukasz daleko czegoś, co w rzeczywistości masz całkiem blisko?
- Bo ich pracownik wypytuje mnie o te sprawy. Poprosił też o to Generała. Ma na tyle informacji, że musiał mieć dostęp do danych. Czyli jakby to była prywatna wendeta to by nie miał tylu informacji. Mylę się?
- Szanując twój intelekt dam ci pewną małą podpowiedź... Dlaczego sądzisz, że to on prosił o to Generała? Być może kolejność jest nieco inna?
- Faktycznie. Czyli Generał miał wcześniej informacje o mnie i Sarze lub... Je zdobył po wybuchu epidemii, zgadza się?
- Na to by wyglądało. Zidentyfikowałeś Husama jako oczywiste zagrożenie, a przecież nietrudno się domyślić że osoba nie pochodząca z naszego pięknego kraju nie mogłaby dostać się do WW bez silnej protekcji. Jednak jak już mówiłem, Generał to zbyt wysokie progi nawet jak dla mnie
- Raczej wspominał Pan coś o szacunku... Dobrze a jego pionek? Husam? Udało się Panu zdobyć jakieś ciekawe informacje?
- Szacunek również jest tu istotny... Zwłaszcza gdy nie wspomniałem za co go szanuję. Zostawmy to jednak, w końcu prosiłeś mnie o informacje o Husamie, nie o Mikołaju. Otóż historyjka do bólu klasyczna, rodzina imigrantów,
wielodzietna, trzeci syn z kolei. Przeciętna szkoła co przy takich warunkach
jest sporym sukcesem, dość uzdolniony zarówno pod względem ocen jak i sportów. Uwierzyłbyś, że dorwałem się nawet do jego archiwalnych świadectw? Później szkoła policyjna, wzorowe wyniki, wspaniałe referencje i tak właśnie został niemalże z miejsca przyjęty do wewnętrznego. Jedyne czego nie udało mi się ustalić to kiedy i w jakich warunkach zyskał protekcję.

- Obstawiałbym najpóźniej szkołę średnią, bez protekcji nie przyjęliby go pewnie do policyjnej. Może warto byłoby sprawdzić powiązania jego rodziny z Generałem? Może Mikołaj był na misji w ich nie tak cudownym kraju?
- Panie Sawicki... Za kogo mnie pan bierze?
- Za osobę przerażającą mnie swoimi kontaktami i analitycznym umysłem ale jednak zapracowaną. Teraz powinniśmy sobie zadać pytanie co nam to daje. Zainteresowanie Generała mną. Bo przyszła mi do głowy teza, że jest ona spowodowana Pana osobą.
- Nie ceniłbym swojej osoby aż do tego stopnia, sądzę bardziej że to powiązania z pańską żoną, pardon, byłą żoną czynią z pana interesującą osobę. Zresztą trudno byłoby się nie zainteresować, wyrwał się pan w końcu z zamkniętego miasta trafiając akurat na Generała i jego małą utopię.
- Oczywiście, to jest druga, bardziej prawdopodobna hipoteza. A wie Pan co mnie dziwi? Zbieg okoliczności. Generał jest wzywany do Aiden i spotyka na rogatkach swego byłego podopiecznego, który przypadkiem też wyrwał się z zamkniętego miasta. Mógłbym mieć do Pana drugą, podobną prośbę?
- Zależy jaką, nic nie obiecuję... Jednak w takim układzie może się zdarzyć, że i ja będę miał prośbę. Liczę w takim razie na wzajemność
- Oczywiście, uważam że nasze relacje można nazwać współpracą. Teraz moja prośba jest dużo prostsza. Podejrzewam, że dossier tej osoby ma Pan pod ręką tak jak mój. Chodzi mi o Sarę z domu Kostrzewskich.
- Obawiam się, że w tym przypadku będzie nieco trudniej. Owszem, dossier mam nawet w tej chwili otwarty jednak jest on doskonale czysty, podobnie jak i pana. Zaskakujące, czyż nie?
- Husam mi o tym wspominał ale sądziłem, że poznał Pan szczegóły sprawy które wzmogły czujność Mikołaja.
- Kłamstwem byłoby powiedzieć że nie próbowałem, jednak w tym wypadku jeszcze nie udało mi się dogrzebać do żadnych konkretnych informacji. Cóż, tak to jest gdy operuje się na nowym sprzęcie, nie zdążyłem po prostu poznać wszystkich jego funkcji, więc nie traciłbym nadziei. Wiem tylko, że Generał
mimo tego że od paru lat jest na emeryturze to wciąż obracał się w kręgach
okołorządowych. Można więc śmiało założyć że jego obecność tutaj nie jest
przypadkiem.

Postanowiłem wrócić już do obozowiska jednak co chwile oglądałem się i to uratowało mi życie. Z zarośli wychynęła... sylwetka, nie byłem wstanie określić płci ani dokładnych gabarytów. Tylko to, że przemieszcza się dość szybko w moim kierunku i jest bez wątpienia ludzka. Wątpiłem żeby był to normalny człowiek a co gorsza potencjalny Zarażony poruszał się dużo szybciej niż ja w tym stanie.
- Muszę kończyć. Zadzwonię jutro. Jest parę spraw do omówienia. Do usłyszenia.
Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. Zmusiłem ciało do puszczenia się do
truchtu jednocześnie krzycząc.
- Intruz!
Nie oglądałem się więcej poświęcając wszystkie siły na dotarcie do obozowiska. Mimo bólu zmusiłem się do biegu. Wiedziałem jednak że nie zdążę a bez broni w tym stanie mogłem Zarażonemu co najwyżej naskoczyć. Adrenalina pompowana do żył pozwoliła zignorować narastający ból w klatce piersiowej. Z ulgą przyjąłem widok wypadającego między namiotów Adama, który na mój widok... Zawrócił. Pieprzeniec.
- Adam! Broń!
Nic. Żadnej reakcji. Albo spanikował albo pieprzony pacyfista nie nosił przy sobie klamki. Wtedy coś ciężkiego wpadło na mnie z impetem i przygwoździło mnie do ziemi. Jakoś, nie cholery nie wiem jak, udało mi się przekręcić pod nim. Gdy coś, co sądząc po ubiorze było jakimś pieprzonym yuppie spróbowało wgryźć się we mnie odruchowo złapałem go za boki głowy. Chwilę mocowaliśmy się w tym impasie jednak wiedziałem, że jeżeli czegoś nie zrobię przegram. Ofiary wirusa były silniejsze niż przed zainfekowaniem a ja kulturystą nie byłem, szczególnie w tym stanie. Szarpnęliśmy się w tym samym momencie obaj polegając tylko na instynkcie. Mój instynkt był lepszy. Udało mi się zwalić ze mnie Zainfekowanego i samemu go przygwoździć. Nie wiele mi jednak to dawało. Już rozważałem zmianę chwytu i próbę rozwalenia mu głowy telefonem gdy rozległ się potężny strzał a głowa mego przeciwnika praktycznie rozpadła się na dwoje. Miałem szczęście że kula nie trafiła w moje dłonie. Z obrzydzeniem wytarłem przedramieniem z twarzy resztki mózgu, skóry i... nie chcę wiedzieć czego jeszcze. Dopiero spojrzałem w stronę lasu by upewnić się, że to samotnik a potem w stronę obozu. Adam stał na szeroko rozstawionych nogach i ciężko dyszał. W opuszczonej ręce trzymał długi rewolwer i niezbyt przejmował się okolicą. Amator. W moją stronę biegła Magda z strzelbą i Husam z klamką. Zdjąłem koszulkę i wytarłem twarz a potem ręce. Bezużyteczną szmatę wyrzuciłem na trawę.
- Wybiegł z lasu z tamtej strony. Dajcie mi broń, może ich być więcej.
Husam wycelował prosto w moją głowę i zaczął się zbliżać.
- Nie tak szybko... Zostałeś ugryziony?
To nie była moja pierwsza walka o życie więc potrafiłem się opanować, działać na zimno. Zatrzymałem się i rozłożyłem ręce.
- Jak odpowiem, że nie to i tak nie uwierzysz. Możemy podejść do światła i sam zobaczysz. Tylko niech Magda z Adamem sprawdzą w tym czasie najbliższą okolicę.
- Magda, Adam, sprawdźcie okolice obozu. Ja zawiadomię Generała i sprawdzę czy nasz gość nie został ugryziony.
Po powtórzeniu mojej propozycji sanitariusz z obozową złotą rączką ruszyli w stronę zarośli. Husam gestem lufy kazał mi iść w stronę obozowiska. Spełniłem jego "prośbę" idąc spokojnie ciągle z rękami oddalonymi od ciała by lepiej mógł mnie obejrzeć. Arab zaczął do mnie mówić, uspokająco, jak do dziecka. Rozbawił mnie tym. Byłem tak zmęczony a adrenalina zaczynała puszczać że prawie parsknąłem śmiechem.
- Nie obawiaj się, jeśli faktycznie nie zostałeś ugryziony to powinieneś być bezpieczny ale i tak Adam będzie musiał sprawdzić czy krew tego trupa nie zanieczyściła ci opatrunków. Jeśli zaś zostałeś zainfekowany to zabije cię szybko i w miarę bezboleśnie.
W kręgu światła do którego wchodziłem zobaczyłem sylwetkę Króla. Przyglądał się nam z zainteresowaniem. Był spokojny, nie miał nawet widocznej broni. Zatrzymało mnie kolejne polecenie Husama.
- Ręce szeroko, odwróć się powoli wokół własnej osi. Nie wygląda na to żebyś był ranny, jednak i tak trzeba uważać. Jeśli poczujesz słabość, ból brzucha zwłaszcza w dolnym rejonie lub zauważysz że masz nieregularny puls to od razu daj znać.
Opuścił broń a ja spojrzałem mu w oczy.
- Spokojnie. Myślisz, że ryzykowałbym życie dziewczyn?
Husam potwierdził skinieniem głową, jakby spodziewał się podobnej odpowiedzi jednak nie skomentował moich słów. Nie miałem do niego pretensji o tę akcje, sam zachowałbym się podobnie. Zaczynałem go nawet szanować, postrzegać jako moje alter ego. Może nie staliśmy po dwóch stronach barykady ale graliśmy w dwóch zespołach. U niego mózgiem był Mikołaj a on wycelowanym i odbezpieczonym pistoletem. Podobnie jak tajemniczy Pan X i ja. Ciszę przerwał Generał.
- Jeden z nich zaplątał się aż w okolice obozowiska?
- Tak, na tyle dobrze że Adam zareagował wystarczająco szybko
No tak arabus nie mógłby mi przypisać zasługi... Przysłuchiwałem się dalszej rozmowie.
- To było do przewidzenia, że prędzej czy później dotrą i w naszą okolicę, jednak nie możemy przenieść obozu dopóki stan pacjentów nie ustabilizuje się
wystarczająco. Pan, panie Sawicki powinien się położyć i odpocząć, jestem
pewien że dzisiejszy dzień dostarczył panu wystarczająco wielu emocji.

- Panie Król, myślę, że możemy sobie zaufać a ja mogę wspomóc obóz chociaż w kwestii obrony. Jeszcze trochę czasu minie nim będę mógł wyruszyć... szukać zaopatrzenia ale dzisiejsza sytuacja pokazała, że obronność obozowiska można by zwiększyć. Chociażby rozwijając prowizoryczny “alarm” wokół obozu. Stare puszki na sznurku powinny zdać egzamin.
- Prawdę mówiąc cały ten obóz był tylko rozwiązaniem tymczasowym, mieliśmy zamiar ruszać dalej... jednak jak sam pan zdaje sobie sprawę okoliczności nieco się zmieniły. Przypuszczam, że takie rozwiązanie od dnia dzisiejszego stanie się więcej niż konieczne. Poza tym... proszę, to chyba należy do pana.
Sięgnął pod marynarkę i z kabury wyciągnął glocka, mego albo Sary. Co mi się rzuciło w oczy to właśnie kabura, ewidentnie nie regulaminowa policyjna, ta był skórzana, starannie wykonana.
- Dziękuję.
Przyjąłem glocka i schowałem go za pasek spodni, nigdy nie lubiłem nosić tak broni.
- Oczywiście ale sytuacja się zmieniła. Zresztą z tego co mi wiadomo w okolicy nie ma innego bezpiecznego miasta a obóz z dnia na dzień będzie się powiększał. Jutro za Pana zgodą spróbuję zorganizować jakiś system ostrzegania, nigdy nie lubiłem leżeć w łóżku a praca nie powinna być zbyt ciężka.
- Miast, owszem nie ma bezpiecznych. Słyszałem o obozie dla uchodźców jednak kierowanie się tam nie ma większego sensu, regularna armia powinna odeprzeć napór tych ,,rzeczy” jednak prawdziwe problemy się zaczną gdy przyjdzie im wyżywić taką ilość ludzi. My planowaliśmy działać wręcz odwrotnie, kierowaliśmy się bowiem w mniej zurbanizowaną okolicę. Teraz jednak, póki jesteśmy uziemieni ma pan moją zgodę na zabezpieczenie obozowiska.
Nie dałem się zbyć i polemizowałem dalej, ich nie było w Aiden gdy zrobiło się gorąco.
- Regularna armia z tym sobie nie poradzi czego dowodem jest Aiden. Jednak nie to jest naszym zmartwieniem. Zgadzam się z Panem, czym mniej osób liczy ta mała społeczność tym lepiej. Widziałem co jeden zarażony potrafił zrobić w tłumie ludzi.
- W jednym aspekcie się pan myli... armia w Aiden wykonała swoje zadanie co do joty. No, poza jedynym błędem którym byliście wy wszyscy inni zostali odcięci w strefie kwarantanny a następnie zlikwidowany o co mniej-więcej chodziło. Tego się jednak pan jak zakładam domyślił sam...
- Panie Król... Nie musiałem się domyślać. Jednak część osób wydostała się z miasta. Moja grupa, Husam i nie wiadomo kto jeszcze. Tak czy siak miasto nie zostało ocalone, czyli jedyną szansą jest wypalenie wszystkich większych miast. Jeżeli sytuacja za granicą nie wygląda lepiej to w tym wypadku równa się to strzałowi w potylicę dla ludzkości. Jednak nie nam z tym się borykać.
Niepotrzebnie odkryłem karty, Król zdradził, że Husam miał przeżyć zagładę.
- Ludzkość jako całość trudniej jest wyplenić, niżby się panu zdawało, panie Sawicki. My jednak powinniśmy przede wszystkim skoncentrować się na ocaleniu nas samych, dopiero później martwić się o dobro ludzkości. A teraz, jeśli to wszystko...?
- Oczywiście. Dobrej nocy.
Skinąłem obu głową i udałem się do namiotu gdzie usiadłem na łóżku i sprawdziłem pistolet. Czternaście pestek w magazynku, Magda pewnie wcześniej musiała go przestrzelać by sprawdzić czy po kontakcie z wodą nadaje jeszcze się do czegoś.


Odłożyłem pistolet na łóżko tak by mieć go pod ręką. Po dłuższej chwili przyszedł Adam i zaczął mnie badać. Zmienił bandaże i zaczął mi zadawać pytania o stan zdrowia na które szczerze odpowiadałem, nie chciałem naprawdę stanowić zagrożenia dla dziewczyn. Był lekko wstrząśnięty ale swoje zadanie wykonał sprawnie. Zagadałem go, tak jak podejrzewałem nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z Zarażonymi (chociaż jeden nie używał tej kretyńskiej nazwy zombie). Opowiedział mi o tym jak raz oblazły go, Piotra i Magdę na drodze ale uratował ich Mikołaj, Husam i Henryk. Trochę podpytałem go o żołnierza którym zawdzięczam życie i okazało się że zapłacił za to najwyższą cenę. Dopadli go gdy był wyczerpany po nurkowaniu, przeżył ale w obozowisku na własną prośbę odszedł z Królem w stronę lasu. Poopowiadałem mu trochę o własnych doświadczeniach czyli nie taki straszny Zarażony jak go malują. Jak je można wykiwać, co je ściąga. Gdy skończyliśmy rozmawiać położyłem się spać. Tym razem zasnąłem bez trudu.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline