Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 09:30   #26
Rudzielec
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Aoatea położyła Airini do łóżka, mała zasnęła jej na rękach gdy bawiły się lalkami. Garou pocałowała śpiącą córeczkę w czoło i delikatnie zamknęła drzwi jej pokoju. Cieszyła się, że mogła spędzić trochę czasu myśląc o prostych rzeczach i patrząc na uśmiech na buzi najmłodszej członkini rodu Mathews. Pozwalało jej to odpocząć nieco od wydarzeń zeszłego tygodnia.

A nie był to łatwy tydzień, na szczęście sytuacja zdawała się poprawiać. W pracy układało się całkiem nieźle choć najwyraźniej szykowała się potyczka z Von Neumann & Partners. Aoatea zdziwiła się nieco, że grunt starego Hogga chciała kupić Fundacja Wiederników i najprawdopodobniej podchodziła do sprawy bardzo poważnie. Zdziwienie było spowodowane głównie faktem iż Von Neumann & Partners nie zajmowali się tak błahymi sprawami, ta firma brała się zwykle za obronę w sprawach wymuszeń, morderstw i zorganizowanej przestępczości, w skrócie mafii. Dlaczego teraz bawili się w eksmisje? Dziwne. Tak jak i fakt, że młody Hogg nie był biologicznym dzieckiem starego, metrykę jej klienta nadal tropił Gideon ze sforą praktykantów. Zanotowała sobie, żeby zabrać dzieciaki na następną rozprawę i pare spotkań ugodowych, a swojemu wspólnikowi podesłać trochę nalewki Kaitlin. Faktem było jednak, że opcja zachowku po matce raczej nie miała szansy. Ale nie planowała jeszcze składać broni, zaatakowała najpierw słabsze ogniwo, nie zaczynała sprawy z Fundacją tylko z Hoggiem to oznaczało, że to Hogg musiał na razie radzić sobie z tym problemem. Możliwe, że VN&P oddelegują kogoś w jego imieniu, to jednak powinno solidnie trzepnąć go po kieszeni i skłonić do ugody. Nawet gdyby Aoatea miała przegrać, co było bardzo możliwe, koszty pomocy prawnej firmy kalibru VN&P ostro nadszarpnęłyby finanse Starego Hogga. Dlatego grała na przetrzymanie, jeśli zależało im dość mocno mogli się dogadać, młodym Hoggom wystarczyłoby trochę pieniędzy, mieszkanie i praca, to był ideał ale szanse na coś takiego nie były duże. Fundacja albo VN&P mogli także po cichu opłacić młodych, co planowała przekazać w zawoalowany sposób, co przyspieszyłoby przejęcie ziemi i pozwoliło oszczędzić na kosztach administracyjnych a owa „łapówka” mogła spokojnie wyjść także od starego Hogga jeśli ktoś doradziłby mu rozsądniejsze wyjście. Gratulowała sobie w duchu, że posłuchała intuicji i dała znać opiece społecznej tak szybko ci zaś wystosowali pismo o wstrzymaniu transakcji do czasu znalezienia lokalu zastępczego dla rodziny.
Oczywiście VN&P będą się odwoływać, ale tryby machiny urzędowej obracają się bardzo powoli, tym bardziej, że ona także miała gotowe odwołania. Takie wymiany mogły trwać dość długo a przez ten czas przynajmniej młodzi Hoggowie nie zostaną bez domu. Wystarczająco dużo czasu aby dogadać się z Fundacją Wiederników, spodziewała się telefonu od kogoś z VN&P na dniach. Jeśli jednak nie dało by się dogadać to w jej arsenale nadal zostawało zasiedzenie.

Lepiej miał się także jej brat, pokazywany młodym studentom jako przypadek klinicznego cudu. Aoatea wpadła kiedyś podczas takiej właśnie wizyty i niemal parsknęła śmiechem na widok szeroko otwartych oczu młodych ludzi gapiących się to na kartę przyjęcia to na leżącego w łóżku młodego mężczyznę. Gdyby tylko wiedzieli… Było jednak blisko, bardzo blisko, zdecydowanie za blisko jak dla niej. Policję udało jej się zbyć, chciała dać swojemu bratu tyle spokoju ile mogła, nie dała rady oczywiście przegonić innych natrętów ale robiła co mogła.

Sytuacja w szkole Tamatiego niemal zakończyła się tragicznie, po rozmowie z blond turystką która pewnie uratowała jej syna przed grupowym pobiciem poszła do gabinetu dyrektorki. Pokazała jego obrażenia i waląc dłonią w biurko kobiety zażądała działań. Ta blada ze strachu zaczęła przepraszać i obiecała iż zajmie się sprawą.
- Tak, widzę jak się nią pani zajmuje oto efekt! – Krzyknęła młoda Garou pokazując swego syna.
- Jeszcze dziś poinformuję PTA, domagając się zaostrzenia ochrony lub wprowadzenia środków które zapobiegną lub pozwolą karać takie wybryki. Dla pani wiadomości, to nie oznacza dodatkowych składek, tylko przeniesienie funduszy z zaplanowanych projektów, więc możecie zapomnieć o podwyżkach jeśli chcecie wykonać plan modyfikacji przedstawiony na początku roku. – Nie wspomniała o pozwie cywilnym jaki mogła wnieść do sądu za brak opieki nad powierzonym dzieckiem. Pani Dyrektor pewnie sama już o tym pomyślała, cóż to była ostatnia szansa jaką zamierzała dać kobiecie, jeśli nic się nie zmieni puści tą placówkę z torbami a winnych pośle na bezrobocie, do więzienia albo do szpitala. Wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami, w domu opatrzyli małego wojownika a gdy Kaitlin była zajęta w kuchni Aoatea pokazała synowi kilka bloków jakie poznała na treningu i podstawowe techniki kopnięć i uderzeń. Zapowiedziała jednak, że jeśli użyje którejkolwiek aby znęcać się albo męczyć kogoś to osobiście złoi mu tyłek i uziemi do czterdziestki, bez playstation, widząc przerażenie w oczach chłopca po ostatniej wzmiance była pewna, że dotarło.
Nie mogła jednak pozbyć się uczucia obawy o swojego pierworodnego, dlatego gdy dwa dni później podjechała pod szkołę i zobaczyła radiowozy serce jej zamarło. Niemal wpadła w histerię gdy szkolna sekretarka kazała jej się nie martwić. Jeśli ci degeneraci skrzywdzili jej dziecko to rozerwie ich na strzępy, już zaczęła widzieć czerwone plamy przed oczami. Wpadła do gabinetu ledwo tłumiąc furię i jak dwa dni wcześniej walnęła w biurko pani dyrektor tym razem pięścią.
– Gdzie jest mój syn?! – niemal warknęła, tym razem na twarzy kobiety pojawił się wyraz totalnego i panicznego strachu to ją otrzeźwiło, odetchnęła głęboko powstrzymując budzący się gniew. W tym momencie ktoś przytulił się do jej nogi. Dzięki Bogu Tamati był cały i zdrowy, schyliła się by go objąć długo i mocno. Przeprosiła za swój wybuch, dostrzegła pęknięcie w blacie tam gdzie uderzyła, miała nadzieję, że nikt inny go nie dostrzeże. Rozmawiali dłuższą chwilę o tym co się stało i co planowano zrobić w tej sprawie, w trakcie do gabinetu wszedł jakiś policjant. Wyszła więc żeby im nie przeszkadzać, wysłała wiadomość swojej sekretarce żeby przygotowała dokumenty in blanco w sprawie sądowego zakazu zbliżania się dla czterech nieletnich. Wyciągnie nazwiska bez problemu, w końcu reprezentuje stronę w tej sprawie. Może jak te niedorostki zobaczą oficjalny druk zrozumieją, że żarty się skończyły. Jeśli nie to jak tylko jej brat nabierze sił poprosi go o kontakt do jego znajomych z klubu aby wyjaśnili ręcznie, że jej syn ma mieć spokój. Zanim ona straci cierpliwość i kogoś zabije.
 

Ostatnio edytowane przez Rudzielec : 03-12-2012 o 01:38.
Rudzielec jest offline