Noc nie należała do najprzyjemniejszych. Zdarzenie z przewodnikiem na pewno nie podnosiło morale, a stracone godziny odpoczynku wydawały się ciążyć na drużynie niczym topór nad skazanym. Co prawda Ignacius wypoczynku nie potrzebował, jednak nie można było tego powiedzieć o reszcie wyprawy.
Golem podszedł do wciąż nieprzytomnego krasnoluda. Nie wyglądał najlepiej. Ba! Leżał tak jakby już dawno wypił nie jedną herbatkę z Panem Śmierciom. Trzeba było coś zrobić. Kucnął przy nim i chciał zmierzyć puls. Czytał o tym kiedyś w pewnej księdze, jednak nigdy nie praktykował tejże sztuki.
Na nieszczęście jego kompozytowe palce nie były w stanie wyczuć czegoś tak delikatnego jak przepływ krwi pod grubą skórą krasnoluda. Tak więc wniosek był tylko jeden.
Przekuty odwrócił się w stronę reszty kompanów. Jego mina jak zwykle nic nie wyrażała. Nie było też westchnienia. Rzekł tylko, jak zwykle spokojnym i zimnym głosem. - Nie żyje.
__________________ Why so serious, Son? |