Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 13:44   #73
Shooty
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
Tymczasowo ułożyli się w prawdopodobnie najsuchszym i najmniej intensywnie pachnącym miejscu w kanałach. Odpoczywali i regenerowali siły po męczącej nocy nawet pomimo wyjątkowo nieprzyjemnej atmosfery, która zwykła panować w kanalizacjach. Syreny alarmowe i syk pędzących po ulicach furgonetek nie ustawały ani na chwilę, ale i to nie przeszkodziło im w zaśnięciu. Wszyscy byli wyjątkowo zmęczeni.

Tym razem kolej czatowania przypadła Jonesowi, któremu – z powodu braku ofensywnych zdolności – grupa natychmiast zaufała, w przeciwieństwie do innego nowego nabytku – Sky'a. On pilnował pozostałych razem z Alexem.

Jones rozejrzał się po śpiących. Jego wzrok zatrzymał się na Alison. Miała otwarte oczy.

- Nie śpisz?

Pokręciła głową.

- Wystarczy odpoczynku na dzisiaj.

Podniosła się delikatnie do pozycji siedzącej tak, aby nie zbudzić pozostałych i przyciągnęła kolana pod brodę.

- Zdolność do wpływania na umysły innych, wykrywanie jednostek świadomych intelektualnie, kontrolowanie cudzych myśli – stwierdził Jones, patrząc jej w oczy. - Umiejętności nie do końca opanowane, wciąż w większości pozostają dla ciebie czarną magią.

- Kontrolowanie cudzych myśli? - zdziwiła się Alison.

- Czytanie, zmienianie ich treści etcetera. Nieskończona paleta możliwości.

- Skąd to wszystko wiesz?

- Potrafię wykrywać zdolności nadnaturalne osób w pobliżu, sprawdzać jak potężne są i jak dobrze kontrolowane – odpowiedział. - To dlatego rozpoznałem tamtego mutanta, zanim jeszcze znalazł się na sali.

Chwilowo zamilkli, wpatrując się tępo w połyskujące wilgocią ściany kanałów. Korzystając z okazji, Alison zapytała:

- A on? Co potrafi? - wskazała na Sky'a.

- Nadludzko szybki i zręczny, ale nie jest w stanie nad tym póki co panować. Raczej nie stanowi zagrożenia.

- Czy ktoś z nas ma jeszcze zdolności, o których nic nie wie? - wtrącił się Quentin. Okazało się, że nikt już nie spał i prawdopodobnie od kilku minut z uwagą słuchali ich rozmowy.

Jones pokręcił głową, zaprzeczając.

- Jak potężny jest Abate? - zadał kolejne pytanie Arrowhead. - Ten psychol z laboratorium.

- Trzeci stopień – odpowiedział. Widząc zdezorientowane spojrzenia, wytłumaczył. – W taki sposób klasyfikuję zdolności. Pierwszy stopień to popierdółki, w gruncie rzeczy nie mające większego znaczenia. Te emanują najmniejszą aurą. Dugi stopień stanowią już potężniejsze narzędzia, a trzeci to umiejętności śmiertelnie niebezpieczne i dobrze kontrolowane. Je bez trudu rozpoznaję z większych odległości.

- Którego stopnia my mamy zdolności?

- Raczej dwójki, choć mam problem z zaszufladkowaniem ciebie, bo składasz się z popierdółek, które jednak razem tworzą wybuchową mieszankę. Tak więc jedyny przykład podręcznikowej jedynki stanowię tutaj ja.

- A trójki? - zainteresował się Alex.

- Jak dotąd spotkałem tylko dwie – Tytana i wspomnianego wcześniej mutanta – zadumał się Jones. - Mam jednak wrażenie, że istnieje jeszcze jedna kategoria, czwarta. Oby ta osoba nigdy nie wpadła w ręce wojska, bo inaczej mamy po prostu przejebane.

Nastąpiła chwila ciszy. Wszyscy zastanawiali się nad słowami Jonesa. W końcu z inicjatywą wystąpił Sky.

- Nie słychać syren. Możemy wyjść.

******


Michal. Tak się nazywał. Jego oprawcy nie mówili do niego po imieniu, ale to nie znaczyło, że go nie miał. Tymczasem teraz mógł wymawiać je, ile tylko chciał. Nie tylko uciekł, ale i wkrótce doprowadzi do wyeliminowania najniebezpieczniejszej grupy mutantów w mieście. Powinien dostać za to medal.

Od kiedy znaleźli go w zimnej sali laboratorium medycznego, bez ustanku powtarzał, że musi widzieć się z osobą kierującą sprawą zwalczania tych potworów. Początkowo uznano go za idiotę, ale kiedy wyjawił, gdzie był i kto go przetrzymywał, postanowiono mu zaufać i skierowano do dowódcy.

Teraz siedział przed gabinetem jakiejś szychy, czekając od kilku godzin na swoją kolej. Znudził się tym już po pierwszym kwadransie, ale postanowił nie narzekać, zwłaszcza że wciąż był tylko podrzędnym gliną z drogówki na tymczasowym „zwolnieniu zdrowotnym”. Miał jednak nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni.

- Michael Hayley proszony o wejście do gabinetu – zabrzmiała w głośnikach sekretarka.



Pomieszczenie było czyste i schludne. Niczym nie różniło się od tych widywanych podczas odpraw wagi państwowej w filmach akcji. Większość mebli było koloru brązowego, a na środku umiejscowiono stylowy dywan. Przy oknie stało biurko z komputerem, przy którym siedział minister zarządzający polowaniem na mutantów.

- Witam, nazywam się Robert Jeffrey. Myślę, że możemy sobie darować zbędne formalności i przejść od razu do rzeczy. Proszę usiąść.

Mężczyzna był brunetem w średnim wieku, któremu najwyraźniej ostatnio maszynka do golenia nie służyła. Do tego podkrążone oczy i skrzywiony nos świadczyły o tym, że zarówno ciągła praca, jak i walka o władzę nie były dla niego nowymi rzeczami.

- Z raportu wynika, że był pan przetrzymywany wbrew woli przez Gregory'ego Rathbone'a, znanego szerzej jako Tytan. To prawda?

- Tak. Był tam jeszcze drugi mężczyzna, jego przyjaciel. Nazywał się Jones, ale imienia nie znam. Nie używali go.

- Rozumiem – przytaknął Jeffrey. - Czy wiadomy był zawód tego człowieka? Jak długo pana przetrzymywano?

- Początkowo nie, ale wnioskuję, że był bezpośrednio związany z laboratorium, w którym doszło do ostatnich wydarzeń. Przebywałem w niewoli przez około tydzień.

Zanotował coś w notatniku.

- Twierdzisz, że podłożyłeś jednemu z przestępców urządzenie nawigacyjne. Proszę o opisanie danej sytuacji.

Michael wyciągnął odbiornik i podał go Jeffreyowi..

- Umieściłem nadajnik w jednej z kieszeni płaszcza Jonesa, kiedy miałem możliwość ucieczki w laboratorium. Myślę, że nic nie zauważył.

- Na odbiorniku nic nie widać – stwierdził Jeffrey, rzucając go na stół. - Żadnej lokalizacji, żadnej informacji.

- Zeszli do kanałów – odpowiedział na zarzuty policjant. - Kontrolowałem ich pozycję przez cały czas. Pokażą się ponownie, gdy tylko z nich wyjdą.

Minister złożył ręce na biurku i oparł na nich brodę.

- Skąd wziął pan urządzenie nawigacyjne?

- Tytan zmienił się w ciągu tego tygodnia. Początkowo był bardzo ostrożny, ale później coraz mniej uważnie mnie pilnował. W pewnym momencie, kiedy stacjonowaliśmy na opuszczonym posterunku policji, udało mi się je znaleźć. Schowałem za paskiem w spodniach i przez cały czas uważałem, żeby go nie zgubić.

- Powiedzmy, że panu wierzę. Czy jest jeszcze coś, co zechciałby pan dodać?

Michael pokręcił głową.

- Nie, to wszystko.

- A więc dziękuję za rozmowę. Teraz proszę wyjść, ale w najbliższym czasie moi współpracownicy skontaktują się z panem w sprawie wynagrodzenia za wysiłek.

Michael Hayley uśmiechnął się, podziękował za hojność i wyszedł. Jeffrey podniósł słuchawkę i wykręcił numer.

- Upozorujcie wypadek spowodowany z winy Michaela Hayleya, w którym zginie on sam. Ułóżcie legendę o postradaniu zmysłów z powodu porwania przez mutantów i uczyńcie z niego męczennika. Niech społeczeństwo znienawidzi ich i przestanie kryć we własnych domów. Oprócz tego chcę dostać wszystkie informacje na temat niejakiego Matthew'a Abate'a. Jak najszybciej.

Robert Jeffrey odłożył słuchawkę, przetarł czoło z potu i westchnął głośno. Jego wzrok przykuł odbiornik zostawiony przez policjanta. Na jednej z ulic pojawiła się czerwona kropka. Minister uśmiechnął się. Zabawa się zaczyna.

******


Wkrótce i policja, i Silas dojechali na miejsce akcji. Mężczyzna zauważył, że chodziło tutaj o laboratorium medyczne. Zaciekawiony wjechał motorem do jednej z najciemniejszych uliczek w okolicy i zsiadł z niego, a następnie udał się na nieco bardziej otwartą przestrzeń, aby obejrzeć zdarzenia. Liczył na naprawdę ostrą akcję.

Niestety, przeliczył się.

- Stój! Tu nie można teraz przebywać!

Komendę wykrzyczał policjant, stojący w odległości około 100 metrów od niego. Celował w jego pierś z pistoletu, więc Silas zaczął powoli podnosić ręce ku górze, kiedy nagle w oddali rozległ się huk niszczonego budynku. Mężczyzna, korzystając z dezorientacji gliny, rzucił się z powrotem w stronę uliczki.

Usłyszał strzały. "Ten sukinsyn chce mnie zabić" - pomyślał, ale nie zwolnił biegu i zaczął liczyć kule. Kiedy był tuż przy motorze, ostatni pocisk w magazynku trafił go prosto w łydkę lewej nogi. Zawył z bólu, ale zdołał wskoczyć na motor i odjechał stąd, jak najszybciej potrafił.
 

Ostatnio edytowane przez Shooty : 02-12-2012 o 13:46.
Shooty jest offline