Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 14:30   #34
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Poranek był jak zawsze chujowy. Człowiek budził się nieprzyzwoicie, boleśnie trzeźwy a do tego, dla kontrastu, miał głowie ten błogi stan szczęśliwości, który był jego udziałem przed zaśnięciem. Na szczęście był prosty sposób, aby temu zaradzić.

- Chuj by to wszystko strzelił! -

Zaklął paskudnie, stwierdzając, że nie ma przy sobie żadnej, choć w połowie pełnej flaszki. Nienawidził tego. W dodatku jakieś bydło darło mordy, jakby ich ze skóry obdzierali. Jak się nie zamkną, to faktycznie może stać się to ich udziałem. Maurer zabrał swoje graty ze stodoły, ominął rzygowiny i ruszył w stronę źródła dźwięków. Tam wszystko stało się jasne. Oooo, jak on nienawidził takich poranków! Zwłaszcza na trzeźwo. W dodatku jakiś pierdziel próbował mu rozkazywać.

- Pierdol się. Sam se kurwa ich na wieże. -

Co on małpa jest, coby się po wysokościach wspinać. Niby jak ma tam ucinać łby? Zostawiając towarzystwo samym sobie, ruszył wzorem Imraka w kierunku bramy. Zatrzymał się kilka metrów przed nią i obrzucił krytycznym spojrzeniem. Nie utrzyma się, nie ma szans. Znów zaklął pod nosem. Nienawidził walczyć na czczo.

Przy bramie było trzech przerażonych pachołków próbujących blokować ją plecami. Głupcy, ale mogą się do czegoś przydać.

- Ty! Podpal no te pochodnie, Ty szykuj się przy bramie a Ty! - Franc wskazał najmniejszego, któremu się najbardziej nogi trzęsły - Przynieś mi gorzały. Dużo i szybko. - Wszyscy trzej popatrzyli na niego, jakby nagle zobaczyli samego Imperatora, w dodatku w damskich gaciach. - JUŻ!!! -

Podziałało. Franc zdjął z pleców Scyzoryk i wbił go w ziemie jakieś dwa metry od pozycji, jaką zajął Imrak ze swoja morderczą deską, po czym sięgnął po wręczoną mu pochodnie. Zdjął z pleców wór, wypełniony glinianymi słojami z naftą i podszedł do coraz bardziej skrzypiącej bramy. Ustawił się prawe pod samą bramą, ocenił wysokość i odległość, po czym podpalił worek od pochodni, rozbujał go solidnie i wyrzucił w górę. Ten poszybował wysoko w powietrze, po czym spadł w dół, tuż z bramą. Zza ogrodzenia doszły ich dźwięki wybuchającej nafty i ryki palonych żywcem potworów.

- Uwielbiam zapach palonego mięsa o poranku, hehehehehe! -

Franc zaśmiał się szaleńczo, po czym wrócił na miejsce gdzie wbił w ziemie Scyzoryk. Chwycił za garłacz i oparł lufę o jelec miecza. Plan był prosty. Kozojebcy wpadną przez wrota i na powitanie dostaną z garłacza. Franc ustawił się tak, aby stożek objął mniej więcej całą bramą. Ci co nie padną, stanął się ofiarą Imrakowej deski a wtedy Franc będzie już na nich czekał ze Scyzorykiem. Najpierw chlaśnie tych obalonych na ziemie a potem już standardowo, będzie ścinał łby. Brakował mu tylko jeszcze jednej rzeczy...

- No gdzie ta gorzała... A nareszcie. Dwaj! - Maurer wyrwał chłystkowi flaszkę z łapy po czy jednym solidnym pociągnięciem osuszył ją prawe do połowy. - Od razu lepiej. Wiesz, mordownie na trzeźwo, to nie to samo hehehehe. - Dla wiejskiego parobka, to było już za wiele i wziął nogi za pasa. Franc popatrzył tylko za nim obojętnie, gestem zaproponował flaszkę Imrakowi, chwycił pewniej garłacz i spojrzał na tego przy bramie.

- Otwieraj! -
 
malahaj jest offline