Nim mag zastosował swój czar, Cathil już napinała łuk i celowała w wilka. Nie musiała jednak ostatecznie marnować strzały. Z lekkim podziwem obserwowała przez chwilę jak elf poradził sobie ze stworzeniem. Gdy spektakl się skończył podbiegła do ogrodzenia i wspięła się na półkę strażniczą by sprawdzić, czy pod osadę podeszło więcej zwierząt.
Kilkanaście wilków kręciło się wokół ciała mężczyzny i rozrywało go na strzępy. Trwała uczta.
Cathil naciągnęła cięciwę i poszukała wzrokiem największego, najbardziej agresywnego, dominującego samca. Odetchnęła głęboko, skupiła się i wypuściła strzałę prosto w stworzenie. Gdy tylko pocisk opuścił cięciwę, sięgnęła do kołczanu po następny.
Trafiła prosto w bok wilka. Zaskomlał, przeszedł kilka kroków i upadł. Reszta wilków odskoczyła nie wiedząc jak tłumaczyć dziwne zachowanie basiora. Młoda wilczyca podeszła do zdychającego zwierzęcia. Obwąchała go.
Druga strzała poszybowała w powietrze. Krótkie szczeknięcie. Stado spłoszyło się i odbiegło na sporą odległość. Strzała nie doszła celu. Wilki przystanęły w połowie drogi do lasu, poza zasięgiem jej łuku, niepewno co czynić.
Łowczyni przeklęła pod nosem i splunęła poza ogrodzenie. Wilki zachowywały się, jak nie wilki. Gonić ludzi aż do ich osady? Gdzie wszystko śmierdzi człowiekiem? W dodatku zasmakowały ludzkiego mięsa. Nie ważne co miała na ten temat do powiedzenia druidka, trzeba było je ubić, wszystkie. Cathil stanęła w bezruchu i obserwowała, czekała aż któreś ze zwierząt zbliży się na odległość strzału.
Te jednak najwidoczniej nie miały takiego zamiaru. Rozłożyły się na trawie i odpoczywały.
Zaczęła liczyć. Trzeba było wyjść i je zabić, wolała nie robić tego sama. Zeszła na dół i zwróciła się do pozostałych na placu łowców-z-przypadku.
- Musimy wyjść i je ubić. Kto ze mną?
- Zaczekajcie! - zawołała Nena - To nie jest normalne, że wilki bez strachu wpadają do tak dużej osady. Nikt nie wie ile ich tak naprawdę jest w okolicy, a jeśli są szalone możemy wszyscy zginąć - mówiła - Pozwólcie mi najpierw coś sprawdzić.
Mówiąc wchodziła już na półkę strażniczą. Stała tam w pełnym skupieniu i z zamkniętymi oczami odprawiając jakieś swoje czary. Cathil mogła jej nie szanować, ale jej umiejętności uznawała za przydatne.
- W okolicy dalszej i bliższej aż roi się od wilków. Wyczuwam kolejne stada, równie głodne i agresywne jak to tutaj. To mi nie wygląda na mały incydent. Czy są tu w okolicy jeszcze inne osady? - pytała druidka schodząc na dół.
Cathil szczęknęła zębami.
- Jesteśmy otoczeni? - chciała się upewnić.
- Dokładnie tak. Tutaj potrzebny jest jakiś plan.... i przede wszystkim więcej ludzi.... - Czy w okolicy jest jakieś magiczne miejsce? Lub czy wydarzyło się tutaj kiedyś coś niezwykłego?
Cathil zirytowana warknęła i splunęła pod nogi.
- I tak trzeba będzie je zabić - mruknęła do kobiety - Lepiej żebyś się z tym pogodziła.
Nena spojrzała z zastanowieniem na Kudłatą, ale nie powiedziała nic.
- Jest tylko nasza osada. Innych nie ma. - odburknął myśliwy, który skończył już brykadować bramę - Magiczne miejsce? Uroczysko? Czy coś? Nic nie wiem.
- Więcej stad? Równie szalone? - wtrącił się do rozmowy elf-łucznik - Jeżeli na jednym terytorium są dwa stada, to zaczynają walczyć o dominację, prawda? Możemy poczekać, aż najsilniejsze stado wypłoszy resztę a potem bez problemu sobie z nim poradzimy.
- Nie liczyłabym na zwykłe zachowania wilków - mruknęła łowczyni - Ludzie, zróbmy coś … zacznijmy od niego - pokazała na maga - Niech go ktoś zamknie w jakiejś izbie bez okien, bo przy jego pechu zaraz zabraknie mu kończyn.
Nagle pojawił się kapłan. Tego Cathil tolerowała, w końcu zawdzięczała mu zachowanie cielesnej nietykalności.
- Co się stało? - zapytał - Co z nim? - wskazał na zakrwawionego i bladego elfa.
- Wilki. Jeden zaatakował tego elfa. - powiedziała wskazując na dłoń maga - Stracił sporo krwi. Możecie pomóc ojcze?
Cathil zdecydowała, że wieśniacy muszą znać całą prawdę, jeszcze któremuś się zachce wyjść poza bramę i wilki rozerwą go na strzępy.
- Jesteśmy otoczeni przez wilki, ludojady, zabiły i pożarły kogoś tuż pod waszą bramą, a teraz czekają na więcej. Jest ich wiele i nie zachowują się normalnie - podejrzewała, że moze wybuchnąć panika, ale póki wieśniacy panikowali w obrębie palisady, niewiele ją to obchodziło.
Kapłan-Mateusz zabrał się za opatrywanie rany elfa. Ograniczona wiedza Cathil na temat przetrwania podpowiedziała jej, że nie robił tego pierwszy raz. Przydatny kontakt.
- Czy ktoś mógłby pomóc mi go przenieść do dzwonnicy? Mam tam specyfiki, które pomogą mi oczyścić ranę.
Cathil przeklęła pod nosem i pomagła Mateuszowi zanieść rannego do dzwonnicy.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |