Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2012, 22:15   #46
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nim mag zastosował swój czar, Cathil już napinała łuk i celowała w wilka. Nie musiała jednak ostatecznie marnować strzały. Z lekkim podziwem obserwowała przez chwilę jak elf poradził sobie ze stworzeniem. Gdy spektakl się skończył podbiegła do ogrodzenia i wspięła się na półkę strażniczą by sprawdzić, czy pod osadę podeszło więcej zwierząt.
Kilkanaście wilków kręciło się wokół ciała mężczyzny i rozrywało go na strzępy. Trwała uczta.
Cathil naciągnęła cięciwę i poszukała wzrokiem największego, najbardziej agresywnego, dominującego samca. Odetchnęła głęboko, skupiła się i wypuściła strzałę prosto w stworzenie. Gdy tylko pocisk opuścił cięciwę, sięgnęła do kołczanu po następny.
Trafiła prosto w bok wilka. Zaskomlał, przeszedł kilka kroków i upadł. Reszta wilków odskoczyła nie wiedząc jak tłumaczyć dziwne zachowanie basiora. Młoda wilczyca podeszła do zdychającego zwierzęcia. Obwąchała go.
Druga strzała poszybowała w powietrze. Krótkie szczeknięcie. Stado spłoszyło się i odbiegło na sporą odległość. Strzała nie doszła celu. Wilki przystanęły w połowie drogi do lasu, poza zasięgiem jej łuku, niepewno co czynić.
Łowczyni przeklęła pod nosem i splunęła poza ogrodzenie. Wilki zachowywały się, jak nie wilki. Gonić ludzi aż do ich osady? Gdzie wszystko śmierdzi człowiekiem? W dodatku zasmakowały ludzkiego mięsa. Nie ważne co miała na ten temat do powiedzenia druidka, trzeba było je ubić, wszystkie. Cathil stanęła w bezruchu i obserwowała, czekała aż któreś ze zwierząt zbliży się na odległość strzału.
Te jednak najwidoczniej nie miały takiego zamiaru. Rozłożyły się na trawie i odpoczywały.
Zaczęła liczyć. Trzeba było wyjść i je zabić, wolała nie robić tego sama. Zeszła na dół i zwróciła się do pozostałych na placu łowców-z-przypadku.
- Musimy wyjść i je ubić. Kto ze mną?
- Zaczekajcie! - zawołała Nena - To nie jest normalne, że wilki bez strachu wpadają do tak dużej osady. Nikt nie wie ile ich tak naprawdę jest w okolicy, a jeśli są szalone możemy wszyscy zginąć - mówiła - Pozwólcie mi najpierw coś sprawdzić.
Mówiąc wchodziła już na półkę strażniczą. Stała tam w pełnym skupieniu i z zamkniętymi oczami odprawiając jakieś swoje czary. Cathil mogła jej nie szanować, ale jej umiejętności uznawała za przydatne.
- W okolicy dalszej i bliższej aż roi się od wilków. Wyczuwam kolejne stada, równie głodne i agresywne jak to tutaj. To mi nie wygląda na mały incydent. Czy są tu w okolicy jeszcze inne osady? - pytała druidka schodząc na dół.
Cathil szczęknęła zębami.
- Jesteśmy otoczeni? - chciała się upewnić.
- Dokładnie tak. Tutaj potrzebny jest jakiś plan.... i przede wszystkim więcej ludzi.... - Czy w okolicy jest jakieś magiczne miejsce? Lub czy wydarzyło się tutaj kiedyś coś niezwykłego?
Cathil zirytowana warknęła i splunęła pod nogi.
- I tak trzeba będzie je zabić - mruknęła do kobiety - Lepiej żebyś się z tym pogodziła.
Nena spojrzała z zastanowieniem na Kudłatą, ale nie powiedziała nic.
- Jest tylko nasza osada. Innych nie ma. - odburknął myśliwy, który skończył już brykadować bramę - Magiczne miejsce? Uroczysko? Czy coś? Nic nie wiem.
- Więcej stad? Równie szalone? - wtrącił się do rozmowy elf-łucznik - Jeżeli na jednym terytorium są dwa stada, to zaczynają walczyć o dominację, prawda? Możemy poczekać, aż najsilniejsze stado wypłoszy resztę a potem bez problemu sobie z nim poradzimy.
- Nie liczyłabym na zwykłe zachowania wilków - mruknęła łowczyni - Ludzie, zróbmy coś … zacznijmy od niego - pokazała na maga - Niech go ktoś zamknie w jakiejś izbie bez okien, bo przy jego pechu zaraz zabraknie mu kończyn.
Nagle pojawił się kapłan. Tego Cathil tolerowała, w końcu zawdzięczała mu zachowanie cielesnej nietykalności.
- Co się stało? - zapytał - Co z nim? - wskazał na zakrwawionego i bladego elfa.
- Wilki. Jeden zaatakował tego elfa. - powiedziała wskazując na dłoń maga - Stracił sporo krwi. Możecie pomóc ojcze?
Cathil zdecydowała, że wieśniacy muszą znać całą prawdę, jeszcze któremuś się zachce wyjść poza bramę i wilki rozerwą go na strzępy.
- Jesteśmy otoczeni przez wilki, ludojady, zabiły i pożarły kogoś tuż pod waszą bramą, a teraz czekają na więcej. Jest ich wiele i nie zachowują się normalnie - podejrzewała, że moze wybuchnąć panika, ale póki wieśniacy panikowali w obrębie palisady, niewiele ją to obchodziło.
Kapłan-Mateusz zabrał się za opatrywanie rany elfa. Ograniczona wiedza Cathil na temat przetrwania podpowiedziała jej, że nie robił tego pierwszy raz. Przydatny kontakt.
- Czy ktoś mógłby pomóc mi go przenieść do dzwonnicy? Mam tam specyfiki, które pomogą mi oczyścić ranę.
Cathil przeklęła pod nosem i pomagła Mateuszowi zanieść rannego do dzwonnicy.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline