Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2012, 12:41   #82
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Malachius:


Kovalsky:

Wow! Stary wyjadacz Malachius i dał się wystawić? Nie sądziłem że tego dożyje! Hm, no dobra... Ale czego ode mnie oczekujesz? Mógłbym sprawdzić sieć, nawet spróbować się dobrać do ich komputerów... za stosowną opłatą od każdego oczywiście, przeszukać nawet lokalne bazy służb... ale to za dodatkową opłatą oczywiście, dużą opłatą. Wiesz, ryzyko... A i muszę wiedzieć coś więcej niż "informatorzy" i "przynęta", chcę mieć choć szczątkowe namiary na tych gości, ale im więcej dostanę tym szybciej i ty je dostaniesz.. No i z kim masz na pieńku - mafia, policja, zakon elysianek... Wiesz, co bym wiedział z której strony dostanę kulkę za współpracę z tobą.

--- --- --- ---

Thompson:

Zasiadłeś do stołu. Zgodnie z instrukcją krupierki, musiałeś jeszcze poczekać całą turę. Jack tymczasem wycofał się gdzieś do tyłu i zniknął pośród tłumu. Czterech gości i każdy różnił się od siebie ogólną prezencją i pewnie taktyką. Po prawej od ciebie siedział młody, lekko zarośnięty brunet w szarym polo, stylowych okularach w czarnej oprawce, na prawo od niego wygodnie w krześle rozkładał się starszy już mężczyzna (na oko z ponad pół wieku na karku) w kowbojskim kapeluszu dobranym kolorystycznie do garnituru. Był pewny siebie, a obok niego stał nadpity kieliszek szampana. Na lewo od ciebie pozycję piastował skupiony Latynos w średnim wieku, ubrany w pomarańczową koszulę, złoty łańcuch i jednolite, przyciemnione okulary. Była też skąpo odziana krupierka, która chyba miała rozpraszać uwagę. Turę wygrał Latynos. W końcu dołączyłeś do stawki. Dostałeś 400 żetonów. Gra się rozpoczęła. Zgodnie z obietnicą, Jack co jakiś czas w kluczowych jak szło się domyśleć momentach przechodził obok twego stolika i rzucał ci półszeptem rady dotyczące gry. Jak się okazało, bardzo celne. Nie wiedziałeś jak to działa, ale wyglądało jakby naprawdę Jack rozgryzł tą grę i znalazł sposób na wygraną. Z początku gracze nie za bardzo byli rozmowni, a ciebie zbywali krótkimi tekstami, lub żartami. Widać było też, że są bardzo doświadczeni, a ich pokerowe twarze nie zdradzały emocji które wywoływały rozdania. Dzięki radom towarzysza udało ci się przejąć prowadzenie, z czego chyba najbardziej niezadowolony był "kowboj" - już nie rozkładał się na krześle niczym panicz, a raczej co chwila popijał skromnie po troszku złocisty napój, który teraz musiał mieć smak bardziej gorzki niż zwykle. Latynos nie był z kolei jakoś bardzo przejęty, i nawet parę razy nawiązaliście krótki dialog. Najbardziej wyluzowany i miły był brunet w polo, z nim udało ci się złapać jakiś lepszy kontakt. Nawet poznałeś jego imię - Mick. Gra się kończyła, i wygraną miałeś w kieszeni. W końcu przyszedł czas na zadanie pytania o Quincy Falcka i jak mogłeś się spodziewać, to Mick jako pierwszy odpowiedział:


Mick:

W zasadzie to trudno nie znać tu starego "Q'. "Q" jak "Qrwa, znowu przegrałem" - dwóch pozostałych towarzyszy zaśmiało się pod nosem - Problem w tym, że przegranych miał tu nieco za dużo, nabawił się długów i go tu nie wpuszczą bez spłaty. Ja osobiście nie widziałem go tu od miesięcy. Jeśli jesteś kolejnym komornikiem, to poszukaj sobie na hiperrnecie grup dyskusyjnych gdzie próbują go namierzyć. W każdym bądź razie raczej nie zrezygnuje z hazardu, a nuż może spotkasz go w jakimś bardziej tolerancyjnym kasynie, gdzie jeszcze nie chcą go zabić.


Latynos:

Nie liczyłbym na to. No chyba, że w Liars Alley albo Gibonie. To po drugiej stronie Capitol City, w dzielnicy Jacksona.

Mick dopowiedział, tak jakby uznał że nie tego oczekiwałeś:
- Ewentualnie możesz popytać jeszcze tu, albo w Horshoe - tam lubił bywać chyba najczęściej.
Gra zakończyła się. Miałeś teraz na koncie 2000 żetonów, które były warte 1000 unikredytów. W końcu podszedł do ciebie Jack i zagadał po raz kolejny:
- Widzę, że nadal tu jesteś i nikt cię nie wyrzucił. Wszystko się zgadza, mam aż dwie doskonałe wiadomości! Pierwsza jest taka, że monitoring wygranych w 4diamonds rozchorował się i na dziś wzięli jakiś tępaków, którzy nie wiedzą nawet co i jak. Wiesz co to znaczy? Nawet największe stoły są pozbawione kontroli! Takie coś zdarza się raz na... nigdy? Zróbmy tak. Usiądziemy do brydża w strefie super stawek i dzielimy się wygraną po połowie. I tu druga dobra wiadomość - przy stole gra właśnie Mitch Levy, człowiek legenda i który grał tu ze wszystkimi i wie bardzo dużo o tutejszych bywalcach. Musiał grać z tym Quincym i zapewne wie gdzie się może znajdować. Jeśli mu zaimponujesz, postawisz dobre whisky, zapewne podzieli się takimi informacjami.

--- --- --- ---

Hargreaves:

Prostytutka szła tak jeszcze z kilka kroków, zatrzymując się gdzieś w środku alejki. Było tu znacznie ciemniej i ciszej niż na otwartym terenie. Zauważyłaś, że kobieta stoi przy wejściu do budynku mieszkalnego, które okazało się windą. Jej drzwi otwarły się, a kobieta odwróciła się w twoją stronę:

- Mam tu swój apartamencik, a w nim najnowsze łóżko zmysłów pokryte pościelą z prawdziwego jedwabiu - coś na co w pełni zasługujesz, śliczna. Na długa noc mam też ciekawe zabawki, które urozmaicą nam czas. Nie bój się, mam też zaświadczenia o stanie zdrowia. A teraz chodź tu, bo nie mogę się doczekać by zdjąć z ciebie ten niewygodny, ciężki pancerz.

--- --- --- ---

Sanchez & Nakamura:

Starszy mężczyzna znacznie się uspokoił, po tej tyradzie Sancheza. Zakręcił dłonią w powietrzu, a dwóch drabów odeszło od was i zezwoliło na powstanie z kolan. Mężczyzna odezwał się znowu:

- Dużo gadasz - najwidoczniej słowa kierował do Troya - Jak sądzę, ty tu więc jesteś od interesów, a ten obok to twój guardia del corpo. Dobra, to ja cię zapraszam do mojego gabinetu, a ten skośnooki niech tu poczeka - po tych słowach ruszył w stronę drzwi którymi tu wszedł. Za drzwiami na prawo były kolejne, z plakietką: "gabinet dyrektora Vincenzo Giaccono" i tam też wszedł wasz rozmówca.

Sanchez:

Vincenzo siedział już gotowy do pertraktacji i nakazał rozsiąść się na jednym z trzech krzeseł naprzeciw jego biurka i szafki na dokumenty. Samo biuro było urządzone "na bogato" - antyczne zegary, ręcznie malowane obrazy, najnowsza holo-wizja wbudowana w gipsową ścianę, a także bardzo szeroki barek z drogimi trunkami. Po prawej w ścianie było także akwarium z jakimiś "klonówkami" na życzenie, oraz przestronna szafa. Wszystkie meble, od barku po szafę były zrobione na zamówienie z elysiańskiego drewna hodowanego, i cały komplet był pewnie w cenie niewielkiego statku kosmicznego. Całość spajał najnowszy model "widokonu" - sztucznego okna, z ostrym jak brzytwa obrazem, zwykle przedstawiającym jakieś piękne i nowatorsko animowane pejzaże (albo nawet przesyłające faktyczny obraz rejestrowany gdzieś indziej w pięknym, egzotycznym miejscu). Dyrektor od razu przeszedł do sedna:
- Dobra, nie mam zamiaru bawić się w kotka i myszkę. Jaką macie ładowność, jakim sposobem omijacie blokadę, i ile za to bierzecie?

Nakamura:

Nie miałeś za bardzo wyboru, i musiałeś poczekać na Sancheza. Ochroniarze pilnowali, byś nie zbliżył się do gabinetu dyrektora, czy nie wszedł tam gdzie nie byłeś mile widziany. Wtem dosłyszałeś jakieś odgłosy sugerujące konflikt na zewnątrz. Brzmiały one jakby ktoś się tam właśnie bił. Miałeś szczęście dojrzeć przez okno, jak dwóch mężczyzn w roboczych strojach kopie i okłada pięściami półnagą ofiarę o azjatyckich rysach twarzy. Krzyczeli coś przy tym w stylu: "truffatore" i "scroccone".
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 03-12-2012 o 13:24.
Rebirth jest offline