Wojownicy...
Jako te baby w Willowhill gdy zaczynał się dzień targowy. Pokrzyczały, powarczały na siebie i tyle z tego było.
Jedynie krasnolud potruchtał sam z nadziakiem na konnych czym zdobył podziw u Belma. Może i głupi był ale odważny.
- Sroczy ogon, mewi śpiew, będzie lała się tu krew - zakrzyknął gdy trafił celnie koczownika w głowę, czym jak zauważył zadziwił ryczące na siebie towarzystwo.
Pierwszy raz brał udział w prawdziwym starciu i może nie docierało do niego, że była to walka na śmierć i życie. Tak, zabijał już co prawda wiele razy, lecz były to króliki. A króliki, wiadomo, nie oddadzą. Na razie nie zdawał sobie jednak w pełni świadomie z tego sprawy. Z drugiej strony, w króliki trudniej trafić. Szybsze są... no i mniejsze.
Zapomnielibyśmy o tym, że nie był tak do końca niewinny, że przelał już krew innego niziołka. Ale to była zwykła bójka o Balbinę Putzlich z Galdo, psia jego mać Gaveboldem, co nijak się miało do obecnej sytuacji. Rozciąłbył mu wtedy jednak wargę, co znaczącym zwycięstwem było.
- Żabi skrzek, trochę krupy, będą ścielić się tu trupy!
Dodawszy sobie tym okrzykiem werwy stanął pewnie i nałożywszy kamień na procę skupił się na szarżującym konnym. Czekał aż podjedzie blisko na tyle, żeby był w zasięgu jego strzału. Celne uderzenie w głowę powinno go zbić z siodła.
------------------------------------
kości: 18, 15 (czy to dobrze czy źle?)
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |