Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2012, 15:32   #39
McHeir
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
- Tyrio – odpowiedział Erland, a jego głos był miękki i życzliwy – kamień który dostałaś jednoznacznie określa kto przewodzi naszej trójcy i nie zamierzam tego kwestionować. Musisz jednak zrozumieć, że samo jego posiadanie nie czyni z ciebie Moruad Magnar i że nie wystarczy byś nosiła go dumnie na piersi. Jesteś ustami, oczami Magnar, jej prawicą. Twoje słowo to jej słowo – pamiętaj o tym i zachowuj się w taki sposób by nikt nie miał co do tego wątpliwości. Czy jak polujesz też wahasz się by oddać strzał do zwierzyny? Jednak zawahałaś się gdy zdałem ci proste pytanie i zawahałaś się przed chwilą. Skoro nie wierzysz sama w siebie to dlaczego oczekujesz tego od innych? Pamiętaj tez, że na Czarnym Zamku chwila zawahania może kosztować cię znacznie więcej niż tyrada starca. Co zaś do twojego pierwszego pytania to według mnie powinniśmy powtórzyć dokładnie to co kazała nam przekazać Magnar. Niech się Czarny Pająk głowi jak rozwiązać problem.

***

W jej myślach echem odbijały się te słowa Szepczącego. Zatrzymawszy się na zewnątrz, przykucnęła obok Kła, którego zostawiła tam, gdzie mocno chciał zostać. Czuł w powietrzu silniejszego osobnika.
Nie lubiła zamkniętych przestrzeni, to fakt, ale też nigdy nie spodziewała się, że coś ją tak gwałtownie wygna z pomieszczeń Czarnego Zamku. Zerknęła na wewnętrzną stronę dłoni i przypomniała sobie o śnie, który miała w drodze na Zamek. Głaszcząc towarzysza po łbie spojrzała tęsknym wzrokiem na horyzont. Kieł zaskomlał i zaczął przebierać łapami. Z jednej strony czuł klatkę, a z drugiej wolność.

- Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz… - szepnęła do wilka – trzeba służyć Moruad. Jeszcze trochę…

Wiedziała, że miała dowodzić w tej wyprawie, miała być zmysłami Magnar w tym miejscu. Czyżby poczucie winy? Zerknęła na klejnot, który smętnie zwisał z szyi.
Drapieżnik był w zamku. Ciekawiło ją i zarazem niepokoiło, jak wrony zareagują na kolejnego wilka w korytarzach, przechadzającego się posłusznie za Tyrią.

- Nie odprawię cię tak łatwo – uśmiechnęła się do Kła, który jakby zrozumiał jej intencję, bo spuścił wzrok i zaskomlał cicho – Tu każdy pokonuje swoje słabości, ty także.

Wstała i rozejrzała się dokoła. Stała w miejscu, w którym chwilę wcześniej witały skagoską drużynę wrony. Chciała bardzo uwolnić tego wilka, który zaplątał się w te nieżyczliwe strony. Ona, mająca poczucie wolności i szanująca je, w murach czuła się obco. Co dopiero czuło to biedne stworzenie.
A zadanie na pierwszy rzut oka wydawało się proste. Wystarczyło trochę… powęszyć i iść w kierunku przeciwnym do woli ucieczki od większego i groźniejszego osobnika. Albo po prostu iść tam, gdzie Kieł wcale nie miał ochoty podążyć.
Kątem oka spostrzegła Hwarhena, a ten minę miał nietęgą. Parę razy ratował ją z opresji i miała nadzieję, że i tym razem udało mu się jakoś wytłumaczyć jej irracjonalne zachowanie.

- Nie – pomyślała sobie – Wytłumaczyć wytłumaczył, ale swoje po głowie dostanę. W sumie słusznie.

Uśmiechnęła się blado i nerwowo poruszyła ramionami. Istotnie, nie czuła się najlepiej.
 
__________________
Yup!
McHeir jest offline