Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2012, 13:20   #210
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Samotnik nie mógł nie docenić tego co widział przed sobą. Arasaadi niewątpliwie się postarała by zrobić na magu dobre wrażenie. Świeżo kąpieli i z ładnie ułożoną fryzurą w sukni godnej kurtyzany pierwszego sortu. Bo i takiej sukni nie założyła by żadna szlachetna dama. Ta suknie wręcz manifestowała swój powód istnienia... uwiedzenie mężczyzny, obudzenie w nim pożądania i rozpalenia zmysłów.
I mężczyzna czuł, że suknia owa spełniła swoje zadanie. Jakim jednakże był cel samej kobiety noszącej taką suknię? Samotnik może i brzydalem nie był, ale też... Były w tej karczmie urodziwsze osoby obu płci.
Raetar spojrzał na nią z lekkim zaciekawieniem. Przesunął spojrzeniem po krągłościach, które obecnie prezentowały się bardzo apetycznie. Po czym wpuścił do środka, zamykając za nią drzwi.-Ty wiesz, że tutejsze elfy wydawały się wyglądać na... osobniki bardzo figlarne? I że Yenic właśnie zajmuje się bardzo intensywnie karczemnymi córeczkami ?Jeśli tutejsi nie czczą Sharess lub Sune to... -nie dokończył swej wypowiedzi. Zamiast tego rzekł.- nieważne.
-W takim stroju zaciągnęłabyś do łóżka nawet starego mnicha obciążonego celibatem. Pozostaje więc pytanie... Czemu myślisz, że potrzebujesz jeszcze wsparcia wina, by...-
uśmiechnął się nieco ironicznie Samotnik.- Wydobyć ode mnie to, co jest twym kaprysem ?
- Dosyć nietypowe powitanie
- Arasaadi również się uśmiechnęła, choć całkiem sympatycznie, po czym usiadła przy niewielkim stoliku na środku izby - Ale w końcu i ty jesteś nietypowy, prawda? Odnośnie zaś całego tego potoku, jakim mnie zalałeś od samego wejścia... -
Przymrużyła oczy z drwiącym uśmieszkiem - ...Elfy też może potrzebują... a i Yenicowi nikt nie broni, co najwyżej będzie z tego jakaś draka i tyle. Za komplement z kolei dziękuję, co zaś odnośnie wina, to ono tu w celach czysto degustacyjnych, a nie jako fortel.
Założyła nogę na nogę, a obie dłonie ułożyła na kolanie.
- I nie sądziłam, iż ty sądzisz, że jestem kapryśna - Spojrzała na niego niby to wielce poważnie.
Nie sądził, co jednak nie zmieniało faktu, że cała ta sytuacja była dziwna. Raetar jakoś dotąd niespecjalnie interesował się Arasaadi, a i kobieta też nie wykazywała nim zainteresowania. Owszem nie mógł nie zauważyć jej urody, acz... łotrzyca nie była jedyną urodziwą kobietą w grupie.
-Nie. Za to jesteś kobietą interesu... Wyruszyłaś na tą wyprawę nie z powodu wiary w jej słuszność, czy dla zabawy. Ciebie obchodzą dość materialne pobudki, najlepiej błyszczące. Czego bynajmniej nie uważam za coś nagannego. Ale też twój wybór drzwi mnie dziwi. W całej drużynie znajdziesz kilka osób bardziej rozrywkowych ode mnie. Choćby Foraghora czy Daritosa, a i...Tarin może? Albo... nie... Isildur pewnie jest takim samym albo większym ode mnie mrukiem.- rzekł Raetar podchodząc do kobiety i spoglądając jej prosto w oczy.- Niemniej nie można mnie uznać za duszę towarzystwa. Więc, czemu ja?
- Myślałam, że już przed chwilą sobie wyjaśniliśmy, iż nie jestem tu w celach rozrywkowych? -
Arasaadi spojrzała i Samotnikowi prosto w oczy -Nieokrzesany, napędzany przez żądzę krwi i chuci barbarzyńca, wykorzystujący małolatę “Siwek”, oschły Mag, dosyć dziwaczny Elf... nie interesują mnie oni wszyscy - Machnęła niedbale dłonią - Przyszłam. Tu. Porozmawiać -
Gestykulowała znacząco palcem przy każdym słowie.

Lecz mimo to, Samotnik nie wierzył jej. Dla samej rozmowy nie przychodzi się w sukni z tak intrygującym dekoltem. Chyba że chce się coś uzyskać, wykorzystując swój własny kobiecy seksapil.Lub kogoś w sobie rozkochać.
- Porozmawiać z kimś, kto wydaje się mieć nieco więcej oleju w głowie niż typowy awanturnik. Porozmawiać o pewnych rzeczach, które... nie dają mi spokoju - kobieta przeniosła wzrok z twarzy Raetara na flaszkę stojącą na stole - Z grzeczności zaś chociażby wypadałoby ją otworzyć...
Samotnik wziął wino w dłoń i spojrzał na butelkę. Ta powoli pokryła się lekkim szronem pod wpływem jego spojrzenia.- Dobrze więc, porozmawiajmy... O czym chciałabyś pogwarzyć? Co cię dręczy? I mam nadzieję, że lubisz dobrze schłodzone.
Po czym otworzywszy butelkę, nalał wina do kubków. Mimowolnie wędrował spojrzeniem po nogach złodziejki, gdy podawał jej kubek.
- Schłodzonego wina ze świecą szukać... - powiedziała, udając, iż nie zauważa jego wzroku błądzącego po jej ciele. Uniosła kubek w błahym geście toastu, po czym upiła nieco wina.
- Mogłabym przywyknąć do takich sztuczek - Uśmiechnęła się.
- Nie wątpię. Do luksusów łatwo się przyzwyczaić. Niemniej nie wspomniałaś o... dręczących cię pytaniach?- spytał zderzając lekko swój kubek z jej i upijając nieco trunku.
- Nie bądź taki niecierpliwy... - Pokręciła lekko głową, przez co parę kosmyków opadło na jej policzek. Palcami zaczesała je za ucho...
- Zastanawiam się, czy można zaufać każdemu z naszej wesołej bandy - Powiedziała poważnym tonem - Jakby bowiem na to nie patrzeć, jest nas tuzin. W Silverymoon z kolei rozpowiadano o wrogich szpiegach, działających przed atakiem, i chyba nawet w trakcie. Ponoć paru czarujących w mieście zaginęło “przypadkowo” krótko przed szturmem. A tuzin to dosyć duża liczba, i należy rozważyć kwestię, czy nie ma czasem kogoś takiego wśród nas... - Kobieta spojrzała ponownie Raetarowi prosto w oczy.
A ten uśmiechnął się nieco...zawadiacko.-Ależ oczywiście, że może być wśród nas zdrajca. Byłbym bardzo rozczarowany, gdyby kogoś takiego nie było. Oznaczałoby to, że nasza misja nie jest dość ważna, lub że szykują na nas coś gorszego na miejscu. Już bowiem poprzednia misja udowodniła, że siły Silverymoon są sabotowane.
Łyknął nieco wina.- Ale nie martwiłbym się tym tak bardzo na twoim miejscu. Na miejscu zdrajcy, uderzyłbym w przywódców naszej grupy. A tymi są...Ja i Wulfram. Reszta bowiem woli iść za nami kierując instynktem stadnym. Zdaję sobie sprawę z tego faktu i podjąłem pewne środki...- tu wskazał kciukiem na żywiołaka.- by utrudnić zadanie potencjalnemu zamachowcy . A Wulfram jest już dużym chłopcem, nie potrzebuje niańki.
Jasnowłosa... roześmiała się głośnym, perlistym śmiechem, przysłaniając nieco usta dłonią.
- Do skromnych nie należysz prawda? Co zaś do twojego nowego strażnika... nieco mnie przy nim ciarki przechodzą. Nie lubię takich tworów - Spojrzała krótko na nieruchomego żywiołaka.

Oczywiście że nie lubiła. Tego typu twory czyniły jej najlepsze sztuczki bezużytecznymi. Stwór który nie miał czułych punktów, stwór o dużej sile i pewnej odporności na ciosy, stwór którego nie dało się uśpić, przekupić, ni otruć. Żywiołak był ochroniarzem doskonałym... z wielu powodów. Także tych, których dziewczyna nie mogła się domyślić. Że ten ów konkretny żywiołak był w pewnym sensie... nieśmiertelny.
- Wracając jednak do tematu... skoro przypuszczasz, iż taki ktoś wśród nas się znajduje... masz może jakieś podejrzenia? I dlaczego nic z tym jeszcze nie robisz? Czekasz, aż dojdzie do pierwszego sabotażu, albo i...morderstwa? - Arasaadi przygryzła na drobną chwilę wargę, po czym napiła się ponownie wina.
- Przypuszczenia są tylko przypuszczeniami. A poza tym, jak wspomniałem. Albo ja będę ofiarą próby morderstwa, albo Wulfram. A z racji tego, że mam nieco większy posłuch od jednookiego to... liczę na to że morderca skupi się na mnie.- łyknął wina przybliżając się do jasnowłosej spytał żartobliwie, opierając dłonie jej ramionach.-Ty mogłabyś się nadawać na zabójczynię, nieprawdaż ? Może powinienem cię przeszukać, by sprawdzić czy niczego nie ukrywasz?
Jasnowłosa wpatrywała się w twarz Samotnika z ognikami w oczach, najpierw nieco sztywniejąc pod wpływem jego dłoni na jej ciele, a następnie...minimalnie drżąc.
- Mogła...nie mogła...a może i jestem? - Szepnęła, unosząc dłoń, i kładąc na jego karku, gdzie potarła lekko paluszkami skórę, po czym delikatnie przysunęła mężczyznę ku sobie, by bardziej się zbliżyli do siebie twarzami.
-Może. Niemniej kogo ty uważałabyś za potencjalnego sabotażystę?- spytał Raetar wędrując spojrzeniem po jej twarzy.-Może cię to zaskoczy, ale... myślę, że Meggy mogłaby się nadawać na kogoś takiego. Tak słodziutkie zachowanie wydaje mi się lekko sztuczne. No i ile jej czasu zajęło okręcenie sobie Daritosa wokół palca?
Po prawdzie Samotnik nie uważał tego za trudny wyczyn. Mroźny zaklinacz wydawał się być psem na baby. Łatwym do manipulacji poprzez sprytną kochankę.
- Szkoda by cię, było zabijać przywódco - Szepnęła Arasaadi, przybliżając swoją twarz tak blisko do twarzy Samotnika, iż ich nosy praktycznie się zetknęły. Oboje byli o krok od posmakowania swych ust, czując swe gorące oddechy, gdy... coś leciutko zgrzytnęło mechanicznie, i Raetar poczuł ostrze przystawione do gardła, poprowadzone tam drugą dłonią kobiety.
- Być może to zalatuje mocno wyjątkową próżnością, jednak masz nawet ładną gębę. Nie byłoby więc w porządku, nie móc jej już oglądać. - Znów rozległ się cichy zgrzyt, ostrze zniknęło, a Arasaadi skubnęła usta mężczyzny swymi ustami, po czym odchyliła się w tył, ponownie robiąc między nimi nieco miejsca.
-Czym by było życie, bez odrobiny ryzyka, prawda?- spytał ironicznie Raetar pochylając głowę i czubkiem języka przesuwając powoli po szyi Arasaadi, smakując jej skórę.- Twój sztylet rzeczywiście byłby groźny. Ale mój żywiołak też jest. Niemniej masz rację... zginąłbym.

Skłamał. Zginąłby bowiem tylko wtedy, jeśli zdołałaby go zabić jednym mocnym ciosem i od razu zakończyć jego żywot. W innym przypadku rana natychmiast zaczęła by się leczyć, a żywiołak dokonałby reszty. Ale... Raetar nie widział powodu by zdradzać wszystkich swoich atutów. Mag zerknął na wyeksponowany dekolt złodziejki mówiąc.- Ale też, dla niektórych widoków warto zginąć, prawda?
- Hmmm... to dosyć kontrowersyjne podejście do pewnych spraw. -
Odparła, opierając się bardziej plecami na krześle, i zakładając rękę na rękę, przez co jeszcze bardziej wyeksponowała, co do wyeksponowania było.
- Co się zaś tyczy Meggy, nie myślałam o takiej możliwości. Choć w sumie to wszystko to bardziej przypuszczenia i gdybanie, w sumie nic na nikogo nie mamy poza domysłami...
-Tak to bywa. Musimy być cierpliwi i czekać na ruch przeciwnika.
-rzekł czarownik nadal blisko kobiety i nadal pochylony. Zerkając to na jej twarz, to na dekolt spytał.-A ty, kogoś byś wybrała na... hmmm... potencjalnego zdrajcę?
- Będziesz tak nadal nade mną stał, gapiąc się jak sroka w gnat, czy może sobie ponownie usiądziesz? -
Uśmiechnęła się do niego uroczo - Co zaś do...”kandydatów”, to naprawdę niemal każdy by się chyba nadał.
Raetar usiadł naprzeciwko kobiety i dolewając wina spytał. -Foraghor też? To nawet... ciekawa teoria.
Po czym zmienił temat.-Nie ma się też co dziwić memu spojrzeniu, umiesz zaznaczyć swoją urodę, gdy jest ku temu okazja. Jeśli można spytać, skąd pochodzisz?
- Ty też nie jesteś całkiem zielony w tych sprawach... -
Arasaadi napiła się ponownie wina, znad kubka wpatrując się w Raetara swymi błękitnymi oczami - Może cię to zaskoczyć... pochodzę z Sembii, choć tam w sumie tylko dorastałam, i po wyruszeniu w świat już ani razu tam nie zawitałam.
-Też wychowałem się w Sembii, choć moja rodzina stamtąd nie pochodzi. I też opuściłem ten kraj, gdy dorosłem.-
odparł z cierpkim uśmiechem Raetar popijając swe wino.-Można powiedzieć więc, że jesteśmy krajanami. Zakładam, że nie powinienem pytać czemu opuściłaś dom rodzinny?
- A to nie jest wielka tajemnica... -
Kobieta zrobiła podobną minę do niego - Napaskudziło się w młodości, to nie pozostało nic innego jak brać nogi za pas - Wzruszyła ramionami.
-A co planujesz czynić po tej wyprawie ? Z tym całym bogactwem jakie jest... do zdobycia?- spytał Raetar bardzo często i mimowolnie zbaczając wzrokiem z jej twarzy na dekolt.
- No jak to co... nacieszyć się wygodami ile się da, może w coś zainwestować, by nie roztrwonić wszystkiego do miedziaka... a ty? - Przez drobny moment pokręciła się w krześle - Bo pójdę po szal... - Pogroziła mężczyźnie palcem.
- Ja? Hmm... Ja wrócę do mego...cóż... zamczyska. Nie wiem jak reszta naszej dzielnej drużyny, ale ja nie potrzebowałem pustego tytułu, by poczuć się szlachcicem.-odparł z ironicznym uśmieszkiem Raetar.-Jeśli cała nagroda będzie się składała tylko ze złota, to cóż... Przyda mi się wynająć kogoś do towarzystwa i ochrony zarazem w drodze powrotnej nad Morze Księżycowe.
- Tytuł nie zaszkodzi, jak to się mówi, od przybytku głowa nie boli, a...
- Arasaadi nie dokończyła, zza ściany izby Raetara bowiem, oprócz stłumionego chrapania Foraghora, do ich uszu dobiegły bowiem i nagle... jęki rozkoszy Yenica.
Jasnowłosa zamrugała oczami, po czym parsknęła śmiechem.
-Hmm... tak... Wygląda na to że paladyn woli czyny od... słów.- rzekł z uśmiechem Raetar sięgając do butelki wina i wypełniając kubki resztą jej zawartości.-Nie dziwię się mu. Córki karczmarza wyglądały na całkiem ładne.
Zerknął na Arasaadi dodając.- Oczywiście, nie wytrzymałyby konkurencji z twą urodą, lady.
Spojrzała na niego, mrużąc oczęta. Znów napiła się wlanego wina, po czym ledwie zauważalnie przesunęła górną wargą po dolnej, skubiąc w ten sposób na moment własne usta.
- Inteligentny, przystojny, bezczelny, i do tego jeszcze amant - Podsumowała Samotnika wśród uśmieszku - Całkiem interesujący okaz... a wino się kończy. I może przydałaby się jakaś mała zagryzka...
-Owoce może?-
Samotnik wstał od stołu, pocierając podbródek.- Ta karczma powinna mieć jakieś jabłka w kuchni.
Czarownik skłonił się i ruszył w kierunku drzwi. A stojący niczym posąg żywiołak nagle ożył.-On musi chodzić za mną. Niemniej ja zaraz wracam.
- Będę czekała niecierpliwie -
Łotrzyca mrugnęła do Samotnika.

Raetar ruszył w kierunku kuchni po drodze mijając salę jadalną i najbardziej nieporadną parę jaką napotkał w życiu. Aż dziw że ona była kapłanką Sune, a on... dojrzałym mężczyzną. Oboje mogliby się wiele nauczyć od Daritosa i Meggy. Nie był to jednak jego problem, bowiem udawał się do kuchni po jabłka. W sumie z grzeczności i uczynności bardziej. Nie wypada bowiem odprawić z pokoju kobiety, która tak dalece się wyszykowała, że porzuciła na ten wieczór bardziej praktyczny styl ubierania, na rzecz bardziej kobiecego.
Tam zaś napotkał gospodarza tego przybytku, co również zdziwiło Raeatara. Nie powinien już spać w łóżku z żoną?
-Macie tu jakieś jabłka?- spytał bez ceregieli.
- Jaaabłka? - Powtórzył wyraźnie podpity Rothegar - A są jakba, są i gruszki, i kartofle, marchewka i inne takie duperele. - Roześmiał się.
-Jabłka i gruszki wystarczą.- stwierdził krótko Raetar i kierowany ciekawością spytał.- A gdzie... żona?
Bo też dziwnym było widzieć karczmarza wyraźnie na bani. Zazwyczaj druga połówka zwykła pilnować trzeźwości swego mężczyzny. Przynajmniej tak było w innych karczmach, które odwiedzał w swych wojażach.
- A bo ja wiem? - Karczmarz wzruszył ramionami - Pewnie zaś się gdziesz szlaja, suka...
-Nie jesteście zbyt udanym małżeństwem, co?-
spytał mimochodem Samotnik, po czym wzruszył ramionami dodając.- Nie bardzo ma się chyba, gdzie szlajać zważywszy na to, że to karczma na bezludziu. Ale nie po to tu jestem. Tylko po te owoce.
- Szlaja się pewnie po izbach, nadstawiając dupy któremuś z was. -
Wyjaśnił Rothegar, po czym pociągnął naprawdę porządnie z flaszki, wypijając chyba z pół zawartości. - Co mnie więc twoje cholerne gruszki...
Raetar wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po kuchni licząc, że natrafi na jakieś świeże owoce. Nie bardzo się dziwił biedakowi. Ale też i nie współczuł. Jego żona, jego problem, jego sprawa. Szukana przekąska leżała zaś na wierzchu, w jednym z płytkich koszy... a karczmarz kompletnie nie przejmował się już Raetarem, nawet nie spoglądając w jego stronę. Siedział z przymkniętymi oczami, zaciskając dłonie na flaszce...
Raetar zabrał kosz, skinął na pożegnanie głowa i ruszył w drogę powrotną nie przejmując się ani karczmarzem, ani parką w głównym pokoju. A za nim, tak cicho jak tylko potrafi kupa kamieni wysokości człowieka, podążał żywiołak.

Samotnik wrócił więc do swej izby, gdzie... Arasaadi czekała, tak jak ją zostawił, siedząc przy stole, z nóżką założoną na nóżkę. Nic się nie zmieniło podczas jego nieobecności, może poza drobnym faktem, jaki był lekko ściągnięty pantofelek na jednej ze stóp kobiety, którym to jasnowłosa lekko wachlowała na stopie, czyniąc to najwyraźniej chyba z nudy.
- Myślałam już, że sam coś musiałeś upichcić - Uśmiechnęła się.
-Nasz gospodarz się upił, jego żona... hmmm... puszcza się z jednym z członków naszej dzielnej drużyny. Sam więc musiałem szukać, wolisz jabłuszka czy gruszki?- spytał Raetar, gdy żywiołak stanął z boku już zamknietych drzwi. Samotnik podchodził powoli do stolika, pytając z pozorną nonszalancją w głosie.-Albo... inne rozrywki?
- Myślę, że na początek... -
Wyraźnie podkreśliła tonem te słowa - ...gruszka będzie w sam raz - Powiedziała, i pochwyciła jedną z nich z koszyka, po czym bezpardonowo wgryzła w nią swe ząbki, a sok obficie skapnął jej po brodzie, lądując na dekolcie.
- Ojej - Arasaadi teatralnie wywróciła oczami, po czym palcem zebrała stamtąd owy sok, i wyjątkowo kokieteryjnie oblizała go bezwstydnie przez Raetarem.
- A winka już nie ma? - Szepnęła, niby zawiedziona.
-Jeszcze trochę zostało...- rzekł w odpowiedzi Samotnik podsuwając swój kubek kobiecie i mrużąc oczy uśmiechnął się ironicznie.- Moja droga Arasaadi, stosujesz zagrania poniżej pasa. Gdyby tu był Foraghor zamiast mnie, ubrania już by fruwały w powietrzu. A i... jak wspomniałem naszej kapłance. Ja też nie jestem dżentelmenem.
Napiła się wina, i ponownie ugryzła gruszkę, obserwując mężczyznę przymrużonymi oczkami.
- Naprawdę? I ciekawe co mi zrobisz... - Szepnęła prowokującym tonem.
- Skoro chcesz wiedzieć.- Samotnik sięgnął do sakiewki i wyjął z niej pierścień. Zamienił ten pierścień z innym noszonym na palcu. I wsunąwszy go wykonał ruch dłonią, jakby ją zaciskając, a łotrzyca poczuła jak jej lewa pierś delikatnie jest ugniatana przez... niewidzialną dłoń. Raetar przesunął dłonią w górę i wykonał drobny gest, a zapięcie sukni tuż przy szyi Arasaadi rozpięło się. -Może i jestem szlachcicem, ale nie wyznaję rycerskich zasad.
- Och!
- Kobieta jęknęła króciutko, zaskoczona, gdy niewidzialna dłoń pomasowała jej pierś, po czym uśmiechnęła się dosyć... drapieżnie. Gdy zaś “magiczny pomocnik” sprawił, iż jej zapięcie sukni przy szyi zostało odpięte a materiał opadł w dół, już mając ukazać dwie mięciutkie wypukłości, jasnowłosa przytrzymała szybko owy skrawek sukni dłonią, nie pozwalając na ukazanie skrywanych walorów.
- Ojej, przecież ja tu przyszłam porozmawiać? - Zamrugała wielce teatralnie oczkami, drocząc się z Raetarem na całego.

A za ścianą, gdzie z całą pewnością już od dawna rozgrywały się niezłe harce, pojawiły się nowe, dosyć nietypowe odgłosy. Rozległo się bowiem coś, co można było porównać do... cichego ni to siorbania, ni to mlaskania, połączonego z chichotami. Co ta trójka tam wyprawiała?

Niestety Raetar nie potrafił spoglądać przez ściany, ani też nie miał ochoty ładować się do czyjejś sypialni bez zaproszenia. Za to... ruszył dłonią mówiąc.- A czyż nie rozmawiamy?
I suknia Arasaadi zaczęła się przesuwać w górę odsłaniając łydki i docierając do kolan.- Czyż nie dyskutowaliśmy na temat tego co... mógłbym zrobić?
Po czym uśmiechnął się nieco łobuzersko.- Pozostaje pytanie, co ty teraz zrobisz?
- No wieeeeesz... mogłabym znowu sztyletem powywijać albo co...
- Arasaadi wciąż migała się, czy i może przeciągała dalszy rozwój spraw, o ile w ogóle do takiego miało dojść. Spokojnie sięgnęła po kubek z winem i ponownie się napiła, i wyglądało, iż wypiła już do dna.
- Mogłabym zaproponować to i owo, albo i zrobić, ale przecież to ty tu mnie teraz uwodzisz, czyż nie? - Uśmiechnęła się.


-Trudno to nazwać uwodzeniem.- zaśmiał się w odpowiedzi Samotnik, gestem dłoni strącając z jej nogi pantofelek, który wisiał na palcach jej stopy.-Uwodzeniem byłyby kwiaty, serenady, ckliwe historyjki. To co ja robię... cóż, jest bardziej... rozbieraniem niż flirtem, nieprawdaż?
Samotnik wstał i podszedł do kobiety, kucnął przed Arasaadi i wędrując dłonią po jej odsłoniętej łydce spytał.-Jakież więc są twe... oczekiwania, milady?
- Serenady i ckliwe historyjki, to bardziej dla jakiś wielce och i ach księżniczek, niż dla mnie przystojniaczku -
Minimalnie zsunęła swą dłoń w dół, przez co i materiał sukienki, zasłaniający piersi, przesunął się ku podłodze o kilka centymetrów.
- Bardziej niż oczekiwania, mam...warunki - Uśmiechnęła się rozbrajająco.
-Warunki? No to zacznijmy te... negocjacje.- odparł w odpowiedzi Samotnik, ciekaw co też jasnowłosa kusicielka wymyśli. Gdzieś w głowie słyszał ciche głosy przekonujące go, że to całe przedstawienie Arasaadi, miało na celu właśnie tą chwilę.
Dłoń jasnowłosej pochwyciła dłoń Samotnika, po czym przesunęła ją po nodze z łydki, przez kolano, aż na ciepłe udo, pod minimalnie już zasłaniające co trzeba fałdki sukienki.
- Niech te kamienie wyjdą, inaczej nie będę potrafiła - Powiedziała, na moment odrywając wzrok od twarzy Raetara, i przenosząc go na żywiołaka.
To... trochę orzeźwiło Samotnika, wzbudzając pewne podejrzenia. Ale ciekawość... no i pokusa wdzięków Arasaadi, były silniejsze. Żywiołak posłuszny swemu panu, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, zamykając je za sobą i blokując wyjście własnym ciałem.
Raetar pieszczotliwie wodząc dłonią po skórze ciepłego uda jasnowłosej spytał.- Co... teraz?

- Teraz to dopiero sobie porozmawiamy... - Szepnęła, zrzucając drugi pantofelek ze stopy, oraz delikatnie zabierając dłoń Raetara ze swego uda. Wstała, ciągnąc go za sobą w górę za koszulę na torsie, po czym zarzuciła mężczyźnie ręce na szyję, odsłaniając oczywiście już całkowicie co innego. Lekko ruszyła w tył, kierując się wraz z nim w stroną łoża.
-Uważaj... tam bywam bardzo, gadatliwy.- mruknął mag pozwalając się ciągnąć do łóżka i wędrując spojrzeniem po krągłościach Arasaadi.
Łotrzyca zamruczała na te słowa, niczym najprawdziwsza kotka, a po chwili wylądowali już na pościeli, gdzie Raetar znalazł się na jasnowłosej, niemal natychmiast obejmującej go nogami.
-Naprawdę... dzika z ciebie kociczka, co ?- rzekł Samotnik, ściągając z siebie koszulę i odsłaniając tors. Nachylił się i wędrując ustami po jej piersiach szeptał.- Można by sądzić, że... właśnie to był twój cel tej nocy. Cóż... postaram się by było warto.
Dłoń samotnika wsunęła się między uda kobiety, nadal okryte materiałem sukienki. Raetar się uśmiechnął, nie wyczuwając pod palcami żadnej kobiecej bielizny.- Widzę, że przewidziałaś jak się skończy nasza rozmowa?
- Wcale...że nie...
- Cicho zaprotestowała, kierując dłońmi jego twarz ku swojej szyi, drżąc na całym ciele pod dotykiem i pieszczotami mężczyzny.
- To... to całkiem inaczej... mmmmm... - Jęknęła od harców jego dłoni.
- Przyszłaś tutaj w wyjątkowo... kuszącej sukience, pachnąca wprost z kąpieli.- mruczał Raetar całując usta Arasaadi i palcami pomiędzy jej udami zapoznając się z najbardziej intymnymi obszarami jej ciała. Raz energicznie, raz delikatnie, pocierając pieszcząc, uczył się jej reakcji na każdy dotyk.- Przyszłaś... bez bielizny, kusząc... bo pragnęłaś znaleźć się w mych ramionach. Pragnęłaś poczuć w sobie... mnie, twoje ciało nie kłamie Arasaadi.
- Za... dużo...już...rozmawiasz -
Powiedziała z uśmiechem w przerwach między pocałunkami, łapiąc przy okazji i oddech. Wplotła dłonie w jego włosy, po czym obdarzyła go namiętnym pocałunkiem, włączając i do zabawy język...
Druga dłoń maga nadal pieściła Arasaadi poniżej brzucha, gdy pierwsza sięgnęła do piersi.
Całując i pieszcząc kochankę Samotnik na chwilę zapomniał się w tej chwili całkowicie oddając się jej nastrojowi. Ale potem, znów się odezwał.- Nadal zbyt wiele mamy... na sobie, wiesz?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego, rozluźniła nogi, po czym zaczęła go z siebie lekko spychać.
- To trzeba coś z tym zrobić - Przymrużyła oczka.
Samotnik stanął przy łóżku i wędrując spojrzeniem po leżącej na nim kobiecie, zaczął się rozbierać. Pas, buty, spodnie... kolejne części garderoby lądowały na ziemi, gdy po chwili prezentując owację na stojąco rzekł żartobliwie.- Niemniej nie zrobisz ze mnie Daritosa... i mam nadzieję, że nie staniesz się drugą Meggy. To by było straszne.
Położyła się na boku, podpierając głowę ręką, po czym wpatrywała się w rozbieranki Raetara z szelmowskim uśmieszkiem, w pewnym momencie nawet lekko przygryzając wargę...


- Teraz gadasz głupoty. -
Powiedziała, po czym przekręciła się na brzuch, i zaczęła lekko, i figlarnie, machać stopami. Jej sukienka znajdowała się obecnie mocno zmięta gdzieś w okolicach pasa, pozwalając i Raetarowi podziwiać nowe widoki...
-Może dlatego, że moja cała krew odpłynęła w dół?- rzekł żartobliwie czarownik siadając tuż obok niej i nachylając się ku jej pośladkom. I po chwili Arasaadi poczuła pocałunki i wędrówkę języka na swej zgrabnej pupie.
Zachichotała. Tak po prostu zachichotała, gdy zaczął pieszczoty jej pośladków. Powodów mogło być kilka...
- Wiedziałam, że i w tym nie jesteś zielony - Podłożyła swe ręce pod głowę, kładąc ją na nich, a Samotnik był całkowicie pewien, że i przymknęła oczy, skupiając się na wrażeniach dotykowych.
-Przyznaję... Miałem okazję się uczyć podczas moich wojaży.- mruczał Samotnik wędrując ustami po jej pośladkach coraz śmielej i coraz lubieżniej. Palce maga znów zanurkowały w wilgotne miejsce kobiety, tym razem wyciągając wnioski z poprzedniej nauki i skupiając się na jak najsilniejszym pobudzaniu jej zmysłów przy każdym ruchu.
Arasaadi zajęczała przeciągle pod wpływem jego pieszczot, a przez jej ciało przeszły dreszcze. Wypięła bardziej w stronę Raetara pupę, domagając się więcej i więcej, jednocześnie zaczynając cichutko pomrukiwać.
- Nie bądź wstrzemięźliwy, poznaj całe me ciało. - Szepnęła.
Mag przesunął spojrzeniem po leżącej na brzuchu Arasaadi i śmiejąc się dał klapsa w jej wypięty tyłeczek. -Po prostu liczysz na darmowy masaż pleców, co?
- Masaż będzie później.
- Oznajmiła pewnym tonem, po czym zaczęła się nieco wiercić - To może odwrócę się na plecki...
-Ty wiesz... jak mnie kusić.
- rzekł z uśmiechem Raetar, masując kolistym ruchem dłoni pośladek złodziejki, czekając aż zrobi to co powiedziała, i gdy już leżała przed nim, nagusieńka i gotowa na wszelkie figle, wzrok Samotnika spoczął na pewnym, niby błahym szczególe, jakim był...wytatuowany motylek(!) tuż obok jej kobiecości.
Raetar musnął palcem ów tatuaż, po czym nachylił się i językiem pieścił raz jedno raz drugie udo kobiety, coraz bliżej motylka, coraz bliżej miejsca którego ów tatuaż strzegł.
Usta i język maga dotarły do jej kobiecości, dotykając ją delikatnie i pieszczotliwie... zbyt delikatnie. Samotnik wyraźnie z nią się droczył.
- Heeeeeeeeej - Zaprotestowała wesołym tonem Arasaadi - To gilgocze...
-A to ?-
Czarownik objął rękoma uda jasnowłosej i wtulił twarz między jej uda. Język zanurzył się we wnętrzu kobiecości Arasaadi. Zaczął się wić i poruszać, pieścić jej najbardziej intymny zakątek. Z razu delikatnie, potem intensywniej i mocniej z każdą chwilą.
Najpierw pojękiwała cichutko i spokojnie, próbując coś nawet powiedzieć, nie potrafiła jednak dobrać chyba odpowiednich słów, wijąc się pod pieszczotami, i targając palcami pościel. Pojękiwała coraz głośniej i głośniej, a jej uda zaczęły drżeć wśród miłosnych spazmów...
- Taaaaaaaak! - Krzyknęła w końcu niemal, nie zważając na miejsce i porę.
-Widzę... że ci się podobało... ale to dopiero początek.- mruknął Raetar całując brzuch dziewczyny wokół którego była już tylko wymiętoszona szmata, będąca kilka minut temu kuszącą suknią. Raetar wędrował ustami po jej brzuchu, aż do piersi, które na moment całkowicie skupiły jego uwagę. Pieścił je pocałunkami, miętosił mocno dłońmi ocierając się o jej podbrzusze czymś... sztywnym i twardym. I nie był to sztylet, choć czasem tak to też określano.
- Mmhmmm - Przytaknęła, całując go namiętnie, nie szczędząc przy tym języka, podczas gdy jedna z jej dłoni powędrowała w dół, chwytając męskość Raetara, i zaczynając tam rytmicznie ową dłonią poruszać.
Samotnik jęknął czując palce jasnowłosej zaciskające się na jego wrażliwej części ciała i dokonującej jeszcze mocniejszego jej pobudzenia. Cmoknął wargi Arasaadi mrucząc.- Może zamiast masować, wolałabyś... ujeździć? Czy też sama wolisz być ujeżdżana?
- Mogę chętnie pojeździć, ale konik nie będzie aż tak brykał? -
Uśmiechnęła się.
-Konik... może trochę pobrykać, ale...- Raetar przesunął językiem po szyi kochanki.- zapewniam, że będzie to przyjemna przejażdżka.
- Połóż się więc na plecach ogierze. -
Powiedziała jasnowłosa, przesuwając się na bok.

Raetar posłusznie położył się na plecach, podpierając się jednak łokciami i wędrując spojrzeniem po ciele Arasaadi, która zerkając na jego podbrzusze orientowała się, że nadal robi na nim duże wrażenie. Jasnowłosa lekko się uśmiechnęła, po czym lubieżnie przejechała języczkiem po swych ustach, jednocześnie usadawiając się na Samotniku. Pochyliła się do niego, kolejny raz smakując jego ust, a zręczna dłoń zniknęła na moment w dolnych partiach ich ciał, po czym w końcu wśród przeciągłego jęku nadziała się na jego pulsującą męskość. Znalazł się w niej jednym płynnym ruchem, doznając cudownego uczucia, gdy kwiat Arasaadi objął go z każdej strony...
-Przy... jemni...eee...- słowo w ustach Raetara zmieniło się w westchnienie, gdy się połączyli ze sobą. Jedna dłoń zacisnęła się na pupie kochanki, jakby zachęcając ją do gwałtownych ruchów biodrami. Druga ręka opierając się dłonią o łoże podpierała tors maga, gdy Samotnik docisnął swe usta do bujnych piersi, siedzącej na nim kochanki i żarliwie je całował.
- Mmmmm... och tak... - Wymruczała Arasaadi, zaczynając poruszać się rytmicznie na Raetarze, dłońmi przyciągając jego głowę do swych piersi. Samotnik powoli tracił kontrolę nad sytuacją, powoli całkowicie zatracał się w rozkoszy, pieszcząc wargami i językiem dwie słodkie półkule do których był przyciskany. Dłonią to masował, to lekko uderzał w pośladek “ujeżdżającej go” kochanki zachęcając ją do “szybszego galopu”, co ta też wnet pojęła, i uczyniła, popychając go na plecy, po czym opierając swoje dłonie na jego torsie, z przymkniętymi oczami, zaczęła poruszać się coraz szybciej i szybciej. Równie szybko zaczęła i oddychać, a wśród rytmicznych uderzeń jej pupy o jego biodra pojawiły się i pazurki, drapiące go po klatce piersiowej. Zbliżali się do szczytu ekstazy, dwa splecione ze sobą ciała, wijące się w miłosnym tańcu. Ocierające się o siebie i dyszące. W końcu Raetar jęknął i dociskając Arasaadi mocno do siebie, zadrżał mocno szczytując. Tego mu było trzeba, zwłaszcza po porażce z Zinn.
Kobieta jęknęła przeciągle tuż po nim, odchylając głowę mocno w tył, a dłońmi przecinając powietrze, niczym jakaś tygrysica. Drżąc przez dłuższą chwilę pochylała się coraz bardziej i bardziej ku niemu, by w końcu położyć się na swym kochasiu, wtulając nosek w jego szyję. Gdzieś spomiędzy pukli niedbale przysłaniających jej twarz, rozległ się pełen zadowolenia pomruk.
- Mmmm, tego mi było trzeba... - Wtuliła się w niego.
-Ale wiesz... że bywam nienasycony...i że mogę teraz... bo ja wiem.. zaciągać cię do łóżka przy byle okazji. No i... to jeszcze nie koniec tej nocy?- rzekł żartobliwym tonem Raetar dłońmi masując pośladki i plecy wtulonej w niego kobiety.
- Myślisz, że tak łatwo da ci się mnie zaciągnąć? - Zachichotała - I można by się spierać, kto kogo teraz tu... - Ziewnęła - ...a że noc młoda, to jak dla mnie wyjątkowo dobra wieść. - Pocałowała go w policzek, a palce dłoni figlarnie błądziły to tu, to tam, po jego męskości.
- Ale chwilkę odsapnijmy, no i zaschło mi w gardle... - Dodała.
-Tu i teraz... to niewątpliwie ty uczyniłaś wiele, bym się na ciebie rzucił. I...-Samotnik nie dokończył całując drapieżnie usta Arasaadi. I drżąc pod dotykiem jej palców. Obce myśli znów spierały się w głowie maga próbując odbić sobie niedawne zagłuszenie przez żądze.- strój i uśmieszki i brak bielizny. Omotałaś mnie.
- Och gdzież bym śmiała naszego lidera tak omotać... -
Ukąsiła go delikatnie ząbkami tuż obok ucha, jednocześnie dłonią szukając kołdry.
Po czym głaszcząc dziewczynę po głowie spytał.-Ale do kuchni po wino to tym razem... razem. Co byś się tu nie nudziła.
- Do tej pory nudy tu nie było. -
Szepnęła w odpowiedzi.
-To co robiłaś, jak mnie nie było w pokoju?- spytał z zaciekawieniem Samotnik dając klapsa tulącej się do niego kobiecie.
- Oczywiście intrygowałam... - Tym razem ugryzła go już w ucho.
Samotnik ujął dłonią delikatnie pierś złodziejki i masując oraz ugniatając szeptał.- I co z tych twych intryg wyszło moja droga? Wiemy oboje, żeś cięta na Wulframa.

Arasaadi już miała odpowiedzieć, gdy w karczmie rozległ się dziwaczny, nieco stłumiony ryk, dochodzący gdzieś z dołu. Należał on chyba do Saebrineth, lecz nie był okrzykiem przerażenia, tylko bardziej brzmiało to jak ryk wściekłości, czy też może i krzyk bojowy? Elfka rozdarła się na całego, choć może i u niej był to efekt miłosnych uniesień?
Jak mocne one jednak być musiały, skoro tak się wydzierała?

-Co do... -zaklął pod nosem Raetar i rzekł do leżącej na nim kochanki.- Idziemy sprawdzić?
- Mhpfff -
Jasnowłosa mruknęła, najwyraźniej mało zainteresowana wizją opuszczenia ciepłego łoża - Jak tam chcesz...
-Nie chcę... -
mruknął czarownik masując pośladek Arasaadi.- Ale też nie chcę jutro zobaczyć Saebrineth martwej.
- To wracaj szybko -
Mruknęła z przymkniętymi oczkami, bezczelnie się uśmiechając. Oznaczało to chyba, że jasnowłosa zdecydowała już, i Raetar miał iść sam?
-A ty ze mną nie pójdziesz?- spytał Samotnik,choć w duchu już znał odpowiedź. Po czym zaczął się pospiesznie ubierać. Buty, spodnie.... koszulę i zbroję zamierzał sobie darować. Podobnie jak miecz, zamiast niego wybierając poręczniejszy rapier.
- No chyba, że nalegasz... - Oparła głowę na dłoni, przyglądając się, jak Samotnik się ubiera.
-Po drodze może się trafić okazja, na... ciekawe doświadczenia.- rzekł z uśmiechem czarownik i spojrzeniem wędrującym po ciele blondynki sugerował jakiego rodzaju doświadczenia ma na myśli.
- No niech będzie... - Wstała z łoża z lekkim uśmieszkiem, na drobny moment kusząco się przeciągając, po czym założyła wymiętoloną sukienkę, pantofelki sobie już darując.
- Masz dla mnie jakąś broń? - Spytała.
-Miecz lub rapier... w zależności co bardziej wolisz.- rzekł w odpowiedzi Samotnik.
- Oczywiście rapier - Mruknęła.
Mag podał szarmancko kobiecie lekki rapier o posrebrzanym ostrzu, po czym wsunął na rękojeść swego miecza jeden pierścień, zakładając drugi pierścień z sakiewki na palec.
Następnie ruszył ku drzwiom i otworzył je. Żywiołak już czekał by im towarzyszyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-12-2012 o 22:42. Powód: poprawki + uzupełnienie
abishai jest offline