Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2012, 20:54   #95
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Odgłos strzałów sprawił, że w głowach przyjaciół zaległy się przeróżne myśli. Jedni widzieli w tym łut szczęścia i długo oczekiwane ocalenie, a drudzy wręcz przeciwnie kolejne zagrożenie.

Mateusz należał do tej drugiej grupy. Nie zamierzał ryzykować, narażać się. Chciał to wszystko przetrwać i przeżyć. Cenił swoje życie. Tak mało doświadczył, tak dużo jeszcze miał do przeżycia. Wiele nie myśląc dobiegł do schodów i zatrzasnął klapę.
Sylwia i Elvira była bardzo zdziwione i zaniepokojone jego reakcją. Na domiar złego ledwo Orgix zatrzasnął klapę w piwnicy jakby ktoś zmienił całkowicie atmosferę. Nagły podmuch powietrza zgasił ostatnie ogarki świec i zapanowały prawie egipskie ciemności. Jedynym źródłem światła, był latarki z telefonów dziewczyn.
W tej ciemności zdarzyło się coś potwornego. Elvira zbliżyła się do oślepionej dziewczyny i zacisnęła dłonie na jej gardle.
Z zakneblowanych ust zmasakrowanej dziewczyny wydobyło się zduszone błaganie o litość. Elvira jednak nie słuchała. Coraz mocniej i mocniej zaciskała morderczy uścisk.
W tym momencie nic nie mogło jej już powstrzymać. Sylwia w słabym świetle telefonu widziała diaboliczny uśmiech swojej koleżanki. Uśmiech, który przyprawił ją o silny atak lęku i paranoiczne myśli. Do tej pory mogli udawać niewinnych. Teraz jednak wszystko stanęło na głowie i niespodziewanie weszli na drogę bez powrotu.
Po tym, jak oślepiona dziewczyna wydała ostatnie tchnienie w piwnicy zapanowała niesamowita cisza.

W uszach całej trójki dudniła cisza. Cisza, która z każdą sekundą przeobrażała się w dziwny melodię, czy raczej rytm. Rytm, jakby wybijany na jakiś bębnach.
W pamięci Sylwii pojawiło się nagle wspomnienie. Czuła i gdzieś świadomie wiedziała, że to wspomnienie wiąże się z tym miejscem. Siedziała, jak teraz w ciemnościach, a między nogami ściskała afrykański bęben. Wybijała, jakiś rytm który otaczał ją ze wszystkich stron.

Elvira i Mateusz ponownie ujrzeli twarz tajemniczego mężczyzny. Przypomnieli sobie, jak prowadzi on ich przez ciemny las wprost do ruin w którym teraz się znajdowali. Siedzieli na polanie przy ognisku. Mężczyzna coś im opowiadał. Nie potrafili sobie jednak przypomnieć, o czym. Wiedzieli jednak, że ta opowieść była bardzo intrygująca i ważna.

Wszystko skończyło się równie nagle, jak się zaczęło. Ciszę zastąpiły znajome okrzyki dobiegające zza zamkniętej klapy.

Piotr niczym hollywoodzki bohater towarzyszył w ostatnich chwilach Wojtka na tym świecie. Mówił rzeczy, jaki zwykło się mówić w takich momentach. Rzeczy, które nie przynosiły ani ulgi żywym, ani nadziei umierającym. Puste slogany, frazesy pozbawione treści i sensu. Nic jednak inne nie przychodził mu w tym momencie do głowy. Miał nadzieję, że Wojtek przeżyje. Jednak jego gasnący wzrok i litry jego krwi na dłoniach nie pozostawiały złudzeń - chłopak umierał i nikt już mu nie pomoże.

W tym czasie Andrzej krzycząc wyszedł z budynku. Kątem oka zauważył po lewej stronie uciekającą w las sporą watahę wilków. Z drugiej stronie polany zbliżał się w ich stronę jakiś człowiek. W słabym świetle księżyca Andrzej ujrzał ubranego niczym amerykański traper, czy inny Barry Grylls wysoki mężczyzna.
Na widok Andrzeja uniósł dłoń na powitanie i znak, że go zauważył.
- Hej! - krzyknął mężczyzna - Macie fart, że tędy przechodziłem. Razem, jakoś damy radę.
Słowa pocieszanie sprawiły, że Andrzej uwierzył w to, że tak właśnie będzie. Szybko jednak radość przyćmił fakt, że nadal nie ustalili wspólnej wersji wydarzeń związanych z okaleczonym, a teraz prawdopodobnie martwym mężczyzną. Myśliwy mógł szybko wyciągnąć zbyt daleko idące i pochopne wnioski, które mogły sprawić im dużo kłopotów.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline