Jako prawdziwe dziecko dziczy, ze zdobyciem kolacji nie miał żadnego kłopotu. Tak, też było i tym razem. Stek z koniny był już prawie gotowy. Wystarczyło go obedrzeć ze skóry, wypatroszyć, posiekać i upiec. Palce lizać. Puki co jednak trwała cześć artystyczna imprezy. Wolf przeładował kusze i podał ją w kierunku barda. - Masz. Strzelaj w konie, żadne nie może nam uciec, bo sprowadzi nam na głowy resztę klanu! -
Jako naczelny strateg i jedyny w tej zbieraninie trzeźwo myślący, stworzył plan działania i wydał innym instrukcje. Teraz wreszcie mógł zająć się tym, co lubił najbardziej. Zawył jak wilk i wyciągając miecz, ruszył dołączyć do imprezy, która rozpoczął krasnolud. Czuł, że wzbiera w nim szał. Miał zamiar pozwolić mu wybuchnąć, jak tylko pierwszy przeciwnik znajdzie się na długość miecza.
----------------------------------------------------------
19, 15 |