Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2012, 08:05   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wojna jest po to, by mężowie zbrojni łupy brać mogli.
Gdy bitewna zawierucha do końca umilkła Alex i jego kompani ze straży zajęli się tym, co z dobytku wszelakiego pozostało po czarowniku i tych, co nie do końca skutecznie chronili jego głowę i zadek. A trochę tego było - i z broni, i z pancerzy.
Podział zysków był prosty - jedna trzecia dla dowódcy, dwie piąte dla tych co z magiem się zmagali, tudzież wdów po tych, co nie przeżyli. Reszta dla pozostałych strażników szła, jeśli w walkach w mieście przeżyli. Co i tak w znaczną kwotę stanowiło i nikt nie narzekał.
Sobie zaś pistolet Alex zostawił, wraz z amunicją. Proch jedynie dokupić musiał, jako że to, co mieli, przeciw norsmeńskim korabiom zużyli.

Miło jest być bohaterem. Dzieci obsypujące cię kwiatami; nieznajomi, obsypujący cię gratulacjami i pochwałami i częstujący piwem w ilościach przekraczających możliwości zwykłego człowieka; panny, wdowy i mężatki obsypujące się całusami, rzucające ci się na szyję, i nie tylko.
Żyć nie umierać.

Ci, co znają dobrze życie wiedzą, iż nic nie może trwać wiecznie. Ileż można wypić piwa, ile panienek... hmmm... obściskiwać. A jeśli nawet to się człowiekowi nie przeje, to w końcu przyjdzie taki jeden, co mu się wydaje, że wszystko może i zaczynają się kłopoty.Szczególnie gdy ów ktoś ma rację i powiedzenie mu “nie” byłoby życiową pomyłką, może i ostatnią.
Wtedy faktycznie lepiej było zwinąć swoje manatki i ruszyć w drogę.
Szkoda co prawda było się żegnać z wygodnym stołkiem, tudzież z ludźmi ze straży obywatelskiej, ale jak mus, to mus...
No i papier Alex za pazuchę schował, pieczęciami opatrzony, na którym stało, iż w misji zleconej jadą, a nie oszustami jakowymiś są.

***

Nordland był krainą dość dużą i jeżdżenie to tu, to tam w poszukiwaniu jakiegoś tam Beeckerhoven, wydał się Alexowi pomysłem mało rozsądnym. Powiadają niektórzy, że koniec języka za przewodnika. Jeśli się zamierzało korzystać z takiej rady, to im szybciej, też lepiej. Innymi słowy - zanim się w ogóle wyruszy w drogę.

Nikt nie wiedział lepiej, gdzie co leży, niż urzędnicy, a w mieście, ostatnio, było ich więcej niż zwykle.
Na fali sławy, tudzież powołując się na otrzymane rozkazy, udało się Alexowi zdobyć kilka ciekawych informacji.
- Z Salkalten jedźcie na południe - mówił jeden z ‘wiedzących’ - aż dojedziecie do szlaku na Middenheim, potem ruszycie na zachód.
- Dotrzecie do Schuten i pojedziecie dalej prosto. Parę mil za Skjalberg skręcicie na południowy zachód, stale podążając szlakiem na Middenheim. Miniecie Luftberg i jakieś pięćdziesiąt mil dalej traficie do Beeckerhoven.
- Jakieś dwieście mil z okładem - dodał na koniec.

***

Garść złota w sakiewce, dobry koń, garstka zaufanych kompanów. Czy trzeba czegoś więcej?
Ktoś, kto dużo podróżuje, powie od razu, że parę drobiazgów z pewnością by się przydało. Jedzenie na kilka dni, jakieś picie. Trzeba było uzupełnić amunicję. No i jeszcze dokupić parę drobiazgów.
 
Kerm jest offline