Wydawało się, że wampir skończył już swoją przemowę. Nakazał Alninowi opuścić jego leże. Jednak ten zarządał jeszcze, by mógł zabrać ze sobą Arabellę.
- Co? Mój posiłek? Hahahaha, człowieku... Co?! Czekaj!
Coś się zaczęło dziać na górze. Nawet Alnin słyszał odbijający się echem wrzask przerażenia pochodzący od dziesiątek wampirów. Kilka wpadło nawet na dół i po chwili jego czułe nozdrza wychwyciły zapach pyłu i pleśni.
- Co jest, do cholery? Kogo przyprowadziłeś do mego leża, co?! - Wampir dopadł go z nienacka. Alnin nawet nie wyczuł ruchu, a o chwili szponiasta ręka zaciskała sie na jego szyi. - Nie... To nie tak... Nie mogłeś wiedzieć... Od tego czasu minęły setki lat. Słuchaj, jeżeli naprawdę jesteś po naszej stronie, odprawisz tego chłopaka albo zadbasz o to w inny sposób, ale on w żadnym wypadku nie może zacząć walczyć z wampirami. On może mieć geny Dzierżyciela Włóczni, proroka barbarzyńców, który zmiótł nasze armie z powierzchni ziemi. Ale, przecież ty nie wiesz, co to są geny. Wasza cywilizacja jest przecież równie prymitywna... Chodzi o to, że jest jego potomkiem. Dzierżyciel Włóczni nie został wybrany na to miejsce bez powodu. Moc, jaką objawiał pozwalała mu niszczyć nas samym dotykiem. A teraz pospiesz się i zabij go albo zabierz go stąd, cokolwiek. Możesz nawet zabrać tę kobietę.
Alnin poczuł, że ręka przemieściła się, chwytając go za ubrania. Następnie podniosła go, a jego ciało omiotły podmuchy wywołane ruchami skrzydeł. Stopy straciły kontakt z ziemią, a po chwili już znajdował się w tym samym korytarzu, z którego wcześniej spadł. Obok leżała dalej nieprzytomna Arabella.
__________________ "My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me." |