Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2012, 07:01   #131
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Przestało mu być chłodno.

Barwy świata przybrały szatę szarości. Wstał...

Wyprężył się i przeciągnął. Pazury naznaczyły wąskie ślady na śniegu.

Rozbrzmiał mu w jego głowie znany głos.

Biegnij! Mój płaszcz Cię okrywa. Nie wyczują Cię...

Wilk ruszył powoli. Chodził od jednej osoby do drugiej spoglądając i szukając brakujących pasażerów karawany. Zataczając krąg wokół obozowiska poczuł zapach uryny, unoszący się przy pobliskim drzewie.

Alnin...

Zwierzę jak po łańcuchu, poruszało się ostrożnie w stronę niknącego zapachu na głębokich śladach pozostawionych w śniegu...


Zapachy wzmocniły się, a Vernon w ciele Barrego zorientował się, że w pobliżu znajduje się więcej osób. Stąd, gdzie się znajdował, słyszał tylko niewielką częsć rozmowy. Słowa dobiegały go zniekształcone, lecz gdyby podszedł bliżej, zostałby zauważony - na stepie nie było zbyt wielu miejsc do ukrycia się i Barry i tak musiał leżeć w trawie.

Z tego co udało się wywnioskować Vernonowi, także z tego, co wcześniej powiedział mu Madara, Alnin jest Zaklinaczem jakiegoś demona o podobnym, zwierzęcym typie, tak samo jak grupa, z którą się teraz spotkał. Alnin z nimi rozmawiał i choć na początku wyglądało na to, że dojdzie do bójki, jak zwykle, kiedy stroną jest właśnie Alnin, to potem nastrój zrobił się przyjaźniejszy.

Przywódca zwierzołaków mówił o ich celu, lecz Vernon nie usłyszał wiele. W pamięci wyryło mu się słowo "Nienarodzeni", a także coś o jakimś rytuale. Przywódca mówił także o legionie i wampirach. Najlepiej zrozumiał ostatnią część rozmowy - Alnin najwyraźniej doszedł do jakiegoś porozumienia ze zwierzołakami, gdyż otrzymał od nich zadanie zdobycia pamiątki Arabelli. W dodatku zwierzołaki ostrzegły go, że w następnej wiosce spotkają dużą grupę wampirów!

Spotkanie najwyraźniej dobiegało końca, więc Barry oddalił się. Nim świadomość Vernona wróciła do jego własnego ciała, usłyszał jeszcze głos demona.

- Cokolwiek się stanie, nie wolno ci zabić tego człeka, z którym podróżujesz... Naszym celem jest ten, który wyglądał na przywódcę... Samemu nie dasz rady zaatakować całej grupy... A Twój towarzysz jest jedynym, który pozwoli nam odnaleźć nasz cel po raz kolejny... Przyciśnij go, żeby dowiedzieć się tego, co on sam się dowiedział. Pomóż mu w jego zadaniu. Pamiętaj o celu...
 
Issander jest offline  
Stary 15-11-2012, 07:15   #132
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Kolejny dzień nie przyniósł wiele nowego. Wraz z przemieszczaniem się na północ przybywało śniegu, a trawa robiła się coraz niższa, lecz nie na tyle, by robiło wam to jakąś różnicę. Od Światłości nie trafiliście na żadnych ludzi.

Chłopiec, który do was dołączył interesował się wszystkim na około. Miał jakieś pojęcie o Północy, wszak pochodził z niej, ale brak kontaktów z ludźmi sprawił, że nie rozpoznawał połowy przedmiotów, które mieliście ze sobą. Szczególnie interesował się waszą bronią. Sam miał jedynie procę i bardzo prymitywny nóż.

Był przy tym miły dla wszystkich, choć nauczył się unikać Alnina. Czasem nawet zdawał się nie rozumieć ironii i sarkazmu.

Jakiś czas po południu trafiliście na kolejną wioskę. Ta jednak wyglądała zupełnie inaczej od Światłości. Przede wszystkim, obecnie znajdowały się tu same zgliszcza.



Gregorius

Z tego co pamiętasz, znajdowała się tu jedna z lepiej prosperujących wiosek. Budowle były nawet częściowo kamienne, hodowano tu sporo zwierząt.

Wszyscy

W zasięgu wzroku macie kilkanaście hałup otaczających studnię. Kilku z nich towarzyszą zagrody. Wszystkie są spalone. Nie widzicie nigdzie mieszkańców... ani ich ciał.

--> Doc
 
Issander jest offline  
Stary 17-11-2012, 13:22   #133
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Pitu pitu

Chłopiec zdecydował się jednak iść, zdawał się wiedzieć co robi, na pewno miał dużo czasu na przemyślenia zanim trafiła mu się taka okazja. Chociaż z drugiej strony chyba niewiele wiedział o miejscu do którego zmierzali, podobnie jak ona sama. Z początku myślała że młodzieńcowi nie odpowiadało życie w wiosce i dlatego zdecydował się ją opuścić jednak szybko została wyprowadzona z błędu. On chciał głosić swoją wiarę! Nigdy nie potrafiła zrozumieć takich ludzi, być może dlatego że sama od początku swego istnienia była związana z istotą, której potężniejszych pobratymców uznawano za bogów? Nie miała jednak nic przeciwko temu by posłuchać kogoś szczerego i życzliwego dla odmiany od ciągłych obelg ze strony Alnina.

- Zapewne masz rację i próbowali by cię powstrzymać.- odpowiedziała chociaż wiedziała że pytanie tak naprawdę dotyczyło czegoś innego i chłopiec szukał u niej potwierdzenia słuszności swoich czynów, ale tego nie była w stanie mu dać, o tym musiał przekonać się sam w przyszłości. Tak to już jest, że w życiu trzeba podejmować decyzje mając jedynie mgliste pojęcie o konsekwencjach do jakich mogą doprowadzić.
- Mógłbyś mi powiedzieć kto przechodził przez wioskę przed nami?- zapytała bardziej by zmienić temat niż z faktycznej ciekawości.

***
Noc wbrew jej obawom upłynęła spokojnie, Alnin najwyraźniej nie zamierzał spełniać swoich gróźb, przynajmniej na razie. Inaczej by tak nie hałasował!

Dzień też nie zapowiadał się ciekawie, było tak samo zimno jak wczoraj i tak samo musieli brnąć przed siebie w śniegu… przynajmniej do póki nie natrafili na kolejną wioskę, a raczej jej zgliszcza. Przez chwilę po prostu stała patrząc.

„Cóż tu się stało? Czy to możliwe by pożar strawił całą wieś, a mieszkańcy pozbawieni swojego dobytku postanowili schronić się w sąsiedniej osadzie? Czy też najpierw zdecydowali się porzucić domy, a potem strawił je ogień?”- rozmyślała widząc oczami duszy rozszalałe płomienie pochłaniające zabudowania jedno po drugim, jakże chciałaby tu wtedy być by móc podziwiać potęgę żywiołu. Potrząsnęła głową by odegnać tę dziwną myśl i ruszyła między ruiny by poszukać śladów mogących wyjaśnić co właściwie się stało i czy mieszkańcy uszli z tego cało.
 
Agape jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:07   #134
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
W zasięgu wzroku macie kilkanaście chałup otaczających studnię. Kilku z nich towarzyszą zagrody. Wszystkie są spalone. Nie widzicie nigdzie mieszkańców... ani ich ciał.

Ruszył bez wyjaśnień. Odłączył się od kompanii. Zamierzał rozejrzeć się w owych zgliszczach, bowiem właśnie w tej wiosce miał spotkać jakoby ponownie kogoś z długimi kłami. Wystarczyło go tylko odnaleźć i przekabacić, bądź raczej uświadomić, iż walczy się po tej samej stronie. Nie widział, która część tego planu mogła okazać się trudniejsza, wszak bywa różnie.

Gregorius odwrócił się do reszty grupy i rzucił z opanowaniem w głosie.

- Tu powinna być dobrze funkcjonująca osada. A mamy zgliszcza. Za daleko na armię, a bandycinie odważyliby się zniszczyć całej wioski. To musiało się stać niedawno. - ruszył powoli w głąb osady, obnażając miecz. - Cokolwiek to zrobiło, prawdopodobnie ciągle tu jest.

Arabella jako pierwsza ruszyła między zgliszcza, gdy nagle przechodząc obok jednego z domów nagle zniknęła reszcie drużyny z oczu z niewielkim hukiem. W miejscu, gdzie stała, widać małą dziurę.

Kobieta powoli doszła do siebie. Znajdowała się w jakiejś piwnicy, od której odchodziły korytarze. Reszta jej grupy mówiła o czymś takim w Highmarket, najwyraźniej więcej osad na Północy wykorzystywało podziemia jako schronienie przed mrozem i wysokim śniegiem. Gdzieniegdzie drewniana konstrukcja była nadpalona i to właśnie dlatego się pod nią zapadła. Ale to, co jako pierwsze rzuciło jej się w oczy (i w nozdrza) było “zawartością” pomieszczenia, czyli sześcioma ciałami powieszonymi za nogi. Oprócz tego była tu jeszcze jakaś istota, tylko trochę przypominająca człowieka. Miała szarą skórę i wyłupiaste oczy. Teraz spoglądała na leżącą Arabellę z kąta...

Tymczasem Alnin poszedł w innym kierunku. Krótkie rozeznanie w ruinach jednego z budynków wystarczyło, by zauważył właz prowadzący do podziemi.

Widząc że Arabella nagle i niespodziewanie znikła pod poziom gruntu, Exardesco rzucił się biegiem w jej kierunku. Dopadł do dziury, i krzyknął w głąb niej

- Nic ci nie jest?

Ruszyła chcąc przyjrzeć się bliżej jednemu z zawalonych budynków w nadziei, że może uda jej się wywnioskować coś ze zgliszczy, choćby to jak dawno miał miejsce pożar. Całkiem możliwe że nie będzie tego w stanie sama ocenić, ale nie była przecież sama, kto jak kto ale demon ognia na pożarach powinien się znać, może jej coś szepnie? Zastanawiając się tak szła powoli w wybranym kierunku, w życiu by jej do głowy nie przyszło, że grunt może się pod nią zapaść, niemniej stało się. Zaskoczona runęła w dół.

Oszołomiona rozejżała się w okół, w pierwszej chwili nie uwierzyła w to co widzą jej oczy, ale zapach nie mógł kłamać, nagły skurcz targnął jej wnętrznościami, o mało nie zwymiotowała. Patrzyła w wielkie ślepia nie wiedząc jak powinna zareagować. Usłyszała jak ktoś staje na krawędzi otworu, spojrzała w górę, płatki śniegu opadły na jej twarz. Dopiero teraz poczuła ból poobijanego przy upadku ciała.

- Nie, chyba nie... ale nie jestem tu sama.- odpowiedziała Gregoriusowi ponownie koncentrując wzrok na tajemniczej istocie. Spróbowała się podnieść. Chciała wierzyć że to nie to stworzenie zabiło wieśniaków i powiesiło ich tutaj, ale to byłaby chyba zbytnia naiwność z jej strony.

Bestia obnażyła swoje zębiska w pełnej krasie i z wizgiem rzuciła się na Arabellę. Kobieta zdążyła się podnieść do tego czasu, ale nie wyciągnąć broni. Światło padające z dziury w stropie nie było zbyt silne i Arabella nie była w stanie powiedzieć, co znajduje się w korytarzach, ale jeżeli jest tu więcej tych istot, z pewnością usłyszą odgłosy, jakie wydaje ta stojąca przed nią.

Wampir atakował na oślep i zejście z drogi jego atakom nie było zbyt trudne - zwłaszcza, że kobieta pamiętała to, co mówili jej towarzysze o ich zachowaniu i uwielbieniu do samobójczych ataków. Jednak gdy pojawi się więcej przeciwników, sytuacja szybko stanie się bardziej niebezpieczna.

Dziwna istota szczerząc kły natychmiast rozwiała wszystkie wątpliwości Arabelli co do swoich zamiarów. Kobieta ledwie zdążyła się podnieść, a już musiała wykonać unik, na szczęście nie było to szczególnie trudne. Korzystając z okazji wyszarpnęła miecz z pochwy. Czyż to nie właśnie o czymś takim słyszała w domu burmistrza? To był wampir? Jakoś inaczej je sobie do tej pory wyobrażała, chociaż nie, nigdy nie wyobrażała sobie wampirów. „Ogień!”- nieco już zirytowany demon przerwał ciąg jej myśli . „Ach tak ogień, no przecież, tamte panicznie się go bały!”- natychmiast sobie przypomniała. Celując czubkiem trzymanego w jednej ręce miecza w pierś stwora, wyobraziła sobie jak kilka cali nad jej drugą dłonią formuje się niewielka kula ognia już niemal czuła jej kojące ciepło. To powinno dać jej przewagę w tym starciu.

Demon odpowiedział na jej wezwanie i przywołał ognień nad dłonią Arabelli. Wampir jednak wykorzystał chwilę skupienia przeciwnika by rzucić się do ataku. Nadziewając się na wycelowany w siebie miecz, objął kobietę rękoma, blokując także prawą rękę trzymającą miecz. W chwili, gdy dosięgnął go także ogień, wgryzał się już w szyję swojego celu.

Jednak najwyraźniej poczuł gorąco i płonące ubrania, gdyż po chwili rozluźnił uścisk, odskoczył i zaczął motać się po pomieszczeniu, oświetlając je.

Arabella czuła się słabo. Ugryzienie nie było głębokie, wampir chyba nie chciał jej zrobić krzywdy... Kręciło się jej w głowie. Teraz bestia rzucała się po całym pomieszczeniu i Arabella mogła dostrzec w korytarzach ślepia kolejnych. Na razie nie zbliżały się, widząc płonącego pobratymca. Po chwili nawet trzymanie miecza było trudne. Ankarian wspominał coś o paraliżującym jadzie, przypomniała sobie Arabella. Potem upadła na ziemię. Zanim straciła przytomność, poczuła jeszcze, że jest gdzieś niesiona...
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:11   #135
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gelid miał plan przeczesać wioskę, jednak jak zwykle ostatnio musiał swój plan zmienić. Wszystko przez to, że Arabella wpadła w jakiś otwór. Białowłosy nie miał pojęcia, dlaczego, ale czuł, że powinien to sprawdzić. Gdy najemnik podszedł do otworu, usłyszał głos Arabelli mówiący, że nie jest tam sama.

-Szlag!- Zaklął białowłosy- Wyciągamy ją z stamtąd, to zbyt niebezpieczne by była tam sama.- Gelid nie potrafił powiedzieć czemu, ale czuł się nieco odpowiedzialny za Arabellę, najchętniej wskoczyłby do otworu za nią, nie wiedział jednak czy nie połamałby sobie nóg, lub nie zrobił czegoś podobnego, a taki na pewno by się Arabelli nie przydał.

Gelid i Gregorius stali nad dziurą. Nie zdążyli jednak niczego przedsięwziąć, gdyż po chwili kobieta odsunęła się, znikając im z oczu, a w dziurze mignął im atakujący wampir, choć akurat Gelid nie miał jeszcze przyjemności spotkania z tą istotą.

Tymczasem Gelid i Gregorius zamarli nad dziurą w ziemi.

- No co tak stoicie jak kołki? - krzyknął Nikt. - Zróbcie coś! Wasi towarzysze chyba zeszli do podziemi. Idę za nimi!

Gregorius spojrzał na Gelida przez sekundę, a następnie wzruszył ramionami i wskoczył w dziurę. Miał zamiar sprawdzić co się dzieje. A może i co nieco zamieszać we wszystkim.

Gelida nieco zdziwiło zachowanie, nowego w końcu towarzysza, uznał jednak, że skoro człowiek który jest z nimi dopiero chwilę, idzie ratować Arabellę, to on, Lodowy wąż, nie może być gorszy. Białowłosy wskoczył do dziury zaraz po Gregoriusie.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:12   #136
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Bez dłuższego mędrkowania spróbował otworzyć właz, o ile w ogóle się dało go otworzyć. Nie marnował czasu nawet na poprawienie ton ekwipunku na plecach. Na resztę nie zwracał uwagi, choć słyszał, że coś tam na zewnątrz się działo.

Gdyby udało mu się otworzyć, zapewne prowadzące do podziemi wrota, planował wpierw nasłuchać, a potem wywąchać możliwe zagrożenie. Dopiero następną czynnością było by wskoczenie do środa z obnażonym żelazem. O ile była by ku temu sposobność, zamknąłby właz za sobą, ot by nie nabawić się potencjalnego ogona.

Ankarian miał zamiar od razu ruszyć dalej, nie przejmując się spaloną wioską. Jednak inni musieli mieć inne plany, wiec po prostu się zatrzymał i postanowił poczekać. Jego uwagę przykuło zachowanie Alnina. Dziwnym wydawało mu się, że najmita tak bez powodu postanowił przeszukiwać wioskę. Gdyby to był ktoś inny, mógłby w to uwierzyć, ale nie w tej sytuacji. Już miał ruszyć za Alninem, ale coś się stało. Wydawało mu się, że coś słyszał i chwilę później zobaczył, jak nowy pobiegł do dziury, której przed momentem tam nie było. Skoro ktoś poszedł to sprawdzić, zdecydował, że sam pójdzie za najmitą. Wolał mieć pewność, że niczego on nie kombinował.

Vernonowi cały czas krążyły po głowie słowa Madary.

Nie może zabić Alnina. W gruncie rzeczy, nigdy to nie było jego celem. Ale współgranie z nim... Z tym może być problem.

Jednak sytuacja nadarzyła się sama.

Gdy weszli do pokrytej zgliszczami wioski, Alnin odłączył się od reszty grupy i ruszył w tylko sobie znanym kierunku, osiągając niedługo potem właz do podziemi.

Vernon postanowił wykorzystać sytuację. Ruszył za najemnikiem, który właśnie otworzył właz i nasłuchiwał czy na coś w podziemiu natrafi.

Alnin wyczuwał ten sam dziwny, przypominający wilgotne katakumby zapach, który czuł już wcześniej w Highmarket. W podziemiach z pewnością były wampiry oraz było ich więcej, niż w mieście. Oprócz tego wyczuwał też delikatny zapach trupów i dość silny pożogi. Jednak z tej pozycji nie widział zbyt wiele - tutaj, gdzie gleba była mniej kamienista, tunele były położone głębiej. Zaryzykował i zszedł po drabinie - w piwnicy panował półmrok, lecz nie była ona zbyt duża. Alnin nie dostrzegł w niej żadnego przeciwnika. Wychodziły z niej dwa korytarze, jeden prowadzący mniej-więcej w kierunku Arabelli, drugi zaś w przeciwną stronę. Vernon i Ankarian weszli za nim.

Ankarian od początku miał złe przeczucie. Kolejne podziemne tunele. W poprzednich natknęli się na wampiry, więc tutaj mogli spotkać coś jeszcze gorszego. Ostatnim razem trzymanie się z tyłu mu pomogło, więc tym razem też postanowił, że tak zrobi. Zszedł po drabinie na samym końcu i rozejrzał się. Nic, przynajmniej na razie.

- Uważaj, bo znajdziesz tu coś cennego. Chyba, że szukasz grobu, wtedy to miejsce jest idealne - powiedział do Alnina, nawet nie patrząc w jego kierunku.

- Racja. - Odwrócił się do mężczyzn, próbując zbytnio nie afiszować się z brzeszczotem w dłoni. W międzyczasie baczył by nic nadbiegającego z korytarzy nie zaskoczyło go od tyłu, a wiedział i czuł, iż coś się tam czai. Najlepszym dowodem mogłyby być odgłosy starcia dobiegające z któregoś wyjścia. - Choć pewności nie mam czy przypadł wam on do gustu. Cóż by był to za niefart gdyby przyszło tu sczeznąć dla któregoś z nas. - Jak zawsze jego wypowiedzi przesiąknięte były sarkazmem. Przenosił spojrzenie z jednego kompana na drugiego śmiejąc się pod nosem.

Nie stanowiło to tajemnicy, iż czekał, aż któryś z nich popędzi z pomocą dla potworzycy bądź jako pierwszy zapragnie odwiedzić drugi korytarz. Istniała i trzecia możliwość - każdy będzie oczekiwał na ruch tego drugiego czy trzeciego.

- Daruj sobie sarkazm. I równie dobrze możesz schować swój miecz. Niepowywijasz nim w ciasnej podziemnej piwniczce. Więcej szkód zrobisz sztyletem.

Vernon sam swojej broni nie wyciągnął. Dłonie jednak trzymał na rękojeściach. Odwrócił głowę w stronę korytarza, z którego dobiegł ryk. Stamtąd, gdzie wpadła niedawno Arabella.

-Chyba powinniśmy pomóc. To w twoim interesie, żeby Arabelli nic się nie stało, nie mylę się?

Vernon spojrzał proto w oczy Najemnikowi. Nie było w tym wzroku agresji.

Zupełnie zapomniał o pomniejszej misji jaką mu powierzono. Niemniej jednak skoro nadarzyła się sytuacja zmuszony był z niej skorzystać. Jednakże to rodziło potok pytań. Czy nie zaprzepaści szansy na rozmowę ze starszym wampirem? Czy wkupienie się w łaski potworzycy uda się? I wreszcie, skąd jeden z kompanów wie o jego zadaniu? Jak udało mu się dowiedzieć o jego rozmowie? Jaki miał w tym interes?

Westchnął z rezygnacją, po czym rzucił: - Mylisz się - zaczął wolno - różnicy w tymże nie ma, czy to żywa to truchło. - W każdym bądź razie łatwiej było okraść członka drużyny niźli stado wampirów. Zauważalnie zastanowił się, westchnął ponownie i rzucił się ku korytarzowi, z którego dobiegały odgłosy potyczki. Był skupiony i gotów do ataku.

Alnin ruszył korytarzem, a za nim Ankarian. Vernon po namyśle uznał, że lepiej będzie nie zostawać samemu w takim miejscu.

Korytarz ciągnął się znacznie dłużej niż powinien. W niemal całkowitych ciemnościach niewiele mogły dojrzeć nawet wyczulone oczy Alnina, który prowadził. Mimo to wydawało się, że wiedzą, dokąd idą.

Wreszcie zobaczyli lekką łunę, która z początku zdawała się przywidzeniem. Piwnica, do której wpadła Arabella była tuż przed nimi. Alnin wyczuł jej zapach... i po chwili spadał. Vernon i Ankarian usłyszeli huk, najwyraźniej znajdowało się tu zejście do drugiego poziomu piwnic. Nie zdążyli oni jednak zainteresować się towarzyszem gdyż w słabym świetle mignęła im jakaś postać.

- Za tobą... - powiedział głos, który słyszał jedynie Vernon - jak do tej pory tylko w swoich snach.

Vernon od razu jak usłyszał ten głos wyrwał sztylety z pochew i dynamicznie odwrócił się w stronę, zrywając ziemię pod butami od pędu. Zamarł skupiony wytężając zmysły.
Stał tak patrząc się w ciemność.
Adrenalina buzowała w jego żyłach niczym falami palącego się wzburzonego morza. Nic nie widział.
Pomocy... Wilkołak wrogiem wampira... Wilcze oczy... Daj mi wilcze oczy, bo posiekają mnie w ciemności na dzwonka...
Stał spięty i nasłuchiwał. Wytężał wzrok jak mógł. Czekał. Strach spływał mu wielkimi kroplami potu po plecach. Seriami wyuczonych oddechów opanowywał strach i obmyślał działanie. Póki mógł.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:16   #137
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Alnin podniósł się. Ciemności jakie tu panowały były nieprzeniknione. Za to zapachy były wyjątkowo intensywne - głównie zapach krwi. Ale wyczuwał też zapach kobiety. Czy to możliwe, że była tutaj? Nie miał czasu się nad tym zastanowić, bo w jego głowie rozległ się niski, chrapliwy głos.

- Kolejna ofiara od moich sług... Lecz jak to się stało, że nie jesteś nieprzytomny? Czyżby udało ci się przedrzeć przez nie i dotrzeć tu o własnych siłach, podróżniku? Tym gorzej dla ciebie, ale będę musiał pamiętać o tym, by je odpowiednio ukarać... Haha, wkrótce ty też tego doświadczysz, gdy tylko staniesz się jednym z nich, tak samo, jak ta kobieta...

Pojął w lot kim był właściciel głosu. Czy to właśnie nie jego poszukiwał?

- Gdybym tylko miał sposobność - wystękał podnosząc się - jęczałbyś o łaskę miast śmiał. Jednakże - podjął po chwili, gdy tylko upewnił się czy mógłby się przyzwyczaić wzrok do gęstego mroku - można rzec, iż bogowie ci dziś sprzyjają. Przybywam jako posłaniec - urwał. Rozmowa jaką z nimi przeprowadził, nie była wystarczająca chociażby na to by nadać im przyzwoite miano. - Posłaniec wrogów waszych wrogów. To jest przyszłych sprzymierzeńców. Takich jak ja, bo skoroś wyższy wampir to i bez trudu wyczuwasz kim że jestem.

Dyskretnie namacał nogą położenie własnej klingi. Zostawił ją jednak na miejscu stwierdziwszy, iż leży tuż obok pełnego plecaka. - Tedy mamy propozycję. - Rzucił by ukryć dźwięk dobywanej zza pleców załadowanej kuszy. Gdyby zaszła taka potrzeba strzelałby kierując się zapachem. Ponadto z kuszą w dłoniach czuł się jak gdyby pewniej.

- Jaką propozycję? Zabawne, jak mało wiesz... Po cóż tu przyszedłeś?

- Walczymy po tej samej stronie.

- Ech... Na razie żyjesz tylko dzięki mojej cierpliwości człowieku, więc nie wystawiaj jej na próbę. Gdy się nie wie, o czym mowa, to równie dobrze można siedzieć cicho. Z nikim nie walczę. Po co tu przyszedłeś? Po informacje? Negocjować, bym dołączył do tego żałosnego “Legionu”? Nie ma mowy, bym podporządkował się gadom!

- Psia krew. Jakiż znów legion? Czyżby wampiry były aż tak głupie? Mózgi im pogniły? Podporzątkować? To inni mogą podporząkować się tobie. Wystarczy jeno, iż przyłączysz się do nas, zwierzołaków. Rzeknij co wiesz, a razem sprowadzimy tegoż arcydemona. Tedy każdy z nas dostanie to co należy mu się od zawsze. Potęgę, władzę, siłę. Owe gady będą podporządkowane nam - dokończył z satysfakcją.

- To nie jest możliwe. Nie biorę udziału w tych beznadziejnych walkach. Jaką w ogóle masz pewność, że demon po przywołaniu i ci Nienarodzeni będą chcieli z kimkolwiek dzielić się władzą?

- Zawsze możesz zdać się na los i czekać. Czekać, aż ludzie ubiją nas wszystkich. Wampirów i zwierzołaków. Ciebie i mnie, bowiem ludzie zawsze znajdą sposób. Jeśli polegną wrócą liczniejszą grupą. A nastanie to wkrótce... jeśli się do nas nie przyłączycie.

- Widziałem w życiu wystarczająco wiele, by wiedzieć, jak działa świat. Jak na razie radzę tu sobie całkiem dobrze, jak widzisz... Dlaczego nie pójdziesz męczyć któregoś z innych wampirów?

- Jak na razie. Jak na razie - powtórzy złośliwie chichocząc. - Jesteś reliktem. Innych już prawie nie ma. A ludzie już tu przybyli. Są tam, na górze. Lada chwila znajdą i ciebie. Potem twych pozostałych pobratymców. Wybiją wszystkich, gdyż mają sposób, moc. Zaś ja jeno chciałem ci pomóc. Jeśli nie chcesz tej pomocy to odejdę. Potem przyjdą tamci.

- Przyjdą, a ja będę gotowy. Chcesz czegoś jeszcze?

- Łudź się - prychnął. - Tak. Informacji. Informacji o owym artefakcie. Oczywiście - ponowił po chwili. - Nic za darmo. Rzeknij co wiesz, a ja odprawię tych na górze i nie będą cię już niepokoić. Mało, lecz natenczas więcej dać nie mogę. Rzecz jasna zmieni się to gdy już demon zostanie przyzwany.

- A więc szukacie naszego miecza...? Ha, można się było tego spodziewać. I pewnie jestem jedynym, który będzie skłonny zdradzić jego położenie? Hm... trudno, i tak się wam nie uda. Nasza cywilizacja stoi... stała powyżej was, prymitywów. Nie ma szans na to, że uda wam się wydostać miecz z najlepiej chronionego miejsca. Równie dobrze mogę podzielić się informacjami. Dlaczego nie? Mówisz, że pozbędziesz się ludzi, którzy przybyli do tej wioski?

- Ileż razy to słyszałem - odrzekł znudzonym głosem. - A ludzi owszem, spróbuję się pozbyć.

- Dobrze. W takim razie chyba najlepiej będzie, jeżeli zacznę od samego początku. Starałem się mniej więcej zorientować w sytuacji. Wygląda na to, że po naszej cywilizacji nie ma już śladu w tym świecie. Był czas, gdy te tereny były o wiele cieplejsze. Istniały tu cztery wspaniałe państwa, a z nich nasze było największe i najpotężniejsze. Lecz klimat zaczął się oziębiać. Wreszcie zostaliśmy zmuszeni do zejścia pod ziemię. Zbudowaliśmy wspaniałe, wielkie miasta. W tym czasie na powierzchni pojawili się inni mieszkańcy, barbarzyńcy, lecz z czasem ich hordy rosły w siłę. Nasza cywilizacja była zła w pełnym znaczeniu tego słowa z waszego języka, choć nie jest to coś negatywnego. Życie pod ziemią a także ciągły wpływ potężnej i mrocznej magii ostatecznie zmieniły nas w wampiry, choć działo się to pod koniec naszej ery i z tego co słyszałem obywatele innych państw przeszli inne przemiany. Wojna wybuchła, ponieważ porywaliśmy barbarzyńców i czyniliśmy z nich niewolników, a także składaliśmy ich w ofiarach. Mimo przewagi ostatecznie zostaliśmy pokonani. Miecz i inne największe skarby naszego państwa zostały ukryte wraz z królem i nami wiele metrów poniżej naszej stolicy, w kompleksie zabezpieczonym najbardziej wymyślnymi pułapkami. Z braku żywności zapadliśmy w sen. Jednak ten kompleks został na nowo otwarty, co nas obudziło. Wyszliśmy na zewnątrz, by zorientować się w sytuacji. Nie było między nami króla. Udało się nam wydostać, ale powrót jest niemożliwy. Od tamtego czasu pozostali z moich braci współpracują z siłami, które teraz władają ziemiami, które kiedyś były nasze, lecz nie ja. Nic dziwnego, że nie zdradzili położenia miecza - to była dla nas prawdziwa świętość. Zwykła lojalność wobec nowego sprzymierzeńca nie sprawi, że zdradzą jego lokalizację. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego z nimi nie współpracuję? Wyszliśmy na powierzchnię kilka lat temu. Od tamtego czasu na nowo staram się zorientować w świecie. Nauczyłem się waszego języka... To wszystko sprawiło, że zacząłem się zastanawiać, czy nasza cywilizacja rzeczywiście była taka wspaniała. Zamierzam wyruszyć daleko stąd jak tylko poprawi się pogoda. Na razie utworzyłem wiele sług, które mi w tym pomogą - te wszystkie wampiry powyżej to tylko przemienieni mieszkańcy tych ziem i nie mają nawet ułamka mocy którą posiadam ja albo któryś z moich braci. Zdradzę ci położenie miecza, nic mnie już nie łączy z naszym zniszczonym państwem. Jeżeli uda ci się go wydostać - w co wątpię - to masz moje przyzwolenie na dzierżenie go.

- Gdzie on jest? - zapytał wolno by ostatecznie zdobyć to po co tu przybył. By w końcu odejść i położyć kres chęci rzucenia złośliwego komentarza mogącego wszystko zepsuć. By dobrnąć do końca irytującej opowiastki.

- W krypcie poniżej miasta, z którego wyszliśmy. Około dzień drogi stąd na północny wschód. O ile sobie przypominam, w okolicy była jakaś wioska.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:17   #138
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
O wampirach słów kilka

Jak sobie pewnie przypominacie, potwory w świecie Ostatniego Bastionu mogą być albo zwykłymi, albo magicznymi mutacjami. Przy czym zwykłe mutacje prezentują zdolności dostępne zwierzętom z prawdziwego świata, logicznie uzasadnione, a magiczne niekoniecznie. Oprócz tego, magiczne mutacje to najczęściej pojedyncze przypadki, a zwykłe mutacje mogą stworzyć gatunek, o ile są płodne.

W krainach, z których pochodzicie, można czasem usłyszeć legendy o wampirach. Są one bardzo podobne do historii z pradziwego świata, więc za dużo tu chyba nie trzeba dodawać. Wszystkie wasze postacie wiedzą, że wampiry nie mają odbić w lustrze, są czarowniczo uwodzicielskie, unikają białych róż i świętych symboli. Jest jeden problem - te wampiry, które spotkaliście, w niczym tych wampirów z historii nie przypominają.

Wasze postacie nie wiedzą, czy to są naprawdę wampiry, czy po prostu tak te istoty nazwał Ambasador w swoim dzienniku (specjalnie do tego czasu unikałem słowa “wampir” ). Być może nawet nie wierzą one w wampiry.

Wy zaś, jako gracze, możecie się domyślić, że wampiry z legend to istoty będące magicznymi mutacjami, pojawiające się bardzo rzadko, zaś wampiry które spotykacie to zwykła mutacja, z którą jeszcze Wasze postacie do czynienia nie miały ani o niej nie słyszały. Tak samo jest zresztą ze smokami, z tym, że o smokach jako gatunku Wasze postacie słyszały.

Jest oczywiście jeszcze trzeci typ wampirów. Gdyby ktoś miał demona, którego domeną byłyby “nietoperze” i “magia krwi”, no to myślę, że można by go nazwać wampirem tak samo, jak Alnina wilkołakiem.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:35   #139
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gelid i Gregoriusz wskoczyli do piwnicy, lecz po Arabelli nie było już tutaj śladu. Znajdowało się tam za to całkiem sporo wampirów, które najwyraźniej wyczuły zapach większej ilości ludzi i było przygotowane na atak. Powoli zaczęły ich okrążać...

Prośba Vernona została wysłuchana. Niewielka ilość światła, jaka tu się przedostawała, wystarczyła. Co prawda nadal nie widział zbyt dobrze, lecz w połączeniu ze wzmocnionymi innymi zmysłami wyczuwał kierującą się w ich stronę dużą grupę wampirów. Razem z ankarianem powoli zaczęli wycofywać się w stronę piwnicy, do której wpadła Arabella, a w której jak teraz wyczuwał znajdowali się Gregorius i Gelid.

Wzmocnione zmysły pozwoliły im ominąć dziurę, w której zniknął Alnin. Vernon nie dostrzegł w niej żadnej drabiny ani stopni, które umożliwiałyby wydostanie się.

Cała czwórka zebrała się w jednej piwnicy, stojąc plecami do siebie, gotowa odeprzeć atak, choć szanse na zwycięstwo z hordą wampirów nie były zbyt obiecujące.

Wtedy usłyszeli z daleka powoli narastający, odbijający się echem dźwięk. Ktoś krzyczał... i zbliżał się w ich stronę. Nagle z tego samego korytarza, którym przyszli Vernon i Ankarian do pomieszczenia wpadł Nikt z krzykiem na ustach. Wampiry wydawały się nieco zdezorientowane i tylko dlatego nie zaatakowały od razu. Gdy wydawało się, że chłopak zostanie za chwilę rozszarpany, zaczął z rozpędu okładać najbliższego wampira. Choć ciosy były absolutnie amatorskie i nie powinny wyrządzić takiej istocie żadnej krzywdy, wampir dosłownie rozpadał się w miejscach uderzenia. Z wizgiem bólu, który część z nich od razu skojarzyła z wampirem potraktowanym ogniem, rzucił się do ucieczki, jednak nie dopadł nawet drzwi, gdy postępujący rozkład zamienił go na proch.

Reszta wampirów wydawała się zdezorientowana, ale tylko chwilę zajęło im podjęcie decyzji o rzucieniu się do ataku. Cztery najbliżej strojące rzuciły się na niespodziewanego przeciwnika. Jeden wbił mu rękę w bok, trzy pozostałe wgryzły się w szyję, łydkę i ramię. I zaczęły się rozpadać na fragmenty, a te z kolei na pył.

Wampiry rzuciły się do ucieczki. Te, które właśnie straciły głowy w wyniku dziwnej mocy chłopca, wprowadzały przy tym jeszcze większy zamęt. Co więcej, inne wampiry, których dotknęły, także zaczęły odczuwać efekty tej dziwnej magii. Tymczasem jednak chłopiec upadł. Bądź co bądź ręka wampira przebiła go na wylot.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:46   #140
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Wydawało się, że wampir skończył już swoją przemowę. Nakazał Alninowi opuścić jego leże. Jednak ten zarządał jeszcze, by mógł zabrać ze sobą Arabellę.

- Co? Mój posiłek? Hahahaha, człowieku... Co?! Czekaj!

Coś się zaczęło dziać na górze. Nawet Alnin słyszał odbijający się echem wrzask przerażenia pochodzący od dziesiątek wampirów. Kilka wpadło nawet na dół i po chwili jego czułe nozdrza wychwyciły zapach pyłu i pleśni.

- Co jest, do cholery? Kogo przyprowadziłeś do mego leża, co?! - Wampir dopadł go z nienacka. Alnin nawet nie wyczuł ruchu, a o chwili szponiasta ręka zaciskała sie na jego szyi. - Nie... To nie tak... Nie mogłeś wiedzieć... Od tego czasu minęły setki lat. Słuchaj, jeżeli naprawdę jesteś po naszej stronie, odprawisz tego chłopaka albo zadbasz o to w inny sposób, ale on w żadnym wypadku nie może zacząć walczyć z wampirami. On może mieć geny Dzierżyciela Włóczni, proroka barbarzyńców, który zmiótł nasze armie z powierzchni ziemi. Ale, przecież ty nie wiesz, co to są geny. Wasza cywilizacja jest przecież równie prymitywna... Chodzi o to, że jest jego potomkiem. Dzierżyciel Włóczni nie został wybrany na to miejsce bez powodu. Moc, jaką objawiał pozwalała mu niszczyć nas samym dotykiem. A teraz pospiesz się i zabij go albo zabierz go stąd, cokolwiek. Możesz nawet zabrać tę kobietę.

Alnin poczuł, że ręka przemieściła się, chwytając go za ubrania. Następnie podniosła go, a jego ciało omiotły podmuchy wywołane ruchami skrzydeł. Stopy straciły kontakt z ziemią, a po chwili już znajdował się w tym samym korytarzu, z którego wcześniej spadł. Obok leżała dalej nieprzytomna Arabella.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172