Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2012, 11:21   #36
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Po chłopach wyraźnie było widać, że tracą trochę rozeznanie kogo słuchać. Z jednej strony ich wodza, który jednak nie budził wielkiego posłuchu wśród nowoprzybyłych, solidnie uzbrojonych gości. Z drugiej strony Franca, którego komendy świadczyły o tym, że zna się na rzeczy. Jednak, gdy chłop usłyszał co Maurer zamierza i że sam ma bramę otworzyć, wielkimi oczyma spojrzał na Franca, po czy w te pędy zaczął się ulatniać. Chyba poczuł, że przy takiej obronie, to on na pewno zginie. Kolejni za to słuchali słuchali von Halbacha, który również mądrze dyrygował.

Wtem brama trzasnęła, a do Wildbaum, przedzierając się przez dopalające się ciała innych atakujących, wdarło kilkunastu okropnych mutantów. Na czele znajdował się największy maszkaron. Znacznie przewyższający wzrostem każdego z ludzi, posiadający cztery ręce, koźla głowa i jaszczurzy ogon. Paskuda jakich mało! Niesiona ryknięciem swego wodza, cała horda z furią zaszarżowała na grupkę obrońców zebranych w centrum wioski. Chłopi, niezaprawieni w bojach, w większości stali przerażeni, cześć od razu rozpierzchła się rzucając do ucieczki. Oni już wiedzieli, że wioski nie ocalą… teraz mogli ocalić jedynie swe życie. I na tyle się zdały zachęcenia Imraka. Nie należało się im dziwić, gdyż nawet taki wojak jak Franc, który niejedno już przeszedł patrzył oniemiały na wielkiego zwierzoczłeka. Nogi się pod nim ugięły, a do głowy zawitała myśl pełna zwątpienia ~... jak temu łeb ujebać...~ stwór wyglądał znacznie groźniej niż czteroręczni słudzy nekromanty...

Cal splótł właśnie wiatry w magii, a w jego rękach uformowało się już żądło. Zebedeusz stał i patrzył na Franca, który się jednak nie poruszał żałując swej propozycji otwarcia bramy. Detlef ostatecznie wycofał się za plecy bliźniaczej trójki khazadów, która właśnie ruszyła do natarcia. Ramirez nie mógł, jak na razie, opanować dygoczącej ze strachu ręki, a do głowy zaczynały dochodzić mu myśli, że tylko ucieczka go ocali. Imrak za to już sobie wyobrażał, jak swą wielką dechy zdzieli ten kozi łeb. Stwór stał zaraz przed nim, na dodatek nie patrzył na niego, tylko w centrum wioski, skąd nacierały trzy khazady.
 
AJT jest offline