Widok był przerażający.
Horda zwierzoludzi wbiegających przez wyłamaną bramę. I ten czteroręki potwór, gorszy niż wszystko, co do tej pory Detlef widział.
Szlachcic cofnął się odruchowo. Nie miał najmniejszego zamiaru stać się pierwszą ofiarą czterorękiego okropieństwa. Po sekundzie jednak otrząsnął się z pierwszego wrażenia.
- Wracać! Do szeregu! - wrzasnął do uciekających chłopów. - Albo sam was zabiję! - krzyknął.
Nie było czasu, by pogonił za nimi i kopniakami skłonił do walki. Trzeba było zająć się tym, co było ważniejsze.
Detlef starannie wycelował i nacisnął spust.
Bełt pomknął w stronę domniemanego przywódcy zwierzołaków. |