Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2012, 17:57   #16
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- No no no... - przytaknął Redd z uznaniem. Ostatni raz taką ucztę widział dobre półtorej dekady temu, gdy powstrzymali pochód wielkiej orczej watahy, pomimo że rozkazy, w wolnym tłumaczeniu, brzmiały: dajcie się zaszlachtować, ale zajmijcie im przy tym jak najwięcej czasu. Dobre czasy...
No dobra. Klasnął w dłonie zastanawiając się jaki jest plan. Szybko go opracował.
Faza pierwsza: Pić.
Faza druga: Jeść.
Faza trzecia: Pić.
Faza czwarta do siódmej: Pić najsilniejszy alkohol jaki tu znajdzie, przetykając to jakąś zagrychą, by kulturalnie było.
Dopiero gdy takie małe coś z rudawym mopem na głowie mu się przypałętało.
- Czemu nas tak rozpieszczają? - burknęła Alma nie bardzo wiedząc jak się zachować
- Mamy zwyczajnie przesrane - rzucił wzruszając ramionami. Sanitariuszka spojrzała na niego, a on znów wzruszył wielkimi barkami. - Jest źle i komisarz już pracuje nad naszymi morale. Nie przejmuj się i świętuj. Drugiej takiej imprezy pewnie nie zobaczysz. - zatarł ręce i poszedł ucztować zgodnie z określonymi wcześniej wytycznymi.
- Děvka - zaklęła sama do siebie szpetnie i sama też weszła w lekki tłum by jeść, pić i bawić się.

- Spectoris i Landunder! Dwie planety na których można spotkać niezwykle potężne karabiny laserowe. Straszliwa moc przebicia, jednak są absolutnie nieprzydatne na lądzie, za to mogą strzelać pod wodą! Ha! Z odpowiednią modyfikacją można zaś na lądzie. Spory zasięg. Można zeń zrobić karabinek wyborowy. - kapelan zaczął opowiadać nakładając na swój talerz ryby - Nasz Archmilitant z takiego korzystał przez jakiś czas. Doskonale się sprawdzał.
- Tyle że potem Lord Kapitan zawiązał... parę znajomości i była większa dostawa... porządnego uzbrojenia. - odparł wikary w przerwach między kęsami.
- Tak. Dużo przedniej broni laserowej. My, świta znaczy zostaliśmy wyposażeni w boltery. Pierwsze co to z resztą duchownych pobłogosławiliśmy tyle boltów ile się dało. Mieliśmy wyczucie. Świeć Imperatorze nad duszami naszych poległych towarzyszy... - kapelan przełknął i złożył dłonie w aquilę - Braliśmy udział przy ataku na chaosycką barkę niewolniczą. Jej dowódca zdołał przyzwać demona, kiedy wpadliśmy na mostek. Przywołaniec pożarł swojego “pana”, a my poczęstowaliśmy go kanonadą święconych boltów. Wyparował wrzeszcząc potępieńczo. - Magnus nalał sobie do kubka trochę gorzałki i wzniósł go w górę - Za oręż wychodzący z pod ręki pobożnych rzemieślników! Niechaj służy nam niezawodnie jak najdłużej!
Obaj duchowni zajadali się i rozmawiali z każdym kto się przysiadł lub chciał posłuchać.

- Mara, to jest prawdziwe żarcie… - Głos Myszy był pełen nabożnej czci jakby właśnie zobaczyła któregoś ze świętych. Dookoła przy stołach setki głosów powtarzały podobny komentarz. Starsza gwardzistka nerwowo przełknęła, ile to już było, trzy, cztery lata odkąd miała okazję skosztować prawdziwego porządnego jedzenia? I gorzałka, prawdziwa, nie bimber robiony nie wiadomo gdzie, przez kogo i z czego.
- Mysza, na miecz Imperatora, czy my trafiłyśmy do nieba piechociarzy i nikt mi nie powiedział? – spytała Mara niedowierzając swoim oczom, cholera śniło jej się. Nie możliwe żeby dało się zorganizować taki bufet w warunkach bojowych… A jednak nie, wgryzła się w pajdę chleba leżącego przed nią, smakował jak przedsionek Raju. Mysza nachyliła się i drżącą ręką sięgnęła po pasztet, rozsmarowała go hojnie na swoim chlebie i również wgryzła się z błogim wyrazem twarzy. To przerwało tamy, obie dziewczyny zabrały się na poważnie za uzupełnianie tkanki tłuszczowej i cholesterolu w żyłach. Gdyby nie otaczała ich cała masa tak samo zachowujących się ludzi można byłoby pomyśleć, że jakieś dwie dzikie bestie właśnie powaliły zdobycz i starają się zjeść jak najwięcej nim inny drapieżca odgoni je od ofiary. Ale jedzenia nie ubywało, owszem niektórych rzeczy było coraz mniej ale na ich miejsce pojawiały się nowe. Mysza celowała głównie w zupy, przegryzając każdy łyk kęsem kiełbasy. Mara koncentrowała wysiłki na pasztetach i szynkach, nie pozwoliła jednak aby dzbanek z gorzałką minął ich kawałek stołu bez bliższego zapoznania z jego zawartością.
- Krzepkie. – sapnęła z uznaniem wychyliwszy kubek, zagryzła kawałkiem słoniny i nalała następny nim naczynie powędrowało dalej, nie martwiła się jednak, następne dwa już kierowały się w ich stronę, rozpięła nieco bluzkę, od alkoholu i jedzenia robiło się coraz cieplej. Akurat servitor przyniósł nową tacę z chlebem, schyliła się więc jakby coś jej upadło i przelała zawartość kubka do piersiówki ukrytej w bucie, nie miała zamiaru zmarnować takiej okazji. Porwała kolejny kawał żeberek tak gorących, że tłuszcz niemal skwierczał musiała się przy tym wychylić co sprawiło, że widać było więcej dekoltu niż regulamin uznawał za stosowne. Ale o to chodziło, bo gapiąc się na jej biust niewielu zwracało uwagę na jej towarzyszkę która sprzątnęła jedną z nieotwartych jeszcze puszek, ze stołu. Właściwie pewnie nie musiały się kryć, możliwe, że nikt by nie robił szumu o porcję „na wynos” no ale po co zrywać z dobrymi nawykami, a młoda też musiała zacząć ćwiczyć jeśli miała wyjść na ludzi. Wgryzając się w żeberka Mara zauważyła kilku starszych stażem gwardzistów kiwających lekko głowami ale nie było ich wielu, widać jej podopieczna miała talent.
- Wiesz co. – powiedziała Mysza między kęsami kiwając w stronę nowego komisarza. – Jeśli każda z jego jednostek miała taką ucztę powitalną to nie dziwię się, że nie musiał nikogo odstrzeliwywać. Chyba nie ma regimentu który by nie poszedł za nim pod ostrzał artylerii po czymś takim.
Mara zastanowiła się, gryząc dla odmiany kawałek twardego sera, był twardy i ostry w smaku, idealny do piwa które smakowało jak ambrozja, i przyznała dziewczynie rację, nawet największe świry w karnym legionie albo służbiści z Kreig korps po czymś takim myśleliby dużo cieplej o Turbodieslu. Co wobec reakcji dziewięćdziesięciu ośmiu procent Gwardzistów na słowowo „komisarz” zakrawało wręcz na cud. A poza tym, taka imprezka zdecydowanie dawała motywację do tego by skopać wrogom tyłek jak najszybciej, nawet jeśli następna taka uczta oznaczała kolejną kampanię. Podejrzewała, że jest to akcja podobna do starej metody „Dobry sierżant, zły sierżant” teraz widzieli jakie są korzyści z dobrego humoru nowego Komisarza, ale przy pierwszej obsuwie polecą głowy i to tak aby alternatywa w postaci szarży na drużynę marines Chaosu wydawała się spacerkiem do baru. Ale nie przejmowała się tym, roześmiała się na widok Myszy z policzkami wypchanymi jak u prawdziwego gryzonia i nalała dziewczynie gorzałki gdy ta spłoniła się słysząc powód. Gdy już zaspokojono pierwszy głód zaczęły się rozmowy i miejscami śpiewy, Mara rozluźniła się nieco po kolejnym kubku chwiejnej, taak to był dobry początek czegoś co pewnie niedługo będą przeklinać. Ale co tam, taki los gwardzisty.


- Ile żarcia… za dużo żarcia – powtarzał Rob w tych chwilach kiedy nie był zajęty wpierdalaniem i jedzenia i popijaniem go alkoholem jakby jutro miał już nie dostawać nic do jedzenia – ostatni raz kiedy tak mnie karmili to było chyba w domu u matuli jak się dowiedziała, że idę do woja.
Lucas zdradzał o wiele mniejsze zainteresowanie alkoholem ale nie odmówił sobie jednak spróbowania wszystkich potraw z mocnym nastawieniem na dobrze wypieczone mięsne kawałki popijane oszczędnymi łykami piwa i sporadycznymi toastami gorzałą z owoców Ploin.
- Niech służy długo i skutecznie na pohybel chaosytom!
Psyker podchwycił zawołanie kapelana, po czym w miarę możliwości przepchał się bliżej niego z zamiarem stuknięcia kubka z alkoholem.
- Ciekawe historie macie jak widzę w swoich rękawach, życie na statkach wśród gwiazd to ciekawe zajęcie jak widać, co zatem skłania was do schodzenia teraz na ziemię i lanie chaosu po mordzie ?
Kapelan uniósł swój kubek i stuknął się z psykerem.
- Wieczna krucjata, którą rozpoczął Święty Drusus, a która nie została przez niego dokończona, mój niosący destrukcję przyjacielu. - odparł spokojnie Magnus nie czując wobec Lucasa żadnych uprzedzeń - Wszędzie gdzie lecimy tępimy heretyków, czy to w przestrzeni czy to na nieznanych planetach. Właśnie dlatego mój przyjaciel z którym podróżowałem, postanowił skierować swój okręt tutaj, co bardzo mnie uradowało. Powstrzymanie tej inwazji to obowiązek, którego nie powinien odrzucać nikt komu na sercu leży los Imperium.
Tutaj duchowny upił spory łyk trunku.
- Jeżeli zaś chodzi o przyziemne sprawy to dla Koronus inwazja na Calixis jest tragedią. Zaburzenie dostaw do Footfall i Port Wander, które są najważniejszymi ośrodkami handlu w Ekspansji. Największe rody, które są w pełni samowystarczalne nie ruszą swoich tyłków i szukają jak najwięcej można zarobić na tej sytuacji. Na szczęście wśród RT wciąż są tacy, którzy podejmują z ochotą obowiązek obrony włości Imperatora.
- Szlachta - Lucas parsknął - zadufane w sobie gnojki, które myślą, że wojny wygrywają się same, a żarcie pojawia się na stole od pstrykania palcami i dzwonienia dzwonkiem. Śmieszni ludzie, chociaż wygląda na to wśród nich znajdzie się jakiś porządny człowiek którego później oni sami nazywają czarna owcą.
Psyker pokiwał głową.
- Ano jakby nie było to nasz obowiązek tylko wygląda na to, że zdecydowanie nie łatwy ale święty i słuszny.
Pociągnął solidny łyk z kubka.
- Wychodzi na to, że jesteśmy świętymi już za życia, bo jak to się zwykło mówić “święci naszych czasów noszą karabiny szturmowe i roznoszą słowa Jego swoimi nabojami“.
- “Słowa wystrzelone z boltera są zrozumiałe dla wszystkich” - dodał wikary
 
Stalowy jest offline