Czuła że coś się zmieniło, z początku nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, uczucie jednak narastało, coraz mocniej napierało na jej świadomość by wreszcie nią zawładnąć. Może to zmiana pogody, może coś złego obserwuje ją z ciemności, może… nie była już w stanie myśleć o niczym innym. Rozglądała się coraz bardziej nerwowo, jakby szukała przyczyny tego dziwnego niepokoju wszędzie dookoła, w otaczającej ją ciemności, pośród gwiazd na niebie, na własnych butach, w zmierzwionej sierści na zadzie Sznycla, wszędzie… niczego nie jednak nie znajdując. Całkowicie pochłonięta tym dziwnym rozgorączkowaniem nie słyszała słów Bruna, nie powoziła, a raczej trzymała lejce. Było coraz gorzej. Nie wytrzyma, nie wytrzyma już tego dłużej, zaraz oszaleje!
Nagle stało się, z wozu z naftą odpadło koło, mężczyźni zaczęli deliberować jak tu by je naprawić. Jacyż byli bezradni, żałośni w swej słabości. Nie zastanawiając się nad tym co robi zeszła z kozła odsunęła ich na bok i zrobiła to co powinno zostać zrobione, podniosła wóz. -Będziecie się tak gapić, czy pojedziemy dalej? – powiedziała zirytowana tym że zamiast się zbierać gapią się na nią jak na dwugłowe ciele. I wtedy zrozumiała…
Coś się zmieniło, zmieniło w niej samej, niepokój zniknął jak ręką odjął gdy pojęła co się stało. Była zarażona, a tym samym praktycznie martwa. O dziwo świadomość rychłej śmierci nie wywarła na niej większego wrażenia. Właściwie to straszna śmierć jaką zgotowali Gottriemu również była jej dziwnie obojętna. Lubiła go przecież, powinna coś czuć, czyżby i to było objawem choroby?
Machinalnie powitała Mierzwę i Alberta, przedstawiła się nowym członkom grupy, zamieniła z nimi kilka zdań zupełnie nie przywiązując wagi do własnych słów. Potem posiliła się i zadbała o to by i Róży nie doskwierał głód.
- Kilkudziesięciu mówisz… w takim razie lepiej będzie podróżować nocą, mniejsze szanse na to że nas dostrzegą.- odpowiedziała Moperiolowi, aprobując tym samym plan Johna.
- Odpocznijcie, ja pójdę nazbierać ziół. I tak miałam to zrobić. Pomogę Róży sporządzić miksturę, a potem wyruszymy. - oświadczyła kiedy Gigant wymienił wszystkie potrzebne rośliny i ruszyła. W okolicy mogło się czaić co tylko chciało, nie dbała o to, niepewny los dziewczynki również nie przyprawiał jej serca o drżenie. Jej umysł nigdy jeszcze nie był tak czysty i pozbawiony trosk jak w tej chwili. Chciała nazbierać ziół odkąd tylko wyruszyli, potrzebowali ich, na mikstury leczące a teraz także na odtrutkę, wreszcie trafiła jej się okazja. Zbada okolicę w poszukiwaniu zarówno jednych jak i drugich.
Ostatnio edytowane przez Agape : 05-12-2012 o 18:30.
|