Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2012, 16:59   #301
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Wszystko ładnie pięknie. Tylko klasztor oznacz życie. A przynajmniej szansę na nie. Droga więc musimy pokonać tak czy tak. Powiedz jakie zioła są potrzebne.-Jon wysłuchał i zapamiętał dokładnie.

Po czym wrócił do głównej grupy.
-Czy ktoś byłby wstanie znaleźć zioła-dokładnie wymienił listę-są potrzebne do odtrutki na truciznę jednego z ludzi szalonego Łowcy Czarownic. Ponoć, mieliście już z nim przyjemność. Cóż my też opóźniliśmy go chwilowo, koni będzie szukał godzinami. Jednak mała oberwała a i na przyszłe spotkanie antidotum się przyda.

Jeśli nie znajdzie chętnych. Poprosi o pomoc Alberta i zabierze Wieźdzmę na poszukiwania. Młot trzymając pewnie w ręku gdyby ktoś próbował go zatrzymać.
 
Icarius jest offline  
Stary 05-12-2012, 18:27   #302
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Czuła że coś się zmieniło, z początku nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, uczucie jednak narastało, coraz mocniej napierało na jej świadomość by wreszcie nią zawładnąć. Może to zmiana pogody, może coś złego obserwuje ją z ciemności, może… nie była już w stanie myśleć o niczym innym. Rozglądała się coraz bardziej nerwowo, jakby szukała przyczyny tego dziwnego niepokoju wszędzie dookoła, w otaczającej ją ciemności, pośród gwiazd na niebie, na własnych butach, w zmierzwionej sierści na zadzie Sznycla, wszędzie… niczego nie jednak nie znajdując. Całkowicie pochłonięta tym dziwnym rozgorączkowaniem nie słyszała słów Bruna, nie powoziła, a raczej trzymała lejce. Było coraz gorzej. Nie wytrzyma, nie wytrzyma już tego dłużej, zaraz oszaleje!

Nagle stało się, z wozu z naftą odpadło koło, mężczyźni zaczęli deliberować jak tu by je naprawić. Jacyż byli bezradni, żałośni w swej słabości. Nie zastanawiając się nad tym co robi zeszła z kozła odsunęła ich na bok i zrobiła to co powinno zostać zrobione, podniosła wóz.

-Będziecie się tak gapić, czy pojedziemy dalej? – powiedziała zirytowana tym że zamiast się zbierać gapią się na nią jak na dwugłowe ciele. I wtedy zrozumiała…

Coś się zmieniło, zmieniło w niej samej, niepokój zniknął jak ręką odjął gdy pojęła co się stało. Była zarażona, a tym samym praktycznie martwa. O dziwo świadomość rychłej śmierci nie wywarła na niej większego wrażenia. Właściwie to straszna śmierć jaką zgotowali Gottriemu również była jej dziwnie obojętna. Lubiła go przecież, powinna coś czuć, czyżby i to było objawem choroby?

Machinalnie powitała Mierzwę i Alberta, przedstawiła się nowym członkom grupy, zamieniła z nimi kilka zdań zupełnie nie przywiązując wagi do własnych słów. Potem posiliła się i zadbała o to by i Róży nie doskwierał głód.

- Kilkudziesięciu mówisz… w takim razie lepiej będzie podróżować nocą, mniejsze szanse na to że nas dostrzegą.- odpowiedziała Moperiolowi, aprobując tym samym plan Johna.
- Odpocznijcie, ja pójdę nazbierać ziół. I tak miałam to zrobić. Pomogę Róży sporządzić miksturę, a potem wyruszymy. - oświadczyła kiedy Gigant wymienił wszystkie potrzebne rośliny i ruszyła. W okolicy mogło się czaić co tylko chciało, nie dbała o to, niepewny los dziewczynki również nie przyprawiał jej serca o drżenie. Jej umysł nigdy jeszcze nie był tak czysty i pozbawiony trosk jak w tej chwili. Chciała nazbierać ziół odkąd tylko wyruszyli, potrzebowali ich, na mikstury leczące a teraz także na odtrutkę, wreszcie trafiła jej się okazja. Zbada okolicę w poszukiwaniu zarówno jednych jak i drugich.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 05-12-2012 o 18:30.
Agape jest offline  
Stary 06-12-2012, 14:05   #303
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol dokładnie wiedział o czym dziewczyna mówi. Jednak jak i ona nie potrafił tego wytłumaczyć… brak zwierzyny, a jednak wciąż uczucie, że jest obserwowany. Jego oczy nie potrafiły niczego dostrzec… czy mu się wydawało? Pewnie nie, jeśli Róza też to czuła. Nawet z pewnością nie, zbyt długo to wrażenie trwało, ale nie wiedział co zrobić. Łączył ze sobą fakty, łączył rzeczy, które mu nie pasowały… dziwne strzały… skąd i one?...Ktoś ich ovserwuje… ale kto i na co czeka? Gdzie zwierzęta? Gdzie ścierwojady? Nic mu w głowie się nie układała. Jedynie czuł śmierć… czuł, że śmierć się zbliża…

- Gdy wyruszymy pójdę pierwszy. Pójdę przed całą grupą – powiedział chłodno i spokojnie, a w jego głosie trudno było dostrzec jakiejś nadziei, optymizmu. Po tym krótki stwierdzeniu usiadł i wrócił do rozmyślań. Był zdecydowanie nieswój… inny niż zwykle… pełen pesymizmu.
 
AJT jest offline  
Stary 06-12-2012, 19:23   #304
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Nie. - sprzeciwił się głośno Vogel. - Żadnego rozdzielania się. Już to przerabialiśmy, mam przypomnieć, jak się skończyło? Was nie zatrzymuję - rzucił lekceważąco do nowo przybyłej dwójki - nie znam was, nie wiem, kim naprawdę jesteście i czego chcecie - i po prawdzie gówno mnie to obchodzi. Chcecie iść, droga wolna.
- My i zwierzęta potrzebujemy odpoczynku.
- kontynuował - Bez budzenia się co chwilę przez jakieś złudzenia albo karczmarza-ludożercę.
A jeśli rewelacje naszych cudownie ocalonych towarzyszy o łowcy są prawdziwe, to lepiej, żeby zastał nas tutaj, a nie na trakcie, gdzie będziemy całkowicie odkryci.
Zostańmy tu do brzasku. Wtedy ruszymy dalej. Jeśli nic nas nie zatrzyma, powinniśmy dotrzeć do klasztoru następnej nocy, pokonując większość drogi za dnia. To ma więcej sensu niż wyruszenie na dzisiejszą noc, której w obecnym stanie i z możliwą pogonią na plechach możemy nie przetrwać.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 06-12-2012, 19:24   #305
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy z ponurym wyrazem twarzy. Machinalnie gładził włosy małej Hanki, która leżała z zamkniętymi oczami. Była trupio blada.

- Będzie dobrze, mała - mruczał do niej cicho kozak. - Wyjdziemy z tego cały i żywi. W przeciwnym razie, po co ten świat miałby istnieć, nie? - próbował się uśmiechnąć, ale wyglądało to tak jakby gębę szczerzył stary wilczur.

- Nie pójdziesz w te lasy sama Elise
- zdecydował w końcu zabrać głos. - Sądzę, że w obecności Giganta i mojej masz większą szansę wrócić z ziołami.

Otrzepał spodnie z brudu i podciągnął koc pod brodę dziewczynce.

- Chodźmy, nie ma co mitrężyć czasu.


Na odchodnym zwrócił się szeptem do wiedźmy. Tak by tylko ona słyszała treść jego słów.

- Posłuchaj mnie, babo jago. Jeśli ją wyleczysz, przysięgam, że odszczekam com ci nawymyślał i puszczę w niepamięć dawne urazy. Nie pozwolę też by ktoś Cię skrzywdził. Sam prędzej polegnę. Ale jeśli zawiedziesz tę dziewczynkę i ona umrze, poznasz kozaczą zemstę. Wprost z mroźnych stepów Kislevu.
 
kymil jest offline  
Stary 06-12-2012, 21:21   #306
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislanowi najbardziej odpowiadałoby sfajczenie całego tego cholernego lasu w pizdu, ale po naradzie z Brunem, który znał się na lasach bardziej, odstąpił od tego pomysłu.

- On dobrze gada - krasnolud niechętnie przyznał rację Vogelowi - Jak nie odpoczniemy to zdechniemy w połowie drogi do klasztoru. Jazda nocą też nie jest rozwiązaniem. Wy ludziska ledwie widzicie w nocy i gdyby coś na nas napadło to moglibyście się powyrzynać nawzajem. Jak dobrze wszystko zorganizujemy, to ta świątynia może być niezłym miejscem do obrony.
 
Komtur jest offline  
Stary 07-12-2012, 07:49   #307
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Nie zgodzić się pragnę - stęknął Moperiol. - Zaśnij teraz, cztery godziny posiadasz, odpocznij zatem. Czasu już dostatecznie straciliśmy, zdecydowanie mając go teraz za mało. A tu… tu jesteśmy w takim samym niebezpieczeństwie jak na trakcie… coś tu czyha…- zrobił ręką gest wskazujący całą okolicę. - Chcesz… zostań… ja pójdę jednak, jak mówiłem, pierwszy. Pójdę sam, przed grupą - rzekł spokojnie, bez emocji.
 
AJT jest offline  
Stary 08-12-2012, 13:31   #308
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
To o czym Róża mówiła brzmiało na określone zawirowania wiatrów magii. To było jego zadanie by to wypatrzeć o ile potrafił. Może była lepsza? Guślarka? Nigdy.
Dalszą rozmowę słuchał jak przez mgłę. Wpatrywał się w ścianę lasu pamiętając nauki o postrzeganiu magii. Na tym był skoncentrowany zobaczeniu tego co dla innych niewidoczne.
-Czy jedziemy czy nie mamy jeszcze czas radzić. Elf i ktoś jeszcze niezależnie powinni pojechać. Przed nami siedem dziesiątek wroga, jeżeli nas znajdą to nie mamy szans z życiem ujść. Niech wezmą po dwa konie by mogli je zmienić i spróbują się przebić i wyprosić odsiecz z klasztoru. Antara mówił, że stał się punktem zbiorczym dla miejscowych i rozbitego wojska. Wojacy powinni być a trzeba im uświadomić, że bez nas jeżeli nie zwierzoludzie to ogień ekspedycji ich zabije.
Ustosunkował się do jednego problemu to do innego też postanowił.
-Świątynia może i do ob obrony dobra ale mieszkańcom nic nie dała. Nie ma z niej jak uciec. To nie mury Ostermark, na wzgórzu z wsparciem mieszkańców i straży gdzie i tak ledwo sobie poradziliśmy. Nie możemy myśleć o obronie bo zginiemy musimy nie dać się znaleźć. Najrozsądniej wozami zabarykadować świątynie w środku o zmierzchu ogień rozpalić by upozorować, że tu obozujemy a samemu pójść na południe. Pieszo przez las. To najmniej prawdopodobny szlak i nikt się nas tam nie będzie spodziewał. Warto się zastanowić.
Zostawił bagaż by mu łatwiej było z innymi szukać ziół.
-Chętnie pomogę znaleźć potrzebne zioła, jeżeli krótko opiszesz czego mam szukać.
-Panie Vogel, sugestię mam dla was skoro wszyscy na chwile odpoczynku się zgadzamy. Martwi mogą mieć przy sobie przydatne może cenne rzeczy. Przypuszczam, że wiesz jak można to wykorzystać. W naszej sytuacji nie wypada niczego marnować.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 10-12-2012, 21:04   #309
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Poszukiwacze. Elise, Albert, Mierzwa, Gigant

Róża dokładnie opisała im czego jej potrzeba do sporządzenia wywaru. Elise znała te zioła dość dobrze żeby móc ich swobodnie szukać, Albert też to i owo wiedział. Wspólnie z ich ochroną, na która złożyli się Gigant i Mierzwa początkowo przeszukali najbliższe okolice wioski. Ochotniczka, do spółki z czarodziejem znaleźli torcie potrzebnych rzeczy, jeszcze trochę rosło na skraju bagien, przez które niedawno większość z nich podróżowała. Wciąż jednak nie było to wszystko. Część potrzebnych składników można było znaleźć typowo w lesie i to w szczególnych miejscach. Ostatecznie chęć pomocy dziewczynce i dziwna obojętność ochotniczki przeważyła i postanowili zagłębić się między drzewa.

Weszli do lasu w miejscu, gdzie wiódł szlak do Klasztoru, uznając, że przy okazji zrobią krótkie rozpoznanie, czekającej ich drogi. W istocie szlak był wąską drogą między drzewami, na której z trudem minęłyby się dwa wozy. Mimo to, był w dosyć dobrym stanie i jeśli na dalszym odcinku wyglądał podobnie, to wyruszając o świcie, wieczorem powinni dotrzeć do świątyni.

Nie trzeba było być elfem, jak Moperiol, czy dzieckiem lasu, jak świętej pamięci Leo, aby stwierdzić, że z tą puszczą coś jest ważnie nie tak. Był cicho. Za cicho. Można powiedzieć, że otaczała ich martwa cisza. Nie było słychać ptaków, czy nawet owadów. Nigdzie nie zobaczyli nic żywego, ani nawet śladu bytności czegoś takiego. Nic. W datku pogoda była bezwietrzna, więc nie było nawet szumu wiatru między gałęziami. W takich ciszy słyszeli każdy swój krok, każde słowo zdawało się odbijać echem w leśnej gęstwinie i wracało do nich zwielokrotnione. Każdy krok sprawiał wrażenie, jakby słychać go było z kilometra a trzask łamanej gałązki, wracał do nich echem powolnego drzewa.

Albert

Młody czarodziej (a w zasadzie, wciąż kandydat na czarodzieja) starał się dostrzec coś, czego inni nie mieli prawa widzieć. Nie wiele mu to jednak dało. Wyczuwał tu atmosferę zła, przytłaczającą i ciągle obecną. Wiatry magii wiały tu dziko, jakby bardziej chaotycznie. Medalion na jego szyi drgał lekko, praktycznie cały czas a i on sam wyczuwał, ze działa tu jakaś magia, choć nie jest bezpośrednio ukierunkowana na niego. Wrażenie było bardzo podobne, do tego, jakie miał przy starciu z czarownikiem pod Widłami, jednak nieco inne. Był pewien, że jego źródło nie leży gdzieś w bezpośrednie bliskości nich i wioski, ale gdzieś w głębi lasu. Jego umiejętności nie były jeszcze dość wysokie, aby to dokładnie określić, ale przysiągłby, że źródło jest gdzieś w okolicach klasztoru. To akurat powinno być łatwe do zweryfikowania. W miarę jak będą się do niego zbliżać, powinni wyczuwać je coraz lepiej.

Jednego jednak był pewien. Było potężne. Bardzo potężne. Może nawet za bardzo. Doświadczenia w służbie von Antary nauczyły go, odwagi. Zmężniał. Widział i doświadczył rzeczy, które nawet dla czarodzieja, musiałby być niezwykłe. Ba, walczył z nimi i to zwycięsko. Teraz jednak... Stał się bardziej religijnym człowiekiem, bo w duchu zaczął się modlić, aby zapowiedziany przez Magnus mistrz Bergman się pojawiał i był co najmniej tak potężny, jak przedstawiał go stary rycerz. Inaczej...

Elise, Albert, Mierzwa, Gigant

Poza dziwną i przytłaczającą atmosfera wymarłego lasu, nie zdarzyło się nic szczególnego. No, poza jakby nieświadomymi popisami Elise, która w swym obecnym staniem, potrafiła jedna ręką odrzucił spory pień drzewa od dobre kilka metrów, aby dostać się do rosnący pod nim grzybów. Ochotniczce mogło brakować doświadczenia bojowego Gislana czy Dmucha, ale dysponując taką siłą, żaden z nich nie chciał być na miejscu jej przeciwnika. Tylko Gigant czuł się dziwnie. Przyzwyczajony do górowania mocą nad innymi ludźmi, czuł się nieswojo ze świadomością, że idąca obok niego w sumie drobna kobieta, samo mogłaby go zawstydzić w konkursie siłowania na rękę...

Znalazłszy wszystko co było im potrzebne w niespełna trzy godziny, wrócili do reszty, gdzie czekała ich kolejna niespodzianka.

Obóz w świątyni. Błota

Podczas gdy Elise i reszta ruszyli na poszukiwanie ziół, reszta najemników wziął się za rozkładanie obozu. Świątynia wydawała się od tego idealnym miejscem. Zapewniała jako taką ochronę i jako jedyny budynek w Błotach miał jeszcze dach. Wnętrze było zbezczeszczone i zdemolowane, wiec na początek zajęli się jego uprzątnięciem, tak aby można było wprowadzić do środka wozy i muły. budynek był na to dość obszerny a zawsze dawało to im pewne bezpieczeństwo. Prym w pracy wiódł Vogel, który w przeciwieństwie do towarzyszy, nie czuł się zmęczony. W istocie czego jak czego, ale siły mu nie brakowało. Wielkie dębowe ławy tylko fruwały w jego rękach a nawet wielki głaz, fragment rozbitego ołtarza nie stanowił dla niego problemu. Naciągnięcie kuszy, było teraz tylko jednym niedbały ruchem dłoni. On też odnalazł wejście do podziemi, przykryte właśnie owym głazem. Co ciekawe zdawało się być zamknięte od wewnątrz. Gdy najemnik zaczął przy nim majstrować z wnętrza dało się słyszeć jakieś dźwięki i głos. Nie wiedząc czego się spodziewać Vogel na powrót zablokował klapę głazem i przywołał swych kompanów.

Wspólnie ustalono, że trzeba jednak otworzyć właz. Zawsze mogli tam być ocaleli z wioski. Vogel znów uznał gaz a pozostali z napiętymi łuki, kuszami i inna bronią a pogotowi, oczekiwali co też wyłoni się z klapy. Zamek nie stanowił problemu. Vogel szarpnął za klapę tak mocno, że ta wyleciał w powietrze, uderzając w sufit i roztrzaskując się na drobne kawałki.

Ze środka wejrzała na nich twarz mężczyzny...

Wszyscy

Ekipa zbierająca wrócił akurat na czas, aby zobaczyć wyłaniającego się z podziemi świątyni nieznajomego. Był brudny, okurzony i wyglądał okropnie, ale był to człowiek. Żyw, cały i przynajmniej na pierwszy rzut oka nie miał mutacji, nie ciskał mroczny zaklęciami i nie rzucił się na nich w amoku. Pytające spojrzenia najemników von Antary, jasno dawały mu do zrozumienia, że czas na jakąś opowieść...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 11-12-2012 o 13:35.
malahaj jest offline  
Stary 12-12-2012, 20:28   #310
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa w milczeniu przyglądał się wyczynom drobnej Elisy. Kobieta miała siłę wołu, a nikt z jego kompanii nie reagował.

- Khem, najemniczko... - kozak bez kurtuazji chwycił ramię Elisy, gdy ta po raz kolejny podnosiła nadgniły pień drzewa, by sprawdzić czy nie kryją się tam aby jakieś zielska potrzebne do wywaru dla Haneczki. - Nie uważasz, że coś się z Tobą dzieje złego? Coście narobili podczas naszej nieobecności? To jakaś klątwa być musi... Albercie? - wzrok Dmucha padł na magusa. - Czy to aby normalne? To jest, na sto fur demonów, jakaś odmiana mutacji czy błogosławieństwo? Krost na gębie, widocznych zeszmaceń ani trzeciej ręki dziewoja nasza nie ma, ale Ty tu jesteś uczony...


***

Po powrocie do obozu w ruinach świątyni kozak sprawdził co z ranną dziewczynką. Żyła. Przykrył ją z niecodzienną u niego troską, zmienił opatrunek. Wyszczerzył do niej krzywe zęby.

- No, maleńka... Będziesz żyła. Niedługo zawitamy do klasztoru i będzie... dobrze - skłamał. - Tam odpoczniesz.

Wywar czarownicy podziałał częściowo, ale i tak dla kozaczej duszy Dmucha znaczyło to wiele.
Mierzwa pokłonił czoła ku wiedźmie i podziękował w milczeniu. Miał u niej dług.


***

Atletyczne wyczyny Vogla dały Mierzwie sporo do myślenia.

- To jakaś zaraza, psie krwie.


Przezornie zasłonił swym ciałem posłanie Hanki. "Byle dalej od tych dziwadeł" - miarkował sobie w duchu.

Jak nigdy dotąd gorąco zapragnął opuścić tę kompanię narajoną przez Antarę. Teraz jednak nie była na to odpowiednia pora.

Umorusany człowiek, który wylazł z podziemi świątyni, bynajmniej nie poprawił nastroju Kislevity.

- Ktoś Ty? Diabeł czy sługa niebieski? Zresztą nieważne. Poszedł won!
- ryknął w kierunku nieznajomego. A nuż posłucha po dobroci?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 12-12-2012 o 20:30.
kymil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172