Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2012, 20:38   #82
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Skoroś głodny no to chodźmy. Ale ostrożnie - ostatnio szef dał mi pięć złociszy. Napadła mnie banda wendoli i rozpruwacz - teraz dał trzy górale, no to znając jego, karczmarz może być kanibalem

- rzucił żartobliwie Buttal do towarzysza. Torgga prychnął tylko i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi od karczmy. W progu wyminął wychodzącego ze środka parobka i wparował do wnętrza zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć. Kiedy Buttal ruszył za nim, zobaczył opustoszałą salę główną, właściciela nerwowo wycierającego kufel za ladą i kilku mężczyzn przy stoliku z boku pomieszczenia. Służące stały możliwie daleko od grupki, czając się przy drzwiach. Oba krasnoludy usiadły w pobliżu ognia. Buttal starannie dobrał miejsce plecami do ściany.

- Karczmarzu, podaj coś ciepłego i piwo - rzucił, po czym dodał tonem zaciekawienia:

- Zawsze tu u was tak pusto, czy piwo żeście nazbyt chrzcili ostatnimi czasy?

- Nie nie, po prostu ruch mały... - odparł nerwowo karczmarz, po czym przyjął zamówienie i odszedł szybko, obserwowany przez pozostałych gości karczmy.

Torgga usiadł bokiem do ognia, łypiąc na jegomościów biesiadujących pod ścianą:

- Wiesz, mówią że oprych oprycha pozna. A tamci co tam siedzą śmierdzą mi kimś znacznie gorszym

- Wiem - odparł krótko Buttal - Może to tylko przeczucie, albo jakby handlarze ludźmi albo jeszcze gorsze gówno - rzucił.

Karczmarz zaś zaczął gorączkowo szykować piwo, a jedna z dziewek służebnych zniknęła w kuchni, by po chwili przynieść dwa talerze z jajecznicą. Kiedy zbliżyła się do lady, nie dostrzegła jednego z mężczyzn, który wstał i zbliżył się do wyszynku. Karczmarz zbladł:

- Tak...

- Mamy problem, przyjacielu?

- S... Słucham? Jaki? Jaki problem? - karczmarz pobladł jeszcze bardziej.

- Mówiłeś że to dobry lokal, tak?

- Najlepszy, najlepszy w okolicy! Dobre piwo, ciepłe jadło, łóżka z czystą pościelą... A!

Wrzasnął jak oparzony gdy mężczyzna machnął dłonią, strącając z lady jeden z kufli:

- Nie mówiłeś jednak że pół ludzie też się tu stołują...- za plecami oprycha stanęli jego trzej towarzysze:

- P... Pół ludzie?! Jacy pół ludzie?!

- A tamte dwie włochate bambaryły. Oddaj im złoto i poproś żeby ruszyli swoją drogą, bo zaraz przyjdzie szef z góry, a on nie lubi... obcych

- Szef... - karczmarz już nie pobladł, tylko wyszeptał to słowo w czystym przerażeniu. Dopiero teraz do uszu brodaczy dotarło skrzypienie i jakieś trudne do rozróżnienia krzyki dobiegające z góry. Torgga zaś poczerwieniał na twarzy a jego dłoń znalazła się na toporku do rzucania który miał pod pazuchą. Bambaryłą? Bamabaryła?? Twarz Buttala nabrała chorowitej bladości. Kolor ten bardzo szybko przeszedł w czerwień, gdy z jego ust wydobył się straszliwy ryk.

- Zdyyyychaaać - gdy stół poleciał w przód, a ołowiana kula w plecy dupka przy szynkwasie. Przebiła ona skórzany naplecnik i rzuciła "rozmówcę" na blat. Następne wydarzenia rozegrały się błyskawicznie.
W tym samym momencie toporek Torgiego wbił się w bok kolejnego z napastowanych i przeciął jego kolczugę na lewo od wysokości żołądka.
Kolejny z bandziorów z błyskawicznym refleksem wyrwał samopał zza pasa i wystrzelił. Mógł żałować tylko tego że nie przycelował. Jego kompan który stracił ucho tak samo.

Tylko na to czekał Buttal. W zwykłej walce wręcz nie mieli z nimi dwoma żadnych szans. Obydwoma rękoma pochwycił przewieszony przez plecy wielki, krasnoludzki topór bojowy. Zawył wściekle i skoczył do przodu. Natarł na pierwszego z wrogów i w straszliwym szale zaczął ciąć. Pierwszy napatoczył się przed niego człowiek uzbrojony w mniejszą formę jego broni. Próbował go dobyć by odeprzeć krasnoluda lecz nie zdało się to na nic. Padł z uciętą głową, ręką sięgającą po topór oraz jego trzonkiem. Nierozważny głupiec powalony strzałem kuriera podniósł się z lekka na łokciach i próbował dobyć jakowegoś flakonu lecz padł z roztrzaskaną głową po ciosie pałka karczmarza.

Drugi z krasnoludów wyjąc "Bambaryły, skurwiele?! BAMBARYŁY?!" rzucił się z toporem oburęcznym na strzelca, który padł rozrąbany jego wielkim toporem. Wykorzystując bliskość Buttala typek w kolczudze próbował wrazić Buttalowi topór w kark, lecz zwinny krasnal uskoczył, zaś topór wbił się z hukiem w blat. Wykorzystując jego odsłonięcie krasnolud wbił mu topór w obojczyk na głębokość solidnej piędź.

Wówczas usłyszeli kroki. Torgga dopadał do trupa pistolierro, by podnieść jego broń i szybko ją przeładowywać znalezionym przy pasie denata prochem oraz kulą. Karczmarz zaś odrzucił pałkę i wyciągnął ukryty pod ladą muszkiet. Widząc to Buttal przeładował błyskawicznie swój pistolet. Ledwo skończyli z głośnym hukiem, wtargnęło przez szerokie drzwi kolejne (potencjalne) chamidło. I tam się zatrzymało, przeszyte trzema celnymi kulami. "Szef" padał na plecy z podziurawionym torsem, z krwią wypływającą mu z ust i nosa. Kałuża posoki dookoła niego rozprzestrzeniała się,ale widać było że jeszcze żyje. Na krótko jednak. Buttal podszedł do niego z wolna i wyprawił go na tamten świat swoim podkutym buciorem w twarz.

- Sam jesteś, kurwa, bambaryła .
 
vanadu jest offline