- Skoroś głodny no to chodźmy. Ale ostrożnie - ostatnio szef dał mi pięć złociszy. Napadła mnie banda wendoli i rozpruwacz - teraz dał trzy górale, no to znając jego, karczmarz może być kanibalem
- rzucił żartobliwie Buttal do towarzysza. Torgga prychnął tylko i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi od karczmy. W progu wyminął wychodzącego ze środka parobka i wparował do wnętrza zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć. Kiedy Buttal ruszył za nim, zobaczył opustoszałą salę główną, właściciela nerwowo wycierającego kufel za ladą i kilku mężczyzn przy stoliku z boku pomieszczenia. Służące stały możliwie daleko od grupki, czając się przy drzwiach. Oba krasnoludy usiadły w pobliżu ognia. Buttal starannie dobrał miejsce plecami do ściany.
- Karczmarzu, podaj coś ciepłego i piwo - rzucił, po czym dodał tonem zaciekawienia:
- Zawsze tu u was tak pusto, czy piwo żeście nazbyt chrzcili ostatnimi czasy?
- Nie nie, po prostu ruch mały... - odparł nerwowo karczmarz, po czym przyjął zamówienie i odszedł szybko, obserwowany przez pozostałych gości karczmy.
Torgga usiadł bokiem do ognia, łypiąc na jegomościów biesiadujących pod ścianą:
- Wiesz, mówią że oprych oprycha pozna. A tamci co tam siedzą śmierdzą mi kimś znacznie gorszym
- Wiem - odparł krótko Buttal - Może to tylko przeczucie, albo jakby handlarze ludźmi albo jeszcze gorsze gówno - rzucił.
Karczmarz zaś zaczął gorączkowo szykować piwo, a jedna z dziewek służebnych zniknęła w kuchni, by po chwili przynieść dwa talerze z jajecznicą. Kiedy zbliżyła się do lady, nie dostrzegła jednego z mężczyzn, który wstał i zbliżył się do wyszynku. Karczmarz zbladł:
- Tak...
- Mamy problem, przyjacielu?
- S... Słucham? Jaki? Jaki problem? - karczmarz pobladł jeszcze bardziej.
- Mówiłeś że to dobry lokal, tak?
- Najlepszy, najlepszy w okolicy! Dobre piwo, ciepłe jadło, łóżka z czystą pościelą... A!
Wrzasnął jak oparzony gdy mężczyzna machnął dłonią, strącając z lady jeden z kufli:
- Nie mówiłeś jednak że pół ludzie też się tu stołują...- za plecami oprycha stanęli jego trzej towarzysze:
- P... Pół ludzie?! Jacy pół ludzie?!
- A tamte dwie włochate bambaryły. Oddaj im złoto i poproś żeby ruszyli swoją drogą, bo zaraz przyjdzie szef z góry, a on nie lubi... obcych
- Szef... - karczmarz już nie pobladł, tylko wyszeptał to słowo w czystym przerażeniu. Dopiero teraz do uszu brodaczy dotarło skrzypienie i jakieś trudne do rozróżnienia krzyki dobiegające z góry. Torgga zaś poczerwieniał na twarzy a jego dłoń znalazła się na toporku do rzucania który miał pod pazuchą. Bambaryłą? Bamabaryła?? Twarz Buttala nabrała chorowitej bladości. Kolor ten bardzo szybko przeszedł w czerwień, gdy z jego ust wydobył się straszliwy ryk.
- Zdyyyychaaać - gdy stół poleciał w przód, a ołowiana kula w plecy dupka przy szynkwasie. Przebiła ona skórzany naplecnik i rzuciła "rozmówcę" na blat. Następne wydarzenia rozegrały się błyskawicznie.
W tym samym momencie toporek Torgiego wbił się w bok kolejnego z napastowanych i przeciął jego kolczugę na lewo od wysokości żołądka.
Kolejny z bandziorów z błyskawicznym refleksem wyrwał samopał zza pasa i wystrzelił. Mógł żałować tylko tego że nie przycelował. Jego kompan który stracił ucho tak samo.
Tylko na to czekał Buttal. W zwykłej walce wręcz nie mieli z nimi dwoma żadnych szans. Obydwoma rękoma pochwycił przewieszony przez plecy wielki, krasnoludzki topór bojowy. Zawył wściekle i skoczył do przodu. Natarł na pierwszego z wrogów i w straszliwym szale zaczął ciąć. Pierwszy napatoczył się przed niego człowiek uzbrojony w mniejszą formę jego broni. Próbował go dobyć by odeprzeć krasnoluda lecz nie zdało się to na nic. Padł z uciętą głową, ręką sięgającą po topór oraz jego trzonkiem. Nierozważny głupiec powalony strzałem kuriera podniósł się z lekka na łokciach i próbował dobyć jakowegoś flakonu lecz padł z roztrzaskaną głową po ciosie pałka karczmarza.
Drugi z krasnoludów wyjąc "Bambaryły, skurwiele?! BAMBARYŁY?!" rzucił się z toporem oburęcznym na strzelca, który padł rozrąbany jego wielkim toporem. Wykorzystując bliskość Buttala typek w kolczudze próbował wrazić Buttalowi topór w kark, lecz zwinny krasnal uskoczył, zaś topór wbił się z hukiem w blat. Wykorzystując jego odsłonięcie krasnolud wbił mu topór w obojczyk na głębokość solidnej piędź.
Wówczas usłyszeli kroki. Torgga dopadał do trupa pistolierro, by podnieść jego broń i szybko ją przeładowywać znalezionym przy pasie denata prochem oraz kulą. Karczmarz zaś odrzucił pałkę i wyciągnął ukryty pod ladą muszkiet. Widząc to Buttal przeładował błyskawicznie swój pistolet. Ledwo skończyli z głośnym hukiem, wtargnęło przez szerokie drzwi kolejne (potencjalne) chamidło. I tam się zatrzymało, przeszyte trzema celnymi kulami. "Szef" padał na plecy z podziurawionym torsem, z krwią wypływającą mu z ust i nosa. Kałuża posoki dookoła niego rozprzestrzeniała się,ale widać było że jeszcze żyje. Na krótko jednak. Buttal podszedł do niego z wolna i wyprawił go na tamten świat swoim podkutym buciorem w twarz.
- Sam jesteś, kurwa, bambaryła . |