Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2012, 22:39   #41
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Wszystko zaczęło się walić. Ciężko powiedzieć, w którym momencie, ale wszystko zaczęło się walić. Joran czuł jeszcze pewną ciężkość w głowie i swoich członkach. Tak, źle nie czuł się od dawna. Ktoś próbował go zamordować, drugi raz w ciągu paru dni ... tutaj na Murze. Kiedyś myślał, że wszystkie podobne intrygi zostawił za sobą, gdy przybył na ten zapomniany przez bogów i ludzi, kawałek północnej ziemi.

Jak bardzo się mylił ... ohh jak bardzo się mylił. Przed Grą nie dało się uciec nigdzie, a teraz na jego oczach rozgrywała się kolejna partia. Oczywiście na mniejszą skalę, bez takich wytrawnych graczy, jacy znajdowali się w Królewskiej Przystani, ale cel był jeden. Tron. Cóż takiego było w tym symbolicznym siedzisku, że tylu chciało go posiąść? Nawet jeżeli siedzisko to było jedynie kupą kamieni.

Na twarzy zwiadowcy pojawił się grymas bólu, gdy wypadł wraz z grupką ludzi ze wspólnej sali. Zebrał ich stamtąd ponad tuzin, braci zwiadowców, co to mieli pecha natknąć się na niego. Kilku próbowało protestować, ale umilkli szybko widząc jego wyraz twarzy. Może i Starszy nad Zwiadowcami wyglądał nieswój, może i dziwnie się poruszał, jednakże jakoś nikt nie miał zamiaru protestować. Wojsko to wojska, a dyscyplina w takim miejscu był ważny. Poza tym, gdy rozeszło się, kto jest celem poszukiwań ... cóż dla wielu z tych ludzi, brzmiało to ciekawie, jakieś oderwanie od rutyny.

Nikt też nie powiedział słowa, gdy Czarne Serce, przysiadł na kupie drewna, składowanej akurat na środku dziedzińca. Wpatrywały się w niego pytające spojrzenia, ale gdy odezwał się, w jego głosie słychać było jedynie nie znoszący sprzeciwu ton.

-Wiotki zabierz konia i przyprowadź mi naszych ludzi z Mole's Town. Wypytaj też tam o Qhorina. Liczy się czas, więc bierz każdego brata, którego zdołasz zgarnąć po drodze - zastępca Lannistera przytaknął i pognał do stajni. Tymczasem zwiadowca, wydawał kolejne rozkazy. Na koniec powiedział słowa, których wiedział, że może żałować, jednocześnie nie mógł odpuścić, gra toczyła się o zbyt dużą stawkę.

-Przysyłajcie tu każdego, kto może w tych poszukiwaniach uczestniczyć ... z mojego rozkazu. -

Następnie wydał dyspozycję, tym sposobem kilku z braci, pognało wypytywać braci zarządców, którzy niedawno wozy z drewnem, wyładowywali, czy zguby nie widzieli. Inna grupa, pognała na cmentarz, aby sprawdzić pewne przypuszczenia Jorana, ktoś pobiegł wyciągnąć Edda Marudę, z miejsca, w którym się ukrył, aby przeliczyć konie, inna grupka ruszyła do kuchni, miejsce, które kojarzyło się wielu braciom z bezpieczeństwem.

A potem się zaczęło. Joran dość szybko stracił rachubę, wśród ludzi, którzy uczestniczą w tych poszukiwań. Co chwila, ktoś przylatywał, zdawał mu krótki raport i biegł, w kolejne miejsce poszukiwań. I liczba cały czas się powiększała. Kolejny tuzin ludzi został wysłany przez Jorana na szczyt muru. Żelazny człowiek, lubił to miejsce, więc może tam zawitał? Innymi odwiedzonymi przez poszukiwaczy miejscami, była kuźnia i zbrojownia.

Gdy pojawiało się coraz więcej braci, kazał zbudzić Fallona i przyrowadzić mu sir Wyntona Stouta, który spędzał czas w Septcie.

-Powiedzcie mu, że to sprawa wielkiej wagi ... takiej, że bogowie muszą zaczekać - przykazał tej grupie.

Tymczasem zbudzony Pierwszy Budowniczy nie był zadowolony. Chciał coś powiedzieć, ale Lannister nie dał mu szans. Szybko wyłożył przed nim problem. To wystarczyło, żeby go dobudzić. Z entuzjazmem zabrał się do roboty i wciągnął nawet do niej Hugo Flinta. Joran pokiwał głową, jak tak dalej pójdzie, cały zamek będzie szukał jednego człowieka.

Tymczasem przychodziły kolejne informacje. Był w zbrojowni! Późnym popołudniem zdał broń Flowersa i pobrał groty strzał, dla jednego ze swoich ludzi. Szczyt muru! Strażnicy go widzieli ... przywitał się, pochodził z wolna, wokół miejsca, z którego skoczył jego człowiek. Potem zszedł schodami, bo winda była w użyciu.

Ludzie z kuchni, mieli z kolei wieści, że zawitał i tam. Suszyło go niemiłosiernie. Zaparzył sobie mięte, zjadł dwa surowe jajka i popił wielką ilością wody. Było to niedługo po wizycie na murze.

Reszta miejsc była mniej szczęśliwa. Kowal nie widział, go od południa. Dołączył jednak do poszukiwań, co dało kolejną parę oczu do kompletu. Raport Marudy, ze stajni nie był zadowalający, brakowało 14 koni ... znalazły się one jednak kilkanaście minut później, gdy prowadząc kolejną grupę braci z Mole's Town powrócił Wiotki. Nie miał dobrych wieści, Półrękiego widziano tam ostatni raz pół roku wcześniej ... badał sprawę jednego bachora, podobno zrobionego przez któregoś z jego ludzi. Dał matce trochę kocy i żywą kozę. Zostawił błogosławieństwo: "w przyszłości chętnie zobaczylibyśmy go na murze" i tyle ... od czasu do czasu przysyłał przez zarządców jedzenie ...

Chwilę później przyszedł sir Stout.
-Weź tylu ludzi ilu potrzebujesz i poszukasz Qhorina, w dwóch miejscach. Pojedziesz w stronę Skagosów, a potem wrócisz i zbadasz drogę w stronę Wieży Cieni. Nie musisz jechać za daleko ... - dalsze tłumaczenia były krótkie, a człowiek, który w ostatnich wyborach omal nie został szefem, jedynie skinął głową i poszedł wykonać powierzone mu zadanie. Patrząc za nim Joran żałował, że kiedyś nie miał ludzi podobnych do niego ... wtedy może by tutaj nie trafił.

Odgłosy poszukiwań ściągnęły w końcu Ulmera. Gdy usłyszał o co chodzi naklnął na czym świat stoi i pognał w stronę lodowni. Na odchodne zostawił Lannisterowi, jedynie krótkie wyjaśnienie, że trafił tam kiedyś po tęgiej popijawie i omal nie zamarzł ... więc kto wie.

Joran chwytający się wszelkich sposobów, chciał nawet w pewnym momencie wysłać śpiewaków, aby grając "pieśń Sahayed" doprowadzili do wyjścia Qhorina. Gdyby był przytomny, był w stanie chodzić, to może udałoby się wywołać w nim "pożądaną" halucynację. Strzał wydawał się daleki, ale zwiadowca chciał zaryzykować. Zrezygnował z tego pomysłu, jedynie po namowach Mance'a, który miał być wybranym grajkiem. Dziki wyjawił Lannisterowi, że Pół-ręki tej pieśni nienawidził tak samo jak stary. A niepełny władz umysłowych, to pewnie wyszedłby jedynie wypatroszyć grajka i tego, kto tą pieśń kazał grać.

W końcu wrócili ludzi z cmentarza. Śladów nie znaleźli, a trupiarni, w której znajdowało się ciało Flowersa, nie dało się otworzyć. Chyba, że Joran miałby gdzieś na zbyciu parę katapult ...

-To znajdzie mi grabarza i klucz - po tych słowach, los się do niego uśmiechnął, gdy na dziedzińcu pojawiła się lady Alysa, jej rycerz, dwóch ludzi Qhorina i grabarz.

W tym momencie starszego zwiadowcę, niewiele już obchodziło. Wziął ze sobą grabarz z rozkazem otwarcia drzwi i pomocy w sprawdzeniu trupiarni. Razem z nim wziął jeszcze kilku innych ludzi, z pochodniami. Zamierzał zejść z nimi na dół i sprawdzić to pomieszczenie. Miał nadzieję, że znajdzie tam przyjaciela ... bo po prawdzie kończyły mu się opcje, a poszukiwania wydawały się nic nie dawać ... cóż miał nadzieję, że chociaż raz w ostatnim czasie bogowie się do nich uśmiechną ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline