Odprowadzili pospiesznie Betty do granicy niebezpiecznej dzielnicy, po czym ruszyli w kierunku, w którym według Davida powinna znajdować się stara opera - siedziba Konsylium. W pewnym momencie z mgły w ich pobliżu wyłoniła się zgarbiona, odziana w porwane szmaty sylwetka. Wyglądała na jakiegoś wyjątkowo połamanego żebraka. Jej twarz wydawała się zniekształcona i pokrytą bąblami, które świadczyć mogłby o przewlekłej chorobie. Dopiero, gdy podeszła bliżej dało się dojrzeć, iż jej oczy były zupełnie czerwone.
- Diablę... - stwierdziła z mieszanką odrazy i współczucia Drusilla. - To potomek człowieka i diabła, Thrune gardzą nimi, bo najczęściej są to ofiary nieumiejętnych targów między człowiekiem, a wezwaną przez niego infernalną mocą. - szepnęła mu do ucha. - Symbol ich porażki...
Tymczasem diablę nie odpuszczało, kierując się pospiesznym, utykającym krokiem w ich stronę, próbując im odciąć drogę.
- Ja cię znam... znam cię! - wskazało gnijącym palcem Davida - Oni o tobie mówią... szepczą mi do ucha... do uszu nas wszystkich... Ahh takkk... - zasyczał, a na jego ustach pojawiła się piana. - Oni wiedzą, że tu jesteś... szukają cię... Jest ich wielu... tak wielu... On jest tu... tu jest - zdawało się, że istota wpadła w trans. - Oni widzą.. słyszą... nadchodzą... wielu wielu... zniszczą ciebie, każdego kto ci bliski... wszystkich... Nie uciekniesz!!! Już tu są!!!! - zaryczał z niewysłowionego bólu i padł na kolana, a z jego oczodołów popłynęły strugi krwi.
David popatrzył na diablę, z grymasem niesmaku na ustach i odsunął się nieco.
- Ostatnio sporo dziwnych osób wydaje się mnie znać. Trochę czasu musiałem spędzić w tym mieście. I coraz częściej dochodzę do wniosku, ze ta zasłona niewiedzy może być jakimś rodzajem błogosławieństwa... lepiej stąd chodźmy.
Rozejrzał się bacznie i biorąc kobietę za ramię ruszył przed siebie. Nie chciał nawet dotykać tego czegoś, a nawet jeśli sporo zmyślało, to przekaz nie nastrajał pozytywnie.
- Diabły chyba nie są stworzone do kłamstw jako takich, prawda? A diablęta?
Drusilla wydawła się głęboko poruszona tym, co się właśnie stało.
- Diabły? - popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem. - Nie kłamią bezpośrednio, lecz wybrana przez nich prawda potrafi być dużo bardziej fałszywa od kłamstwa...
Zwlekali zbyt długo. Przestrzeń wokół diablęcia zapulsowała i wybrzuszyła się nagle jak pękający wrzód, rodząc ze swoich trzewi znanego już Davidowi diabła. Bzycząca dziko hybryda muchy i niewolęcia oblizała się długim, ociekającym kwasem językiem.
- Nie uciekniesz teraz nam, wielu ziomków z sobą mam!
Dziewczyna wrzasnęła przerażona, chowając się odruchowo za Davidem.
- Jasna cholera, znowu ty! - na twarzy łotrzyka pojawiła się irytacja zmieszana z wściekłością.
Diabeł był zabójczo szybki, nim zdążyli zareagować kończył już harczącą inkantacje powodującą, iż powietrze wokół nich chorobliwie zapulsowało. Dosłownie widzieli jak tworzą się w nim ropiejące czarną kleistą mgłą rany.
Najwyraźniej zaklęcie okazało się jednak za słabe. Wydawało się, że rzeczywistość walczy z planarną inwazją, próbując zasklepić wrogie portale. W końcu jej to się udało. Diabeł zaharczał wściekle.
- Belial teraz wszystko wie, już nie schowasz nigdzie się!
David był tak zaskoczony, że zaczął działać dopiero po tym, jak to coś wypowiedziało swoje zaklęcie. Zdjął z pleców łuk i wyciągnął z kołczanu jedną z poświęconych strzał, ciekaw, czy to zadziała na paskudę lepiej od zwykłego żelaza.
- To może sobie dużo gadać, ale bydlaka da się utłuc. Na pewno ma też przerośnięte ego!
Uniósł łuk i wycelował.
David wystrzelił poświęconą przez osiriońskich kapłanów strzałę, spostrzegając ze zdziwieniem, iż wystrzelona z nowego magicznego łuku pokryła się w czasie lotem szronem. Niestety, diabła tylko drasnęła, a magiczne zimno bez wiekszej szkody wyparowało na jego ciele.
Na szczęście była tam jeszcze Drusilla. Może jej magia okaże się bardziej skuteczna? Drżącym głosem wyszeptała zaklęcie kierując w stronę zaskoczonego diabła strugę migoczących dziko kolorów.
Ten tylko zarechotał złowieszczo, jakby czar go jedynie połaskotał. W oczach dziewczyny pojawiło się przerażenie.
- Jest dla nas za silny! - spojrzała zagubiona na Davida, mając nadzieję, iż ten ma jeszcze jakieś niespodzianki, które będą w stanie ich uratować.
Tymczasem diabeł nie odpuszczał. Dziko bzycząc zaszarżował na Davida!
Karwasze łotrzyka rozświetliły się pomarańczowym żarem, gdy diabeł wgryzł się w jego ramię. Nie zdołał przebić zbroi i magicznej ochrony. David nie miał zbyt wiele niespodzianek, przynajmniej nie takich, które robiłyby poważniejszą szkodę temu latającemu straszydłu. Strzelanie z takiej odległości i marnowanie strzał także najwyraźniej nie miało sensu, więc zarzucił łuk na plecy, wyciągając miecz. Bydle spróbowało go ugryźć, więc David spróbował obciąć jedno z tych paskudnych skrzydełek.
- Ostatnim razem wcale na niepokonane nie wyglądało! Tylko zdecydowanie zbyt odporne!
Ostrze jego miecza pomknęło ku obrzydliwemu stworzeniu, jednak mimo trafienia najwyraźniej nie wyrządziło żadnych szkód w jego organiźmie. Diabeł zachichotał.
Drusilla odstąpiła krok do tyłu, starając się, by jej magia nie trafiła związanego walką z diabłem Davida. A potem wykrzyczała zaklęcie z całą siła swoich płuc. Magiczny kolorowy obłok zapulsował w jej dłoniach po czym pomknął z impetem w stronę wroga.
Diabeł wrzasnął, zaskoczony skutecznym magiczny atakiem. Jego oczy zaszły mgłą, a obrzydliwe ustka opadły bezwolnie, uwalniając długi kleisty język, z którego skapywał kwas. O dziwo jednak nadal unosił się na skrzydełkach nad ziemią, musiał więc robić to mimowolnie.
- Spadamy!
Decyzja Davida była błyskawiczna. Obrócił się i chwycił za rękę Drusillę, ciągnąc ją za sobą.
- Dobra robota. Muszę kupić jakąś broń przeciwko demonom, bo ta paskuda się nie odczepi, a ja nawet nie wiem czego chce!
Domysły to za mało, nie miał zamiaru nic robić na podstawie domysłów. Mgła wciąż się utrzymywała, a łotrzyk na wszelki wypadek wyciągnął jeszcze dymową pałeczkę, gotów rzucić ją pod nogi na którymś ze skrzyżowań.
Szybko zbiegli z miejsca zdarzenia, pozostawiając za sobą ogłuszonego diabła i jęczące z bólu oszołomione infernalną wizją diablęcie. Kątem oka zobaczyli jeszcze jak rzeczywistość wreszcie zostaje rozdarta, a z mgły wyłaniają się pokraczne, rozlane makabrycznie postaci:
David szybko rzucił pod nogi alchemiczną glinianą kulkę, z której momentalnie buchnął gęsty dym, po czym wciągnął Drusille w najbliższą uliczkę, mając nadzieję, że ewentualna pogoń wybierze złą drogę.