Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2012, 15:29   #55
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
W końcu odsapnęli z ulgą. Drusilla była niemal zupełnie blada, ciężko sapała, próbując powstrzymać drżenie rąk.
- Gonią cię sługi piekieł i Czarny Rycerze, a ty naprawdę nie masz pojęcia dlaczego? - spojrzała na niego równie zmieszana, co przerażona. - Wspomniał o Belialu... - przypomniała sobie próbując skoncentrowa myśli na czymś racjonalnym - To jeden z piekielnych książąt, rywal Asmodeusa, jego czczenie jest zabronione w Cheliax. - w jej oczach pojawiło się zwątpienie, a potem strach. - Czy to własnie dlatego walczysz z nami przeciwko sługom Asmodeusa? Ten diabeł cię znał... a ty też go pamiętałeś... - głos jej zadrżał. - Jesteś sługą Beliala! - odsunęła się od niego unosząc dłon w obronnym geście, zawirowała w niej słaba kolorwa mgiełka.
Czasem miał wrażenie, że wszystko lepiej szło mu samemu. Znacznie mniej problemów, znacznie mniej groźnych sytuacji. To tutaj zdecydowanie nie było zabawą.
- Nie jestem niczyim sługą, Drusillo. Nie wiem czy zauważyłaś, ale oni próbowali mnie utłuc.
Mówił spokojnie, nie wykonując gwałtownych ruchów i zamykając oczy na chwilę.
- Nie mam pojęcia co tu się wyprawia i co robiłem, zanim straciłem pamięć. A tego tutaj pamiętam, bo zaatakował mnie już raz, gdy uciekaliśmy... cóż, po dokonaniu takiego a nie innego wyboru, czyli uratowaniu Yalona - oczywiście było to bardzo oględne. - Masz jednak rację, to już trochę za wiele. Ściągam kłopoty. Gdy nie będę miał z wami nic wspólnego, zostawią was w spokoju, a tymczasem spróbuję ułatwić wam przejście i odnaleźć tego kapłana. Nie musisz ciskać we mnie zaklęciami, nigdy z własnej woli nie uczynię ci nic złego.
Pompatycznie, może, ale za to może chociaż skutecznie. A prawdę powiedziawszy samotne szukanie także obecnie wydawało mu się lepszym pomyslem. Ta horda demonów... cóż, sam uciekał szybciej i sprawniej.

Dziewczyna opuściła dłoń.
- Przepraszam... - rzekła zmieszana. - Nie chcę żebyś odchodził. - stwierdziła ze smutkiem, choć nadal się do niego nie zbliżała. Łotrzyk widział, że kosztowało ją to niemało sił.

Do opuszczonej opery dotarli bez dalszych słów. David od razu zauważył, że coś było nie w porządku. Blisko szczytu wielkiej, popękanej kopuły dostrzegł niewielki otwór, którego tam wcześniej nie było.
- Poczekasz tu na mnie? - spytał dziewczynę. Nie próbował niczego więcej, nie po tym, jak musiała oglądać demony. Jego samego one... nie przeraziły bardziej niż to robił zwykły przeciwnik. Musiał się już z tym mierzyć, to było bardziej niż pewne.
- Chciałbym wejść do środka, a nie wiem co tam znajdę.

Przytaknęła tylko lekko głową, chowając się w jakimś załomie zrujnowanego budynku. Łotrzyk ruszył do środka. Wiedza, którą mógł tu zdobyć, wydawała się do zdobycia najprostsza. Ale i sprawdzenie tego, co tu się stało, biorąc pod uwagę wydarzenie z paskudą, zrobiło się istotne. Najpierw miał zamiar przyjrzeć się samej dziurze.

Ostrożnie wspiał się na rumowisko prąc w górę po popękanym budulcu kopuły.

Szło mu zaskakująco dobrze, aż do momentu, w którym dużo kamienia po prostu ukruszyło się spod jego nogi.

Momentalnie zmienił punkt oparcia, ratując się przed runięciem w dół, w pole kamieni. Narobił jednak trochę hałasu. Zaniepokojona Drusilla wyjrzała z ukrycia, jednak powstrzymała się przed inwertwencją widząc, że łotrzyk wspina się dalej.

W końcu zajrzał do środka przez nowo utworzoną dziurę. Wyglądała jakby budulec w tym miejscu był już wcześniej uszkodzony, a teraz przeżarty został przez jakąś alchemiczną substancję trawiącą kamień. Na dole, zgodnie z oczekiwaniami ujrzał główną salę opery, wraz z zasypaną kamieniami sceną. Problem był jedynie taki, że nie miał ze sobą liny, a punkt, w którym była dziura był w górnej połowie kopuły. Mógłby próbować zejść po wewnętrznej stronie kopuły do góry nogami, trzymając się nadkruszonych ustępów, jednak wydawało się to z lekka samobójcze. Mógł też spróbować doskoczyć do jednego z balkonów, jednak to również wydawało się wielce ryzykowane. Jak na jego oko, ktoś próbował wejść do środka z pominięciem wszelkich pułapek i problemów związanych z normalnym przejściem. David krytycznie ocenił swoje szanse, biorąc pod uwagę pech przy samym wchodzeniu do góry. Ten, który posłużył się substancją także chyba nie miał liny, ale na pewno był przygotowany inaczej. Łotrzyk spróbował się jednak cofnąć i znaleźć bezpieczniejsze przejście, skoro już w środku przecież był.

Wydawało się to dobrym wyborem, o ile łotrzyk naprawdę był w stanie zapamiętać rozlokowanie wszystkich pułapek i przeszkód, które widział, gdy ostatnim razem tam był. A może chłopak idąc przed nim zrobił coś, na co łotrzyk nie zwrócił uwagi? Był tylko jeden sposób, trzeba było zaryzykować.

Poszło mu całkiem nieźle, choć w niektórzych miejscach musiał się zatrzymać, próbując sobie przypomnieć, jaką drogę obrał prowadzący go poprzednio dzieciak. W końcu jednak trafił do głównej sali opery. Poszukał jakichś śladów i faktycznie, były tam, niemal niewidoczne. Gdyby nie ciężki kurz otulający wszystko w środku z pewnością nie byłyby możliwe do wykrycia. Znajdowały się też tylko w niektórych miejscach, jakby ich właściciel korzystał ze wszelkich możliwych sposobów, by tylko ich nie zostawić. Prowadziły do sali Mistrzów. Tam też znalazł obu starców, przybitych gwoździami pod sufitem. Ich brzuchy były rozcięte, część uszkodzonych wnętrzności opadła już na podłogę.
- Cholera.
To był jedyny komentarz. Nie znał przyczyny ataku tego... czegoś, bowiem zwykłym człowiekiem to być mogło. Cofnął się nieco, powstrzymując swój żołądek przed wypróżnieniem się. Tu już nie miał czego szukać, ale rozejrzał się, czy w tych wszystkich śladach nie ma też mniejszych, należących do chłopaka. Teraz to jego musiał odnaleźć.

- Mistrzu! - chłopak, który nagle wyłonił się z korytarza, którym i on tam przyszedł o mało co nie przyprawił go o zawał. Przypadł do niego zalewając się łzami. - Byłem w twoim domu mistrzu, ale powiedzieli mi że ciebie nie ma... Zobaczyłem... to... - spojrzał na zwłoki, a łzy ponownie napłynęły mu do oczu. - Zobaczyłem... dopiero nad ranem. To musiało stać się dzisiaj w nocy! Zupełnie po cichu, przecież ćwiczyłem na torze obok! Jak to możliwe?
- Spokojnie, to już odeszło. Magia, to jedno. A drugie to fakt, że nie mógł być to człowiek. Ja zauważyłem dziurę w dachu, dlatego tu przyszedłem. Czy wiesz coś więcej? Opowiedz wszystko.
Odciągnął chłopaka, aby nie musiał oglądać tego wszystkiego. Chociaż zapewne i tak już mocno wyryło się to w jego głowie.

Chłopak posłusznie dał się poprowadzić na bok.
- Po naszym spacerze, mistrzu, zrobiłem jeszcze małą rundkę po okolicy opery, a potem wróciłem do środka, by poćwiczyć na torze... Przechodziłem główną salą jednak... - spuścił głowę zawstydzony. - nie zwróciłem uwagi na kopułę, może ta dziura już tam wtedy była... Ćwiczyłem aż do rana... bardzo pilnie, tak jak mi zawsze kazałeś. Rano przez dziurę wpadło do środka światło, więc od razu ją zauważyłem! Zajrzałem od razu do Mistrzów, widząc, iż brama do ich sali była otwarta... Wtedy... wtedy - łzy napłynęły mu ponownie do oczu - Zobaczyłem... Mistrzów... I pobiegłem do twojego domu...
- Już, spokojnie. Ktoś... bardzo morderczy jest w mieście. Słuchałeś ostatnio jakiś plotek?
Słuchając odpowiedzi chłopaka, David wypowiedział formułę jedynego znanego sobie zaklęcia. Jeśli ten ktoś lub to coś było potężne i magiczne, to pozostałości powinny być wyczuwalne nawet dla niego. Bo niestety śledzić mordercy i tak nie miał jak. Domyślał się tylko, że prędzej czy później ich drogi mogą się skrzyżować.

Zbyt dużo godzin minęło. Wyczuł tylko słabą aurę magii wokół wytrawionego otworu. Pokręcił tylko głową i wziął delikatnie chłopaka za ramię.
- Chodź, musimy stąd iść. Pomścimy ich, obiecuję.
Nie był tego tak pewien, nie wiedział też co mógł obecnie z tym zrobić, więc ruszył na zewnątrz, bez entuzjazmu szukając śladów.
 
Tadeus jest offline