Hargreaves:
Już w windzie prostytutka dawała oznaki podniecenia. Być może były to nawyki wyuczone praktyką. Jej oddech był głębszy i głośniejszy, a język z delikatnie i zmysłowo oblizywał czarną jak noc wargę. Elewator zawiózł was prosto do jej pokoju pracy. Mogłaś obserwować jak przy wychodzeniu frywolnie kręciła pośladkami, a nawet niby przypadkowo upuszcza kartę magnetyczną i wypina się prosto pod twoim nosem, eksponując tym samym swoje napięte od lateksu atrybuty. Wnętrze pokoju emanowało ciepłem i elegancją. Nowoczesne, inteligentne oświetlenie podkreślało romantyczny nastrój, a motywy dynamiczne ścian ekranowych swoimi serpentynowymi i specyficznie układającymi się wzorami, budziły dosadne skojarzenia. Przekraczając próg windy, od razu załączała się klimatyczna muzyka. Nie brakowało tu miłosnych odniesień w postaci nagich, rubasznych figurek gipsowych, odważnych malowideł przedstawiających przeważnie nagość w różnej formie, czy mebli z fallicznymi elementami. Najbardziej charakterystycznym elementem wystroju było nowoczesne łoże dwuosobowe, oddzielone delikatną, przeźroczystą kotarą.
Choć przypominało stare, dobre łóżko małżeńskie, to jednak był to model nowoczesny, zaopatrzony również w aplikatory zmysłowych olejków i roztaczający zapachy intensyfikujące podniecenie. Poza tym w pokoju po lewej stronie od łoża, znajdowała się przestronna szafa z zaimplementowanym pulsującym neonem w kształcie serca.
Kobieta podeszła do ciebie bliżej i objęła cię w pasie.
-
Chyba nie zamierzasz się kochać w tej skorupie, śliczna? - brunetka ściągnęła swoje okulary. Widziałaś teraz przymrużone oczy wypełnione do cna pożądaniem. Wiedziała jak podkręcić doznania. Jej lekko otwarte usta powoli zbliżały się ku twoim.
--- --- --- ---
Thompson:
Jack zrobił wyraźnie zaskoczoną minę, by zaraz zmienić jej wyraz na równie zmartwioną.
-
Serio chcesz podwinąć ogon i uciec z tą marną sumką? Zrobiłeś główną robotę, a śmietankę ma spijać ktoś inny?
Wtem ktoś z tłumu zaczepił nagle rozmówcę:
Mężczyzna zaczepiający Jacka: Hej Richmond! Znowu "to samo" co zwykle, stary wilku?
Jack odwrócił się na moment do nowego rozmówcy i odparł:
-
O miło że jesteś. Bo ten gość właśnie nie chce wejść w wyższe stawki, mimo że dziś jest "ten" dzień.
-
Serio? To może ja bym go... wyręczył?
Rozmówca spojrzał na ciebie wzrokiem jak gdyby patrzył na jakiegoś zatroskanego frajera.
-
Jeśli mój gość, który właśnie odwalił najtrudniejszą robotę faktycznie woli wyjść z tą marną kasą, to jasne. Możesz go zastąpić.
Obaj spojrzeli na ciebie ponownie, Jack zaciągając się ostentacyjnie cygarem, a jego towarzysz szczerząc wystający zgryz. Obaj oczekiwali twojej decyzji.
Jeśli zdecydujesz się spieniężyć wygraną, otrzymasz 1000 UNK i będziesz musiał zdecydować co robisz dalej, i gdzie się udajesz. Mogłeś jednak zaryzykować i zaufać Jackowi Richmondowi, po czym wejść w wyższe stawki.
--- --- --- ---
Sanchez:
Dyrektor zrobił zniesmaczoną minę. Pokiwał tylko głową i z nadzwyczajnym spokojem odparł:
- Myślałem, że wysłali kompetentną osobę, a woleli zmarnować kasę na zwykłego posłańca - po tych słowach sięgnął po swój persocom i wstukał coś na holoklawiaturze -
Proszę przekazać rozmowę na mój Persocom, numer lokalizacyjny 2421. --- --- --- ---
Nakamura:
Sekretarka wyrwana z zajęć, nie do końca zrozumiała o co ci chodzi w pierwszej kolejności. Dopiero po chwili nieco zdziwionym głosem odparła:
Sekretarka Di Giaccono: Oszust i złodziejaszek.
Gdy dojrzała z trudem to co wskazywałeś palcem, zrobiła niewyraźną minę. Ochroniarze spojrzeli na siebie, też zdając sobie sprawę z niewygodnej sytuacji. Jeden z nich kiwnął głową porozumiewawczo i wyszedł na zewnątrz rozgonić towarzystwo. Mężczyźni jeszcze coś poprzeklinali pod nosem, ale zostawili w końcu bitego. Ochroniarz pomógł mu wstać, ale poza tym zostawił go samemu sobie. Azjata usiadł na ziemi i włożył głowę między kolana. Z tyłu głowy sączyła się krew, która teraz skapywała w gorący piasek. Niedługo ochroniarz wrócił do niego i nakazał mu coś. Mężczyzna nie reagował. Ochroniarz nagle uderzył go kolbą karabinu w głowę i dopiero wtedy Azjata trzymając się za nią, wstał i ruszył w stronę stojącego nieopodal dźwigu.