Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2012, 22:31   #7
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
~ Masz ci los, dopiero co bramy Salkelten przekroczyłem w jedną stronę to już za chwilę oglądał je będę przez ramię jedynie. Trudno, trzeba iść tam gdzie los prowadzi i gdzie złoto błyszczy się ciut bardziej. Myślał Matthias opierając się o płot jednej z posesji, która przylegała do karczmy. We wnętrzu alkoholowej nory nie było miejsca ani krztyny, stać nawet ciężko było...Matthias cieszył się choć że kupił kufel piwa...świeżego i zimnego. ~ Widać karczmarz dopiero co beczkę z piwnicy przytargał. Jedna z dziewek służebnych rzucała przelotne spojrzenia w stronę Matthiasa, od czasu do czasu, bynajmniej nie dlatego że taki był urodziwy, a jedynie pilnowała by klientela co na zewnątrz się raczy piwem, winem czy mocniejszymi trunkami, nie oddalała się z kuflami i szklanicami. Matthias patrzył przed siebie i nadziwić się nie mógł. Przecież bitwa była, ludzi poległo niemało, a w mieście tak było gwarno że przejść się nie dało...jakby po tej rzezi ludzi przybyło a nie ubyło...widać wojna napędza wszystko, począwszy od straganiarzy, poprzez rzemieślników i kończąc na zwykłych chłopach co to teraz ubytki w parobkach w sypialniach nadrabiać będą. ~ Wojna to w sumie to sprawa dziwna jest...zabija, ale po niej ożywienie przychodzi, jak po wiosennym paleniu trawy na pastwiskach. Ramię w ramię walczyć przychodzi z ludzmi z którymi na codzień słowa zamienić by się nie chciało...braterstwo ponad podziałami... Z takimi myślami borykał się Matthias kiedy nastoletni chłopak zaczął do niego mówić i przywołał go z wyżyn wybujałej wyobraźni.

- Panie...panie, słyszysz mnie mości paniczu...znalazłem coś chciał i oszukać się nie dałem, nawet jednej twej monety nie utraciłem umyślnie.

- Pokaż co przyniosłeś...jak złom to nie biorę, żeby później nie było że nie mówiłem, zrozumiałeś mały cwaniaczku? Matthias odpowiedział nastolatkowi.

- Ma się rozumieć...tu tego nie mam, ale u ojca w stodole wszystko pod sianem...jeno strażnikom nic nie mów Panie...upustu damy ile trzeba, sam rozumiesz, czasy cięzkie, a w Salkelten ostatnio przybyło kilku oficerów co to nie daje się przekupić czy pogadać nawet, szczególnie taki krasnoludzki sierżant nam się we znaki dawał... rozgadał się umorusany chłopak.

- Dobra, dobra młody, rzecz rozumna, prowadź do stodoły i czasu nie traćmy, ja sprawy mam swe a i ty pewnie jako taki zacny kupczyk nie możesz sobie cały dzień o pierdołach gaworzyć, co? Odpowiedziąl Matthias do chłopaka.

Chłopak się uciszył ale jakby zadowolony słowami Matthiasa ruszył raźno przed siebie, mówiąc. - Tu zaraz to jest, kufla piwa nie dokończysz a już na miejscu będziemy. Chłopak wskazał palcem gdzieś na koniec Koening Strasse.

Matthias odstawił kufel na stół i znalazł wzrokiem służkę by widziała jak naczynie zostawia...ta lekko kiwneła głową na znak porozumienia i uśmiechneła się. Matthias odwzajemnił uśmiech i ruszył za chłopakiem, mówiąc. - Ten krasnolud, sierżant znaczy, straży miejskiej...tym się nic nie martw, opuszcza Salkelten niebawem...na północ rusza. Chłopak się uśmiechnął szczerze i szczerzył żółtawe zęby tylko przez krótką chwilę bo następne słowa Matthiasa spowodowały nie tylko ciarki na plecach chłopaka ale i to że dziś towar był za pół darmo w jego kramie w stodole. - Obiecuję nic sierżantowi Aliquam'owi nie mówić o twoim handelku w stodole, widać innych opowieści będę musiał szukać by czas umilać sierżantowi w drodze na północne rubieże. Matthias zaśmiał się głośno widząc mine chłopaka po tym jak zakomunikował swą znajomość z sierżantem straży miejskich.

***

Z zakupów u chłopaka i jego ojca Matthias był zadowolony. Pełna salada, trochę tylko obstukana młotkiem, cztery proste noże do rzucania i długi sztylet do walki wręcz przeznaczony. Wszystko zabójcze ale i tępe, nie zdobione i miejscami zakrwawione, prostota wojennego rzemiosła w pełnej krasie. Matthias wiedział że chłopak i jego ojciec fortuny może i nie zarobią na sprzedaży broni i pancerzy które zrabowali po bitwie pod kasztelem i na miejskich placach, ale do przyszłego roku o strawę nie muszą się martwić. Mordrin rozmyślając o tym skierował swe kroki do świątyni Vereny, po chwili zatrzymał się i skarcił za swą bezmyślność. ~ Tak przed Sprawiedliwą nie stanę i pokłonu nie złożę. Matthias w myślach postanowił się najpierw doprowadzić do porządku, spoglądając na swe zniszczone ubranie i pancerz kolczy. Zawinął broń i hełm w swój stary koc i takie zawiniątko przerzucił przez ramię. Wsłuchał się w odgłosy miasta i kierując się odgłosami uderzających o metal młotów ruszył w ich stronę raźnie. Na nowo zaczął rozglądać się po mieście i kiedy jego myśli zaczeły znów tańczyć po swojemu, na ziemię ściągnął go ból w miejscu gdzie włócznia krasnoluda chaosu przeszyła mu bok. Matthias zagryzł grymas bólu na twarzy i wolną ręką rozmasował wciąż dotkliwie bolące miejsce w dolnej części tłowia. Kiedy bół odchodził powoli Matthias przekraczał właśnie próg miejskiej kuźni. - Bogowie z wami mistrzowie, w takiej sprawie przychodzę... Zaczął Matthias rozmowę i wypakował broń i pancerze na podłogę.
 
VIX jest offline