„Nie ma głupich”. Ten co się doczepił to prawdopodobnie kolega z „pracy” niejakiego Jacka Richmonda. Niejakiego, albowiem Jamie wątpił, że używa swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Tym razem Thompson nie wahał się prawie wcale i szybko podjął decyzję. Wychodzi. Co prawda naszła go chwilowa refleksja, że może wszystkie jego podejrzenia wobec Jacka i jego działań są mocno wyolbrzymione i po prostu właśnie trafia mu się unikalna życiowa okazja. Jednakże był realistą i szybko tą myśl odrzucił.
- Niestety, panie Richmond, jeśli dobrze usłyszałem, nie mogę. Jak już mówiłem czas mnie nagli. Może innym razem wpadnę i też będzie „ten dzień” Hehe – uśmiechnął się głupkowato - Do widzenia panom.
Pilot miał szczerą nadzieję, że już nikt go nie będzie zaczepiał. Skasuje swoje dziesięć baniek i zmienia lokal. Miał zamiar pójść do Horshoe i tam spróbować szczęścia, jak zalecał mu jeden ze współgraczy. Jeśli nic będzie stało na przeszkodzie, sprawdzi jak idzie Jo-Ann. - Hej, Jo. Jak idą twoje poszukiwania? |