Felix, o dziwo, był zadowolony. Przeżywszy mord na przyjęciu i norsmeński najazd, życie jak na razie, przez krótką chwilę, mogło być tylko lepsze. Paradował więc pełen radości po miejskich ulicach, oglądając co też takiego wystawiają kupcy na rynku i szukając czegoś, na co mógłby wydać zarobione złoto. Pełna sakiewka była głównym i jedynym powodem zadowolenia chłopaka; niby dostał też list z podziękowaniami od samego Elektora, ale co jemu po jakichś bazgrołach na papierze opatrzonym pieczątką? Ino w wychodku się przydadzą, jak wybije czarna godzina.
Ale ze złotem sprawa miała się inaczej. Pawie Piórko złoto bardzo lubił, a co można było za nie kupić - jeszcze bardziej. Nawet wypatrzył już kilka rzeczy - nabył kilka bełtów, coby pustej kuszy nie nosić przy sobie; kupił sztylet do rzucania; kazał sobie sprawić w miarę elegancki, ciężki płaszcz i przerobił bandolier tak, by mógł z przodu trzymać swój ukochany długi nóż, a z tyłu kuszę. Prawdziwe cacuszko jednak wypatrzył na tym samym straganie, na którym zakupił kolejną bransoletę do kolekcji i buteleczkę perfum. Stragan ten należał do estalijskiej pary i oferował multum przeróżnych egzotycznie wyglądających rzeczy. Felixowi spodobało się to stoisko; spodobał mu się również jeden z tych dziwnych sztyletów, które bardziej obeznani w fechtunku nazywali lewakami.
Estalijczyk nawet nie musiał się zbytnio trudzić, by przekonać Pawie Piórko do zakupu. Gdyby mężczyzna był dobry w swoim fachu, to widząc świecące się oczy chłopaka, podbiłby cenę w górę i utarg miałby o wiele większy. Ale nie był, całe szczęście. Felix wielce zadowolony z zakupów i obwieszony dopiero co nabytymi rzeczami ruszył w stronę gospody, pałaszując czerwone jabłko zwinięte z jednego ze straganów.
__________________ "Information age is the modern joke." |