Felix do podróży na trakcie był przyzwyczajony, w końcu rzadko kiedy zagrzewał gdzieś miejsce na dłużej. Równie rzadko przychodziło mu podróżować w tak licznej grupie, to i znaleźć się jakoś nie mógł. Ot, albo nucił coś sobie pod nosem będąc na uboczu, albo bawił się nożem. Ale czasami nawet się odezwał, chociaż ciężko było wydusić z niego coś o jego przeszłości. Jego nowi towarzysze dowiedzieli się jedynie, że pochodzi z jakiegoś averlandzkiego miasta, co w sumie i tak zdradzał jego lekki akcent. To, dlaczego był zwany Pawim Piórkiem też było całkiem oczywiste. Zdradzała to masa przeróżnych bransolet na nadgarstkach: od prostych skórzanych rzemieni, przez rzemyki ozdobione piórami, na pobrzękujących obręczach kończąc; pióro pawia wplecione w burzę ciemnych włosów i słodki zapach kojarzący się z arystokratkami dopełniał tylko wizerunku. Nawet ubrany w skórznię i ciężkie buciory oraz obwieszony broniami nie mógł być brany na poważnie. Ach, pozory...
* * *
Huczący głos Wujaszka, jedynego z tej kompanii którego jako tako poznał, skwitował jedynie wywróceniem brązowych oczu i czmychnięciem gdzieś na obrzeża całej sceny. Zakneblowany nowicjusz zbytnio go nie obchodził; po prawdzie - obchodził go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jego towarzyszom empatia była chyba lepiej znana, a on nie chciał im wchodzić w paradę. Miast bawić się w głos sprawiedliwości, przycupnął sobie na kamiennej studni tuż obok plotkujących bab i postanowił dowiedzieć się co nieco o sprawie, zanim podąży anzelmowym śladem.
-
Panienko nadobna... - Zaczepił jakieś dziewczę, najwyraźniej speszone nieszczerym felixowym komplementem i uśmiechem, którym błysnął w jej kierunku. Poliki koloru maczka polnego dobitnie to sugerowały. -
Cóż to za afera w waszej wsi? Czemu chłopy chcą palić tego... - Machnął dłonią w kierunku tłumu. -
Tego tam? - Godoją, że robił jaką wielką kulę ognia i spalił bidnych dwóch - odparła Felixowi wciąż nieco się rumieniąc.
- Ja żem jednak nie widziała nic - uprzedziła kolejne pytanie.
- A i patrzać na takie palenie nie lubię, nawet jak to czort jaki.
-
Długo u was ten magik we wsi jest? - Spytał się Felix, przyglądając tłumowi. -
Robił kiedyś jakieś problemy ze swoimi gusłami? - A nie, nie, łon nie tutejszy. Pierwszy raz na oczy swe go tu widzę- odparło dziewcze.
-
I wierzy panienka... - Ponownie spojrzał się na dziewczynę, przekrzywiając głowę. -
Że przyjechał do wsi ino po to, by spalić bogu ducha winnych ludzi? - A kto wie co takim we łbie siedzi. Zło wszędzie wokoło. Pewniakiem też jaki mutant z niego i pewnie kolejni za nim przyjdą. Nieraz nam tu jakieś nowiny chodzą o zwierzoludziach niedaleko sioła naszego. Oni pewnie też się zjawią. Ojoj- na twarzy dziewczyny zaczęło malować się zaniepokojenie, a może nawet strach.
-
Mądrze rzeczecie. - Felix pokiwał głową. -
Jeszcze jedno pytanie, jeśli panienka pozwoli... Tamci, co to tak do palenia skorzy, to kto? Starsi jacyś? - A nie, nie. To takie tutejsze, jakby to powiedzieć, zakały. Ja to przykładem nie lubię ich i trzymam się, jak ino mogę z dala- rzekła poważnym głosem.
-
Lubią robić kłopoty, co? - Pytanie było w sumie retoryczne, bo Pawie Piórko nawet na odpowiedź nie czekał. Uśmiechnął się tylko do dziewczęcia. -
Dziękuję panience za miłą rozmowę, zawsze to postój staje się trochę bardziej znośny.
Po owej wymianie zdań przy studni zapadła cisza. Felix czekał na to, jak się cała sprawa potoczy i czy jego nowi kompani zdołają coś wskórać. Pannica natomiast... Pannica pokraśniała i oddała się cichej wymianie zdań z innymi dzierlatkami, co i rusz zerkając na siedzącego na studni chłopaka.