Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2012, 19:37   #63
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Magiczna batalia trwała w najlepsze, podczas gdy najemnicy próbowali jakoś się ogarnąć, pozbierać i obmyślić taktykę. Nie było żadnej przerwy, nie było czasu na oddech. Zaklęcia śmigały po całej sali, rozłupywały kolumny i wydzierały wyrwy w sklepieniu. Sypał się tynk, sypały się przekleństwa. Wszystko nabierało tempa i trzeba było dotrzymywać kroku orkiestrze naparzającej w instrumenty jak szalona, albo zostawało się ściągniętym ze sceny.

Najemnicy za bardzo mitrężyli, zostali trochę za muzyką, stracili rytm. Yngvar skoczył w stronę ser Coriaga, gotów tym razem skończyć rycerzyka na dobre. Udałoby mu się. Udałoby, gdyby nie świetlista włócznia, która przepędziła magiczny cień i rozbłysła niczym tysiąc słońc. Widział tylko światło, pochłaniającą biel. I w chwilę później poczuł, jak uderza go gorąc zaklęcia, które przemknęła pomiędzy góralem i rycerzem.

Vonmir przycupnął za jednym z odłupanych kawałów galerii i oglądał ostatnią scenę sztuki, bezpieczny w swej kryjówce. Nie musiał się martwić ani czarnowłosą, ani Noisilho, ani zmartwychwstałym rycerzem. Nawet zaklęcia przemykały mu gdzieś wysoko nad głową, chybiając i nie czyniąc żadnej krzywdy. Plan miał dobry. Nie przewidział tylko kurewskości Fortuny, tej bezlitosnej dziwki.

Powietrze złożyło się, zaczęło się marszczyć. Zaklęcia wyrywały coraz większe dziury w cienkiej barierze, która właśnie zaczęła opadać. Raz po razie, coraz wyraźniej można było dostrzec tkaninę Zasłony targaną magiczną energią. Oczy nie myliły tych, którzy podziwiali ów spektakl. Mur pomiędzy rzeczywistościami był stopniowo niszczony i nikt z odpowiedzialnych za to nie zwracał uwagi.

W końcu Zasłona zwinęła się po raz ostatni, stwardniała i... Pękła. Niczym lustro, kawałki świata zaczęły opadać, wirując w powietrzu i mieniąc się kolorami tęczy. Jednak nim zdążyły dotknąć ziemi, zmieniały się w pył i śmigały po sali, targane oddechem magii. Nie było brzdęku czy hałasu, wszystko działo się w ciszy. Tak jest - w ciszy, bowiem zaklęcia przestały świszczeć i przekleństwa nie przedzierały się przez krtań. Pośrodku sali ziała teraz dziura, przez którą można było zajrzeć w inną rzeczywistość, niewątpliwie bardziej przejebaną niż ich własna.

Muskularna, bordowa łapa chwyciła krawędź otworu, jakby chciała wbić się na potańcówkę bez zaproszenia. Czarne pazury przeorały pozostałości po Zasłonie w tamtym miejscu, a wszyscy obecni podziwiali to w milczeniu.

Zapomniane zostały podziały ideologiczne czy animozje, wszyscy ryknęli unisono, zakreślając symbole w powietrzu. Skoncentrowani na nieproszonym gościu, inkantowali słowa jakiegoś zaklęcia. Starego, czuli to nawet najemnicy w swoich poobijanych kościach. Magowie zagęszczali ruchy, sprzymierzeni we wspólnym celu.

Z drugiej strony odpowiedział im ryk. Ryk czegoś potężnego i BARDZO wkurwionego.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline