Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2012, 20:06   #14
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
***Pożegnanie z Salkelten***

Matthias trzymał ariergardę i żegnał wzrokiem Salkelten, jemu najdłużej przyszło patrzeć na zniszczone mury i słupy dymu z kominów siedzib mieszkańców miasta. ~ Strawę pewnie ciepłą szykują, w piecach palą...życiem zajęci. Pomyślał Matthias, bujając zwisającymi z tyłu wozu nogami wprzód i w tył, jak rozbawiona dziewka...po chwili przestał, dotarło do niego że choć takie huśtanie nogami zabawne jest to nie wypada pośród takiej kompani się luzować w obyczajach. Matthias z nudów odwiązał od pasa skórzaną torebkę z mosiężnym guzikiem i wysypał jej zawartość na dłoń. Po przeliczeniu monet Mordrin minę miał skwaszoną przez kilka chwil, ale chyba nikt tego nie widział. ~ Tyle tułaczki, tyle nocy na ziemi przespanych, tyle wesz we włosach i smutku...a z tego wszystkiego tylko tyle mi zostało. Matthias wsypał monety do torby i przytroczył ją do pasa.

Mordrin zrobił szybki rachunek w myślach...czy aby wszystko przed wyjazdem załatwił i żadnych spraw nie zostawił otwartych co by mu później bokiem wyszły. Płatnerz choć tydzień na naprawę zbroi dawał to w dwa dni się uwinął, roboty miał nie mało, ale rozczulił się żylasty dziadek po opowieści Matthiasa o walce o kasztel. Miecz naostrzył mu płatnerz, a i noże do rzucania połysku dostały po dobrym czyszczeniu przez zawodowca. Sztylet Matthias dziarsko osadził na bandolecie, na lewej piersi...noże nieco pod nim. Matthias wziął do rąk nowy hełm i zajrzał w środek myśląc ~ Ciekawe czy ten kto go wcześniej nosił prawy był czy zwykły zbir? Hełm przysznurował do pasa po prawej stronie, po czym podniósł lewą rękę i spojrzał na swą dłoń zaciskając ją i rozprostowując kilka razy.Tarczę którą Matthias stracił w walce zastąpił drugą, znalezioną na polu bitwy, ale po całym zamieszaniu odrzucił ją dziękując za ochronę jej poprzedniemu właścicielowi, który był już u bram Morra. Wedle zdania Mordrina nie było chwalebne kraść rynsztunku żołnierza...chyba że potrzeba była, ale takiej Matthias teraz nie czuł...co innego kupić zrabowany oręż od innych, tu Mordrin się nie rozdrabniał, ot, takie były jego zasady żołnierskie. Trochę dziwnie mu było nie czuć ciężaru tarczy w lewej dłoni, ale przynajmniej miał wolną rękę by masować ranę pozostawioną przez krasnoludzką włócznię. Tak myśląc Matthias bezwiednie zaczął pocierać dłonią zranione miejsce.

~ List wysłałem do domu, z nim dwie złote korony, dobrze zrobiłem, siostra szczęśliwa będzie żem żyw jeszcze...ta stara kobicina koszule i nogawice mi zacerowała całkiem schludnie. Zmienił temat rozmyślań Matthias patrząć na robotę starej szwaczki. ~ Następnym razem kupie sobie nową koszulę. Postanowił Matthias. ~ Dobrze że choć buty są mocne, szkoda że takie drogie były...tyle złota poszło... i jeszcze ten wóz, a niech tam, przynajmniej butów nie znoszę. Uśmiechnął się Matthias Mordrin i potarł świeżo ogoloną twarz. ~ W sumie dobrze się skończyło w Salkelten...dla nas. Matthias pomyślał po czym spojrzał po swych nowych towarzyszach.

Matthias poznał ich dzięki Kargunowi, który to z koleji w tę znajomość wszedł przez Aliquama...razem tego dopełniło postawione przed nimi zadanie i sakiewki pękate od złotych monet, nikt nie zrejterował, wszyscy się zgodzili na nowe zadanie i zgodnie ruszyli do Nordlandu. Matthias słyszał już o dokonaniach i ostatnich przygodach swych nowych kompanów, ale na to czy im zaufa jest za wcześnie mówić, sprawiali dobre wrażenie, ale ile razy to już Matthias mówił...wiele razy. ~ Kristie dobra w łuku, Zager włócznik ze Stirlandu, Talabeclandczyk Irgan i wielu innych...zdradzili, zawiedli, polegli w boju...ale byli i tacy jak Hetor z dalekiego południa, Bretońska uciekinierka Anne i niziołek Lesr...ci byli zaradni, oddani i uczciwi, ale teraz też już są u swych bogów...najemnicy, odchodzili i przychodzili...dobrze by było mieć trzecią grupę, oddaną i honorową, a co ważniejsze, żywą.

Salkelten znikało właśnie z ścianą drzew kiedy Matthias podsumował swoje myśli. Dopiął ostatnie guziki, zasznurował luźne rzemienie, sprawdził jeszcze raz broń...z pleców ściągnął kuszę i naciągnął ją...miejscowił bełt i przyłożył do ramienia...kilka razy jeszcze szybko zmieniał wyimaginowane cele po czym złożył załadowaną kuszę na kolanach. Matthias widząc znikająca na horyzoncie miasto zaczął się bacznie rozglądać...czas był zacząć pracę za którą mu zapłacono. Kompania rozmawiała ze sobą żywo a z niewyjaśnionych powodów Matthias postanowił dodać coś od siebie.

- Modliłem się za ochronę i powodzenie dla nas do Panienki Vereny. Powiedział Matthias spoglądając na towarzyszy.

Alex jadąc z przodu na swym koniu nie zareagował, może nie słyszał, albo miał to gdzieś. Aliquam kroił jabłko nożem i zjadał kawałki ze smakiem, spojrzał na Matthiasa spod krzaczastych brwii i zmarszczył je, po chwili wrócił do jedzenia. Kargun zwijał jakiś sznur i szybko przeniósł spojrzenie z Matthiasa na Eryka, po nim na Aliquama, po krótkiej chwili wzruszył ramionami i wrócił do zwijania powrozu. Anzelm z wysokości swego konia spojrzał po kompanach ze smutnym wyrazem twarzy, zatknął lewy kciuk za pas i pospieszył konia by zająć po chwili pozycję nieco przed wozem. Eryk wpatrywał się w Matthiasa przez dłuższą chwilę po czym powoli odwrócił głowę i zaczął lustrować teren wokół wozu. Przemówił jedynie Felix, nieśpiesznie i jakby z rozbawieniem w głosie...leżał wygodnie na wozie i nie otworzył nawet powiek kiedy mówił, jedynie ogrzewał twarz w mocno tego dnia świecącym słońcu.

- ...no i co, wysłuchała cię? Powiedziała ci coś? Felix zakończył swą wypowiedź zimnym uśmiechem.

- ...nie, nic mi nie powiedziała. Odparł smutno Matthias i odrócił głowę by szukać niebezpieczeństw na tyłach oddziału.

***W drodze do Nordlandu***


...sytuacja zrobiła się gorąca kiedy ludzie z pochodniami zebrali się wokół związanego i zakneblowanego adepta magii. Matthias na tajemnych mocach nie znał się nic a nic, ale samosądy takie rzadko były dokonywane na winnych, częściej było że to obcy albo odmiennej wiary czy jeszcze inne powody tłuszcza miała by takiego osobnika do pala przywiązać. Z drugiej jednak strony...nigdy nie wiadomo...winnym może być taki magik. Matthias stanął na wozie z kuszą w rękach i rozeznał się w sytuacji. Kiedy wóz w końcu się zatrzymał a Anzelm przemówił do tłumu, Matthias zeskakuje z wozu i bez ceregieli przepycha się przez zebranych ludzi i zbliża się do spopielonych ciał...ogląda ciała i szuka na nich jakiś śladów, może mają broń, może pochwy po mieczach, może w mundurach są...cokolwiek czego ogień nie strawił przykuwa uwagę Matthiasa. Kiedy Mordrin skończy wstaje i stara zbliżyć się do adepta magii, jeśli się uda to zrywie mu knebel. Idąc Matthias mówi głośno.

- Niech oskarżony przemówi na swą obronę, to każdemu wolno...takie prawo ma!
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 08-12-2012 o 22:49. Powód: Literówki i poprawienie spójności zdań.
VIX jest offline