Malachius nie był w stanie ukryć zaskoczenia, nie widział zresztą powodu by się specjalnie starać. W co właściwie Sanchez pogrywał? Miał zadanie, z którego się nie wywiązał i do tego narobił więcej kłopotu niż był wart. Malachius nie miał czasu ani ochoty angażować się w kolejną podejrzaną imprezę tak szybko po ostatnich wydarzeniach. Chciał się przyczaić, chciał się zająć naprawami i chciał się zemścić. Mięśnie szczęki zagrały mu pod skórą.
Sanchez za to zapłaci. Na razie jednak, kapitan musiał wybadać grunt. Trzeba się było dowiedzieć z kim ma do czynienia i jak delikatnie musi teraz stąpać.
- Powiem szczerze - uśmiechnął się rozbrajająco - Nie planowałem opuszczać planety ... ale mogę zmienić zdanie. Co właściwie chce pan załadować na mój statek?
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |