Dorośli... To przeważnie oznaczało teren bezpieczny, bo oni nie lubili dziwnych rzeczy. Nudno, ale bezpiecznie. Nie zdążył jednak się rozluźnić, bowiem znów zrobiło siędziwnie - a to nie pasowało, bylo nie tak i spowodowało że łzy zaczęły mu płynąć z oczu. Nie powinni go zobaczyć w tych ciemnościach. I ONI nigdy nie mówili o cthulthu, nawet nie udawali... Jakby to była odrażająca gra. A w jaką grę grali ci tutaj...? Nie wiedział, i miał ochotę poddać się po prostu, w końcu co dorośli mogli mu zrobić...? Stał przez chwilę niezdecydowany, przestępując z nogi na nogę. Nie wiedział, ale też dzisiaj zdarzyło się już wiele strasznych rzeczy których nie rozumiał, których nie rozumiał.
- No bo koledzy poszli się bawić w jakieścosie, ale się zrobiła brzydka pogoda, to oni poszli robić coś niedobrego, ale ja wróciłem bo padało, to oni nie wiem co robią, ja chcę do domu. A dlaczego Jacek tam stoi? - pokazał paluszkiem przestrzeń w sam raz za ich plecami. Na wszelki wypadek lepiej było udawać głupiutkiego, to zawsze działało. Zrobił wielkie oczy i smutną minę (co przyszło mu z łatwością), jednocześnie jednak aż zadrżał z gotowości do ucieczki. Niech tylko jeden spojrzy na drugiego, powie dwa słowa, niech spojrzą gdzie indziej, a on sobie czmyhnie gdzieś w jakiś cień czy za jakiś załom, a potem wymknie się stąd po cichutku. Wolałby jakoś ich obejść, ale jeśli będzie musiał, zawróci.
Może poszuka reszty. Gdzieś musieli być. Zawsze będzie mógł się schować gdzieś w bunkrze i po prostu przeczekać.
__________________ Cogito ergo argh...! |