Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2012, 19:38   #16
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca długo się nie zastanawiała, którą karczmę wybrać. „Oko smoka” jak najbardziej wygrało, z racji tego, że było bliżej. Odużona życiodajną substancją, szła chwiejnym krokiem zadowolona ze swoich poczynań. Mężczyźni, których mijała zerkali na nią z ciekawością. Póki co nie znalazł się żaden na tyle odważny, żeby jej potowarzyszyć. Wampirzyca znalazła jednak na to sposób. Widząc grupę dyskutujących o czymś mężczyzn weszła pomiędzy nich, rozejrzała się za najprzystojniejszym, po czym wpadła mu w ramiona.

-Pannnowie, dzisdziaj wyjątkowo wyieje – wydusiła z siebie pijackim żargonem.
-Proszę uważać panienko, bo panienka się jeszcze przewróci – troskliwie potrzymał ją mężczyzna.
-Prossę mnie nie zatrzzzmywać. Idę na tańce – ostatnie zdanie wypowiedziała niezwykle wyraźnie.
-Tak się składa, że my również. Może panience potowarzyszyć? – dziarsko zaproponował mężczyzna i nie czekając na odpowiedz chwycił ją pod ramie.
-Mieliśmy już przecież wracać – wtrącił się inny, lecz jego narzekający ton głosu szybko zniknął gdzieś za plecami.

Tego wieczora Francesca bynajmniej się nie oszczędzała. Mężczyzna, z którym przyszła okazał się doskonałym tancerzem, jednakże znudził się jej wyjątkowo szybko. Już po trzecim tańcu jej wzrok powędrował na innego. Jej partner nie był zbytnio zadowolony z takiego obiegu spraw, jednak przyjął to dość potulnie. Niestety, gdy taka sytuacja przytrafiła się jej następnej zabawce, ta bardzo się zbuntowała i wszczęła bójkę z jej nowym celem. Powstało całkiem spore zamieszanie, bowiem alkohol zdążył mocno namieszać w głowach co po niektórych biesiadników. Mała niewinna szarpanina przerobiła się w prawdziwą bijatykę, w której bynajmniej nie uczestniczyły dwie osoby. Francesca miała wrażenie, jakby tu już dawno zbierała się chmura, a ona uruchomiła jedynie zapalnik. Zaczęły latać kufle, krzesła, potem stoły. Trzeba było mieć się na baczności. Francesca została odciągnięta na bok, przez nieznanego jej mężczyznę.
-Odejdź kobieto! Bo ci się krzywda stanie! – krzyknął coś, potem został zaatakowany przez kompletnie pijanego chłopaka. Przekleństwa sypały się gęsto. Francesca trochę otrzeźwiała. Zaczęła powoli się ulatniać. Bijatyka była ostra, bowiem nikt już nie patrzył w kogo uderza. Wampirzyca usłyszała pisk kobiety, która nagle została złapana za włosy i rzucona na stolik. Tym bardziej przyśpieszyła kroku, kiedy to nagle zobaczyła drewnianą deskę przed twarzą i … owładnęła ją ciemność.

***

Poranek był trudny. Jak przez mgłę zobaczyła zrujnowany pokój. Meble w nim były porozwalane, poza tym zagracony był różnego rodzaju przedmiotami. Stare lampy naftowe, podziurawione skrzynie, jakieś derki i koce. Mnóstwo desek, glinianych naczyń i podków. Pokój wyglądał jak istne śmietnisko. Do tego do jej nosa wdarł się okropny zapach rozkładu. Najwidoczniej nie tylko przedmioty były gromadzone w tym miejscu. Natychmiast poczuła się niedobrze. Chciała się podnieść, żeby ulżyć sobie w cierpieniu. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest naga! Kompletnie naga! Rozejrzała się nerwowo, nie widziała swoich ubrań. Głowa bolała ją jak diabli. Miała ochotę przeklinać, jednak ból był tak ogromny, że nie wydobyła z siebie słowa.

-Te Trufla patrz ty się, ona żyje. Jednak nie zerżnęliśmy umarłej! – powiedział mężczyzna, którego dopiero teraz dostrzegła. Siedział przy ścianie w obdartych ubraniach wyszczerzając swoje wybrakowane czarne uzębienie.


Nagle z kupy szmat wyłonił się kolejny cały zarośnięty mężczyzna.
- Ty ale ona miała szyję przekręconą… - stwierdził całkiem trzeźwo drugi. - kompletnie zimna była - podrapał się po kołtunie na głowie.
- Gdzie są kurwa moje ubrania! – Francesca wstała raptownie pokonując nieludzki ból głowy. Nie krępowała się, w końcu bezdomni pewnie zdążyli w ciągu tych kilku godzin poznać jej ciało.
-Gdzie są! Zaraz wszyscy umrzecie, jak ich nie dostanę! – wrzasnęła ze zwierzęcą wściekłością.
-Pani wybaczy, my zdjęliśmy ubrania i sprzedaliśmy. Ładne były, kosztowne. To kilka miedziaków żeśmy wzięli, a myśleli my że pani nie żyje – wstał jeden z nich skulony.
-Ale tu nikt pani nie dotykał. Przyrzekam – tłumaczył się pobladły. Drugi jednak nie pokazał po sobie strachu.
- Miała pani dużo szczęścia, mogła trafić pani gorzej. Sakiewkę pani za fatygę przygarnęliśmy… – zaśmiał się paskudnie gardłowo, po czym rozkaszlał się.

Francesca długo się nie zastanawiała. Chwyciła pierwszy z brzegu koc, opatuliła się i wyszła. Koc śmierdział niemiłosiernie. Kobieta zwymiotowała po drodze. Słyszała jeszcze za plecami śmiech bezdomnego.
-Ci pałacowi, piją bez ustanku, włóczą się po slamsach, rżnąc się po kątach, a potem wracają do swoich pieknych komnat.


Pod osłoną niewidzialności przemknęła się przez miasto. Wolała na wypadek mieć ze sobą śmierdzący koc. W takim stanie mogłaby osłabnąć zbyt wcześnie. Kierowała się do azylu, czyli karczemnego pokoju, gdzie czekały na nią czyste ubrania. Oczywiście kąpiel wcześniej. Musiała zmyć z siebie jak najszybciej zapach ostatniej nocy. Jeszcze wcześniej czuła zakłopotanie, teraz jednak normalnie w świecie chciało jej się śmiać z zaistniałej sytuacji. Zupełnie jak człowiek, który wyjątkowo przesadził z trunkiem. Jak ona zazdrościła ludziom, że tak łatwo mogą doprowadzić się do takiego stanu. Z drugiej strony ludzi było całkiem sporo. W tym mieście mogła się doprowadzić do alkoholizmu. W końcu wyczerpana dotarła do pokoju. Padła na łóżko odżucając jak najdalej koszmarne ścierwo, którym się wcześniej okryła. Zasnęła w jednej chwili.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 08-12-2012 o 20:06.
Asmorinne jest offline