Noc spędził raczej w medytacyjnym transie, niz śpiąc, co miało swoje zalety - ciężko byłoby go zaskoczyć. Z drugiej jednak strony najwłaściwszym określeniem na jego poranną kondycję było "wypluty".
Mimo to przystąpił do porannych ćwiczeń i rozgrzawszy się, odegnał zmęczenie i senność, przynajmniej na jakiś czas. W międzyczasie obóz powoli budził siedo życia, kolejni członkowie wyprawy wstawali mniej lub bardziej zmęczeni - tym, którzy wyglądali gorzej, zaproponował wspólną rozgrzewkę...
W końcu tylko krasnal leżał jak zabity.
Pierwszy sprawę poruszył metalowy, chwilę póxniej Samin już sprawdzal puls osobiście... Martwy, bez wątpienia. Chwilę odrętwienia wśród towarzyszy wykorzystał na krótką modlitwę w intencji duszy krasnoluda... Pozostał spokojny i ta minuta ciszy wydała mu się wystarczająca. Ktoś powinien coś powiedzieć. W końcu rzekł powoli, ostrożnie: - Tak, myślę że musimy coś postanowić... Co dalej uczynimy? uważam, że powinnismy zbadać przyczynę śmierci naszego towarzysza i nie sposób nam wracać bez tego, a tym bardziej bez przedmiotu - misja która pochłonęła już życie winna być dopełniona. Winni śmierci ukarani. - To powiedziawszy złozył ręce na krzyż na piersi na znak że skończył i czeka na zdanie reszty grupy.
__________________ Cogito ergo argh...! |