Cholera. Cholera po raz drugi. Cholera po raz trzeci. Tak można podsumować krótkie działania barda do tego czasu.
Nieopierzony i niedoświadczony w boju bard początkowo miotał się niemalże jak dziecko we mgle. Próba wywołania magicznego efektu bez instrumentu muzycznego? Tylko Falco był do tego zdolny. Nim jednak zdążył poprawić swój błąd, w jego rękach znalazła się kusza wielkoluda. Za poleceniem towarzysza wykonał strzał, ten jednak był niecelny. Jakby jeszcze było tego mało, zaraz po tym oberwał od jednego z łuczników. Oczywiście nie mogło się obyć bez głośnego okrzyku z bólu. Młodzieniec jednak miał szczęście – nie oberwał tak ciężko jak to wyglądało.
Twarz barda była teraz mieszaniną grymasu bólu jak i złości. Wziął głęboki oddech i uporządkował szybko swoje myśli. Próba oddania kolejnego strzału z kuszy mijała się z celem, gdyż czas jej naciągnięcia był zbyt drugi. Mógł za to zrobić to, co zamierzał wcześniej – użyć magii tkwiącej w granej przez jego muzyce, by zamglić umysł jednego z konnych łuczników i zatrzymać go na chwilę, dając tym samym czas swoim kompanom na uporanie się z nim.
Sięgnął zatem szybko po lutnię, natychmiast uderzył w struny, począł grać specyficzną melodię, dosyć wolną, może i nawet hipnotyzującą. Dodatkowo dołożył jeszcze do tego krótką zwrotkę:
”Struny drgają,
magiczną melodię dźwigają.
Melodia w twe myśli się wtłoczy
i umysł twój zamroczy.”
Jeżeli walka się jeszcze bardziej wydłuży, bard będzie kontynuował grę, jakoby rzucając ponownie zaklęcie na któregoś konnego łucznika.
Rzuca czar Daze. W przypadku zaistnienia kolejnej tury powtarza czynność.
------------
12,
15