- Zimny, daj spokój - Ragnar chyba się zaczerwienił, gdy jego kompan zatytułował go "Kapitanie". No ale przecież miał mundur, zabił Plugga i w ogóle nie było lepszej osoby, która mogła piastować to stanowisko. - Kapitanie to tylko przy załodze...
- Co do badań, to ja się na tym nie znam. Ale możesz być za to odpowiedzialny. Zatem mianuję Cię okrętowym lekarzem. To taka funkcja tymczasowa - Puścił do niego oko.
- Dobra. Skoro zostałem już kapitanem - w jego głosie brzmiała udawana skromność. Zgromadzili się w kajucie kapitańskiej z wybitym oknem. - To wypadałoby ustalić co robimy. Moja propozycja jest taka, że naprawiamy ten wrak i płyniemy do Rickety'ego. Jako, że mamy niepełną załogę to trzeba będzie się wlec z niepełną prędkością, oby Besmara była nam przychylna. W porcie rozejrzymy się za czymś mniejszym albo przebudujemy Obietnicę i zatrudnimy nowych ludzi. Się zobaczy. Podkreślam, to tylko moja propozycja a nie rozkaz. Niby jestem kapitanem, ale tylko dla załogi. Podejmujmy decyzje w naszym gronie, a ja lub bosman przekazujemy je reszcie. Zgadzamy się? |