Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2012, 11:16   #21
black_cape
 
Reputacja: 1 black_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znany
Th’amar przeczekała w galerii chwilę, przez którą – miała nadzieję – czarodzieje zdążą wyczerpać swe najpotężniejsze zaklęcia, mogące przebić jej własną magiczną osłonę. Spośród walczących wyodrębniła się spora grupa uciekinierów; rozpierzchła się na wszystkie strony, lecz do jednego celu - portali. Th’amar bynajmniej nie zaskoczył fakt, iż grupę tę stanowili Tonący. Zastanawiało ją tylko, czy drzwi otworzyła dlań bitwa, czy może uzyskali pomoc z zewnątrz. Ale jedno było jasne – na ołtarzu Entropii poświęcono jej własną kapłankę, Pentar. Githzerai przeniosła wzrok na burtę statku, gdzie ponownie ujrzała coś, czego się spodziewała. Do istot opuszczających Planarną Łajbę miała właśnie dołączyć Kensirke, aktywując swój klucz do kolejnego portalu. Kobietę zatrzymało jakieś zaklęcie, którego Th’amar nie zdołała dojrzeć – jednak zrozumiała, że teraz właśnie ma szansę rozjaśnić całą sytuację. Postąpiła kilka kroków do przodu…

W jednej chwili Kensirke zniknęła w portalu, zaś zarówno imiennych Transcendentalnego Porządku, cały przelewający się tłum krwi i wrzasku, jak i wszystko, co znajdowało się dookoła, pochłonął niebieski blask.

Nie, wręcz odwrotnie. Światło spowiło nie ten odległy, rozwrzeszczany tłum, ale właśnie ją. I prawie natychmiast zniknęło bez śladu, odsłaniając…

Th’amar poczuła dobrze sobie znany zawrót głowy. W obliczu tak nagłej zmiany kilka ziaren piasku przesypało się, gdy trwała w oszołomieniu – ale klepsydra zaczynała pękać, czas stawał się pojęciem nierealnym, abstrakcyjnym i zupełnie, zupełnie nieprzydatnym. Klepsydra rozbiła się w drobny mak, podobna teraz ziarnom piasku – i obie substancje rozpłynęły się we mgle. Nim sobie to uświadomiła, ostrze karach wysunęło jej się z dłoni, a na jego miejsce wskoczyła kusza.

…nieskończony ocean chaosu, żywiołów, barw, myśli i możliwości. Szczyt i przeciwszczyt, i wszystkie chwile, które wydarzyły się lub dopiero wydarzą między nimi. Początek i koniec. Dom, do którego teraz wróciła? Dom, który wrócił do niej? Wszystko traciło sens, wszystko nabierało sensu. Nie musiała sobie przypominać, co należy czynić. Wyczytała to z szumu swojej krwi, z bicia serca. Wystarczyło tylko zaczerpnąć powietrza…

(– Musicie otworzyć się na Wieloświat - głosił w natchnieniu faktotum Transcendentalnego Porządku, przechadzając się między słuchaczami. – Wsłuchajcie się w tę melodię – i to wystarczy, bowiem śpiewa jasno i czysto. Śpiewa szyframi, z których i wy się składacie.

Teraz patrzył jej prosto w oczy.)

Th’amar zamknęła oczy, oddzielając się od materii Limbo; zdawało jej się, że stoi zupełnie gdzie indziej, niby na tle falującego gobelinu. Tenże zaczął pod jej spojrzeniem tkać obraz Komnaty Wspólnej Medytacji z Wielkiego Gimnazjonu. Githzerai stąpała teraz po rozwijającym się z każdym jej krokiem pluszowym dywanie, oświetlonym rzędem zawieszonych w powietrzu onyksowych żyrandoli. Naciągnęła cięciwę kuszy i rozejrzała się. Poza jej efemerycznym schronieniem, wśród przelatujących ryb wznosiła się niewielka platforma, na której siedziały oparte o karłowate drzewko dwie postacie - slaad oraz githzerai. Nieopodal dryfowali owi czterej osobnicy z galerii na Planarnej Łajbie. Uderzyło ją, że człowiek, któremu jako jedynemu z nich udawało się raz po raz odganiać krążące wokół odłamki skał, dzierżył w dłoni jej ostrze.

– Natychmiast powstańcie! Skoncentrujcie się i strząśnijcie z siebie zamieć żywiołów niczym pył! – zawołała, mając nadzieję, że poza osłoną jej słowa nie tracą znaczenia. – Uwierzcie, że grunt znajduje się właśnie pod waszymi stopami!

Wyciągnęła ręce, formując prowadzące do każdego z jej towarzyszy drogi, podobne sigilijskim ulicom. Do człowieka podążyła sama, wymownie nań spoglądając.
 

Ostatnio edytowane przez black_cape : 09-12-2012 o 15:28.
black_cape jest offline