Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2012, 12:28   #85
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Na przedzie szła oczywiście samurajka, mając swoją katanę już wyciągniętą i trzymaną prostopadle do jej ciała, w lewej dłoni. Krasnolud szedł po jej prawej stronie, a dwójka ludzi z mieczami tuż za nimi, razem prosty kwadrat 2 na 2.

-Jest ich co najmniej dwójka. Jeden z nich to bogaty paniczyk bez kręgosłupa moralnego, będący pośrednikiem w sprzedaży dóbr do handlarza. Drugi to już sama hiena zajmująca się grzebaniem w grobach. Nie wiem czy nie ma ich więcej.-

Chwila ciszy, gdy skręcili i już mieli w zasięgu wzroku bramę prowadzącą na cmentarz. Ostatnia prosta przed nimi.

-Dla jasności. Działacie teraz z ramienia Inkwizycji, nie Straży Miejskiej. Mamy ich pojąć żywymi, jeśli to możliwe, oraz zdolnymi do mówienia. Celujcie po kończynach, te im nie będą zbyt potrzebne już.-

Hammerstab skinął tylko głową, mocniej ściskając trzonek topora. Jego rodowa broń może nie była równie wysmukła i finezyjna co daisho elfki, ale ostrze szerokie niczym połówka dużej tarczy robiło wrażenie.

Sam krasnolud splunął dodatkowo na bok.

-A który jest mózgiem operacji? Bo coś czuję że nie wszyscy będą równie wartościowi dla waszego zakonu, a ja sam niezbyt mam ochotę cackać się z kimś kto potem okaże się półgłówkiem nie mającym pojęcia po co jego pracodawca właził do krypty...

Pozostała dwójka przytaknęła w milczeniu, rozglądając się uważnie po bokach. Sam cmentarz nie był standardowym placem z szeregami nagrobków. Szlachta i bogacze Lantis dbali o to by ich bliscy spoczywali w godnych miejscach, przez co Ogród Krypt faktycznie bardziej przypominał park niż cmentarzysko.

Grupa szybkim krokiem kierowała się do grobowca zaznaczonego na mapie widzianej przez Tsuki.

-Z tego co wiem to paniczyk wydaje rozkazy. Mówił specyficznie by wydłubać kamienie z medalionów, a je same przetopić.-

Palce same z siebie zacisnęły się mocniej na rękojeści jej miecza.

-Zresztą, jeśli złapiemy ich żywych, będzie można dać im publiczną egzekucję. Jeśli zginą to szkoda, że nie można oddać ich w czułe dłonie moich współpracowników, ale krzywda wielka to nie będzie.-

Sierżant uśmiechnął się tylko na słowa samurajki i spokojnie podszedł do wskazanego przez nią grobowca. Już na pierwszy rzut oka widać było rozłupane tuż przy framudze drzwi i niezbyt umiejętnie wyjęty stamtąd zamek.

-Faktycznie jakiś patałach...- jeden ze stojących z tyłu strażników skrzywił się i podrapał po zarośniętym policzku.- Fachowiec by to otworzył z palcem w dupie przy pomocy wytrycha. Ale nie, chwila. Fachowiec nie ryzykowałby świętokradztwa dla kilku lichych błyskotek...

-Sza...- krasnolud uciszył podwładnych i powoli uchylił drzwi, zaglądając do środka.

Korytarz był wilgotny, ale czysty, o ścianach z wypolerowanego marmuru i oszklonych lampach wiszących co jakiś czas pod sklepieniem. Hammerstab wskazał na uchylone drzwi do odnogi bezpośrednio naprzeciwko wejścia.

-Pani pierwsza? W razie czego wchodzimy z zaskoczenia...- zapytał, nie do końca będąc pewnym reakcji wojowniczki.

Uśmiechnęła się lekko.

-Tak będzie najlepiej.-

Poślij elfiaka przodem, on i tak najciszej chodzi. A jak chcesz przynętę to krasnoluda w pełnej płytowej zbroi. Wtedy nie wiadomo czy to kranoslud czy armia ludzi - taka sama głośność.

Stąpając delikatnie, powoli schodziła po schodach krypty wgłąb, by zmierzyć się z hieną plądrującą prochy zmarłych. No, prochy to przesada, ale nadgniłe zwłoki pewnie tak. Dobrze było mieć ten element zaskoczenia.

Dlatego też nie zdziwiła się, widząc przydupasa Vogela, grzebiącego w rozbitym grobie. Co ciekawsze, kamienny sarkofag nie tyle był rozwalony, co delikatne napęknięcia na płycie nagrobnej świadczyły o jakiś słabych zabezpieczeniach, łatwo sforsowanych przez hienę.

Vogel, stojący obok, skrzywił się widząc jak jego parobek bez żadnych oporów wyjmuje ze środka mocno już nadgryzione przez czas ciało młodej kobiety.

-Nada się, panie?

-Tak, sądzę że tak.-
arystokrata pokiwał głową i oparł się o kolumnę.

-A co z ciałem?

-Spal, rzuć szczurom, spuść w ścieku. Gówno mnie to obchodzi. Truchło jest tutaj najmniej istotne. Istotna zaś jesteś ty, wścibska pannico.-
mężczyzna odwrócił się i przyłożył zapalony ogarek do lampy wiszącej obok niego.

Olej rozbłysnął płomieniem, który zajął także czarną ciecz wypełniającą szyny po prawej i lewej stronie kolumnady pod którą skradała się Tsuki.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, gwizdnięciem przywołując dwóch oprychów w ciężkich pancerzach, do tej pory kryjących się za posągami nagrobnymi po prawej i lewej stronie otworzonego sarkofagu.

-Wiesz, kimkolwiek jesteś, żałuję że to ja będę musiał udzielić ci lekcji że wścibstwo nie popłaca.- dłonią wskazał na wywleczone z grobu ciało.- Mam nadzieję że jesteście podobnego wzrostu. W innym wypadku jej grób może być dla ciebie... niewygodny.

Oprychy zaś zaczęły powoli zbliżać się do elfki, obnażając ciężkie pałki okute stalą. Przy bokach mieli także miecze.

Przewróciła oczyma.

-Mówisz jakbyś posiadał przewagę. Co za nieubłagane głupstwo zaćmionego żałosnością umysłu. Jest czworo do jednego, JA mam zdecydowaną przewagę liczebną gdyż żadne z was nie jest warte więcej niż pył pod moimi stopami.-

Szła spokojnie, nie śpiesząc się, w stronę Vogela, z kamienną twarzą. Dopiero gdy ten wykona ruch sięgnięcia po broń, ta ruszy do przodu pędem, atakując.

A dłonią dała prosty znak używany przez Straż Miejską, by reszta kompanii zaatakowała znienacka. Ludzie przeciw tym żałosnym chłystkom w zbrojach, krasnolud na hienę, a ona sama pokaże paniczykowi jak prawdziwa szlachta powinna się zachowywać. Obrabowywanie grobów i bezczeszczenie szczątków to coś do czego zniżały się jedynie plugastwa godne ognia i uświęconej stali.

Wszystko potoczyło się bardzo szybko.

Najpierw oprychy próbowały dosięgnąć Tsuki lecz nim w ogóle zbliżyli się do dziewczyny, zza kolumn wypadli dwaj strażnicy i zaatakowali ich. Pierwszy z osiłków zachwiał się i cofnął o krok, z trudem parując uderzenia miecza tymczasowego pomocnika dziewczyny, drugi zaś z wrzaskiem rzucił się do tyłu gdy ostrze w dłoniach strażnika wyżłobiło mu sporą bruzdę na policzku.

Vogel zaś pobladł, chwycił szurowatego pomagiera za kołnierz i pchnął do w stronę Tsuki, samemu rzucając się w stronę bocznych drzwi od grobowca. Grabieżca grobów wrzasnął, zamachnął się trzymanym w garści nożem w stronę elfki i wybełkotał coś niezrozumiałego.

Brudne, pordzewiałe ostrze minęło ramię dziewczyny o włos a jego właściciel z piskiem został przygnieciony do ściany przez rozpędzonego krasnoluda. Hammerstab uśmiechnął się krzywo, brutalnie dociskając głowę hieny cmentarnej do muru i boleśnie wykręcając jej rękę za plecami.

-Goń padalca.- wysapał, siłując się z zaskakująco krzepkim chudzielcem.

A jakże, goniła padalca. Bieganie nie było dla niej problemem, nawet mając miecz w lewej dłoni.

Oczywiście chciała go dogonić i dźgnąć w udo, ale nie w główną żyłę. Człek miał żyć, nie wykrwawić się na śmierć. No i oczywiście w druga stronę nie było nic złego w odrobinie brutalności. Odcięcie kończyn i wypalenie ran by gnojek pożył dosyć by go dostarczyć do kwatery głównej.

-Oby duchy wiatru sprzyjały mi dziś.-

A w międzyczasie, gdy będzie zbyt daleko by jeszcze dosięgnąć padalca, ale miała go w zasięgu wzroku, wyciągała jeden ze zdobycznych wcześniej pistoletów skałkowych i strzelała. W biegu, bez zbytniego szkolenia, ale zawsze coś. Może go trafi chociaż w łydkę?

Korytarz był długi i prosty, z obu stron upstrzony licznymi posągami i płaskorzeźbami przedstawiającymi przodków ludzi którzy spoczywali w katakumbach. W sumie, ludzie z Lantis też czcili tych którzy byli długo przed nimi. Tutaj robili to jednak tylko wtedy gdy ich znali, uczczenie ich pamięci nie było kłopotliwe lub też mieli dość złota by sobie na to pozwolić.

Na Jadeitowych Wyspach nawet najwięksi biedacy dobrowolnie stawiali kapliczki na cześć swoich przodków. Na Jadeitowych Wyspach nikt nie ośmieliłby się dewastować domów ich spoczynku.

Na Jadeitowych Wyspach Tsuki nie musiałaby gonić hieny cmentarnej i strzelać z tych nowoczesnych wydziwów, zwanych pistoletami.

Nie była jednak w domu. Dlatego też spokojnie uniosła broń i w biegu wypaliła. Kula zrykoszetowała od kolumny, świsnęła nad głową Vogela i zniknęła w mroku. Sam szlachcic zaklął głośno, przypadł do ściany i wytrzeszczył oczy na ścigającą go niewiastę.

-Kurwa... Strzela do mnie!- zaskrzeczał i sekundę później odskoczył od ściany, kiedy następny pocisk wyrwał zeń kawałek marmuru.

I tak było nieźle. Pociski może nie trafiały szlachcica, ale śmigały dostatecznie blisko jego ciała by ten czuł się przynajmniej niekomfortowo. Finalnie jednak dopadł do drzwi na końcu korytarza, skulił się z powodu kuli która wbiła się w drewno na jego głową i w finalnie, w przypływie adrenaliny, barkiem wyłamał drzwi i wpadł w półmrok czegoś, co Tsuki rozpoznała jako oddzielną komorę grobową.

Dużą komorę grobową.

Uśmiechnęła się lekko, spoglądając w głąb sali. Ludzie nie mieli zbyt dobrych oczu, w przeciwieństwie do wielu innych ras z lepszym wzrokiem lub innymi sposobami obserwowania otoczenia gdy nie było dobrego źródła światła.

Dlatego, wykorzystując przewagę widzenia w półmroku oraz lekkiego stąpania, ruszyła wgłąb sali, za swoim przeciwnikiem, jeszcze raz sięgając po pistolet, ale tym razem biorąc więcej czasu na wycelowanie. Będzie trochę łatwiej, ale natychmiast po wystrzale odskok w bok i znów ruszenie na niego. Wystrzał, a raczej iskry, zdradziłyby gdzie jest więc trzeba zmienić szybko pozycję.

Tsuki lekkim krokiem szła pomiędzy kolumnami, spokojnie trzymając w dłoni pistolet. Słyszała dyszenie mężczyzny, lecz niosło się ono echem po pomieszczeni, utrudniając jego lokalizację. Z pomocą przyszło jednak przerażenie mężczyzny, pogłębiane jego głupotą.

Odezwał się.

-Myślisz że ci to tak łatwo przejdzie, dzikusko? Straż nie jest niezawodna. Każdy ma swoją cenę a ja posiadam bardzo wpływowego mentora. Może podałabyś mi swoją? To zaoszczędziłoby nam czasu i problemów?

Dziewczyna spokojnie obróciła się i dostrzegła ciemną plamę rozpłaszczoną ja jednej z kolumn. Mężczyzna cały dygotał ze strachu i zmęczenia. Po chwili odezwał się jednak znowu.

-Przypłynęłaś tu z Wysp, co? Poznałem jak tylko zobaczyłem cię idącą za mną do mojego domu. Nie sądziłem że się włamiesz. To chyba wbrew honorowi, co? Z resztą prawda jest taka że ten cały wasz honor jest gówno warty. Middenlandczycy przypłynęli do was, zagrabili miasta i te wasze dystrykty jak swoje, a wy szliście szeregami pod armaty. Głupota nie honor. Chociaż może ty jesteś mądrzejsza, co? W końcu stamtąd uciekłaś...

Nie odezwała się. Koleś już i tak zagrabił sobie obrażeniem jej domu.

Szli pod armaty? Dobre sobie! Tak, szli czołowo, ale osłaniani zaklęciami ich magów, uzbrojeni w magiczne pancerze i katany wypełnione mocami przodków, mając też wsparcie wielu magicznych istot. To właśnie przybysze mieli problemy by uciekać z armatami wystarczająco szybko by nie zostać zabitymi. Jedyny powód, że lud z głównego kontynentu zajął tereny kilku klanów był fakt, że klany nie były zjednoczone i w wielu przypadkach rządzili pyszni ludzie z przerostem ego i ambicji, wolący walczyć wciąż o Szogunat niż z najeźdźcą.

A gdy stanie trzy metry obok jej przeciwnika, ręka w bok i strzelenie w kolano paniczyka.

I uśmiechnęła się tak jak demon na widok małego, słabiutkiego człowieczka. Trochę nie pasowało, ale co tam, co za piękny strzał! Aż miała ochotę zacząć uczyć się obsługi tej fikuśnej broni palnej. Kto wie, może uświęcane, srebrne kule zawierające święconą wodę i obłożone runami przewodzącymi boskie moce byłyby dobrym sposobem dla wieśniaków do obrony przed istotami z Krainy Cienia? Albo jakimikolwiek Oni, chcącymi najechać ich wioski. Ta, to by się przydałoby, zyskałoby jej poparcie gdyby założyła klan i chciała przejąć ziemię i ludy jakiś terenów.

-Mój honor jest moim Bushido, moje Bushido oparłam o Nindo mojego wujka. "Podążaj za swoim sercem i nie wahaj się". Jeśli musiałabym używać broni ninja, by cię dopaść, zrobiłabym to. Gdybym musiała zatruć twe jedzenie, zrobiłabym to. Bo ostatecznie to przodkowie ocenią mnie po śmierci, nie inni.-

I oczywiście przebiła dłonie oraz stopy paniczyka swoją kataną, by następnie zacząć ciągnąć jego cielsko do wyjścia.

Mężczyzna wrzeszczał w czasie dziurawienia mu dłoni, wrzeszczał nieco ciszej kiedy przebita została też jego sprawna stopa a kiedy zaczął być ciągnięty po podłodze i jął zostawiać czerwony ślad na płytkach, stracił przytomność.

Sama Tsuki zaś musiała ciągnąć go tylko przez pół korytarza, bo mniej więcej wtedy spotkała jednego z ludzi Hammerstaba.

-Sierżant kazał mi pani pomóc...- zawahał się, widząc ciągniętego po ziemi Vogla.- W sensie pomóc pani w taszczeniu go.

Dodał pośpiesznie, jakby bojąc się zasugerować dziewczynie że nie poradziłaby sobie w walce z grabieżcą grobów.

Weź go na ręce.-

Gdy strażnik to zrobił, urwała pięć podłużnych pasów i zacisnęła je dookoła jego ran, by spowolnić krwawienie. Teraz trzeba go na czas dostarczyć do kwatery głównej.

-Idź za mną, nie zatrzymujemy się. I zachowuj się godnie, w tym momencie reprezentujesz Zakon i zostanie to odnotowane przy możliwych awansach.-

Oczywiście sama ruszyła godnie, trzymając lewą rękę w poprzek brzucha, na rękojeści schowanej katany. Krasnolud i człowiek, którzy byli na górze, opowiedzą ich wydarzenia w drodze, bo sama nie zamierzała się zatrzymywać.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline