- Płyniemy do Rickety'ego! - oznajmił wątłej załodze, zgromadzonej pod rufowym kasztelem. Stał, oparty o balustradę, w mundurze i z toporem w ręku. We własnym mniemaniu prezentował się nad wyraz godnie. Wszyscy patrzyli na niego. - To jest nasz pierwszy cel! Jednak mamy inne, większe cele. Chcemy aby nasze imiona stały się sławne. Aby nasz statek, który na razie jest bezimienny...
Bo przecież usunęli nazwę "Obietnica Ludzkości" z burty okrętu. A nowej jeszcze nie wymyślili. Chociaż w sumie "Bezimienny" brzmiało nieźle.
- Aby Bezimienny przeszedł do historii! Aby wszyscy pływający po morzach szczali w gacie na nasz widok! To jest nasz cel! To jest droga, którą chcę Was poprowadzić! A zatem, załogo, do żagli! Cała naprzód ku nowej przygodzie
Taka gratka nie zdarza się codzień!
Kto prowadzi? Ragnar, jasna sprawa!
Jakie hasło! Wyrzynać i szakać!
Piosenkę wymyślił na zawołanie, więc nie była zbyt dobra. Ale nieźle wpasowywała się w klimat, a o to chodziło. |