To, że garść zwierzołaków dostała się na teren wioski, nie oznaczało jeszcze klęski. Paru padło, paru było rannych. Znacznie gorsze skutki miało zachowanie tych, co mieli bronić wioski, stanąć w obronie swych rodzin i domów.
Cóż... Może chłopi myśleli, że zwierzołaki zadowolą się tymi, co pozostali przy bramie i dalej walczyli. Może i mieli rację...
Pierwszy bełt Detlefa nie uczynił zbyt wielkiej szkody czterorękiemu potworowi, biegnącemu na czele napastników, ale szlachcic, przynajmniej chwilowo, nie zamierzał zmieniać sposobu walki, przynajmniej dopóki między nim a zwierzołakami walczyły krasnoludzkie trojaczki.
Załadował kuszę, starannie wycelował i strzelił do tego samego celu, co poprzednio.
Po tym strzale zamierzał sięgnąć po broń białą. |