Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2012, 21:37   #74
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
“Składasz się z popierdółek”... ”Ja mu dam popierdółki! Sam jest popierdółka” - myślał Quentin wychodząc na powierzchnię, wkurzony na Jonesa. Rozejrzał się po osiedlu. Widywał takie głównie na filmach. Spokojna, asfaltowa ulica, na którą cień rzucają drzewa na poboczach, a za nimi trochę trawki, chodnik i nudne, parterowe lub piętrowe domki ze szczęśliwymi rodzinkami, dla których największą przygodą jest grill w weekend i turystyczne wyjazdy z masą zdjęć. Akurat tych to by zabił bez żalu... ich życie było nic nie warte.
Ale może trochę za wcześnie na taką ocenę.
- Tak więc? Szukamy domu, w którym nikogo nie ma? Większość wygląda na zamieszkane.
- Może ktoś wyjechał do rodziny? Od jakiegoś czasu są problemy w mieście, mogli opuścić domy - podpowiedział Alex. Poczekał aż wszyscy wyjdą na ulicę, po czym zasunął studzienkę.
- Mimo wszystko przydałoby się coś bardziej na odludziu. Wystarczy, że sąsiedzi zobaczą światło w domu, w którym nie powinno go być i możemy mieć na głowię mundurowych - mruknął Sky, przesuwając spojrzeniem po niskich domach. - Chyba, że obejdziemy się bez oświetlenia, albo z jakimś minimalnym.
Alex wzruszył ramionami w geście “róbcie jak chcecie, rzucam pomysłami”. Następnie zszedł z ulicy i przykucnął na trawie.
- Zresztą. Nie mamy raczej większego wyboru, idea dobra jak każda inna. Wszystko będzie lepsze od stania na środku ulicy, a oddałbym pół konta bankowego za możliwość kąpieli. Szukajcie tabliczki "Na sprzedaż" albo domów bez samochodów na podjeździe. Ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę. - Sky machnął ręką i również zszedł z ulicy, wyciągając z kieszeni komórkę. W kanałach nie było zasięgu, ale teraz na ekranie z powrotem powróciły cztery poziome paski. Bez zwłoki wybrał na dotykowym pulpicie 911 i przystawił telefon do ucha, jednocześnie podciągając rękaw wolnej ręki i śledząc cyfry sekundnika na elektronicznym zegarku.
- 911? Tak, chciałbym coś zgłosić. Wydaje mi się, że widziałem jak do warsztatu naprzeciwko wjeżdża wojskowy humvee, jednak nie było przy nim żadnych żołnierzy. Boję się, że facet, który z niego wysiadł to mutant. Przysięgam, że widziałem szpony... - Sky podyktował adres warsztatu, w którym ukrywali się poprzednio z Mattem i gdy wyświetlacz wskazał czternastą sekundę, rozłączył się w połowie zdania. Niespiesznie wyciągnął baterię z telefonu i schował go z powrotem do kieszeni.
Alison spokojnie czekała. Znała procedury, a Sky widocznie miał wszystko pod kontrolą. Wyszukała wzrokiem domek o odpowiedniej infrastrukturze - drzewa nie zasłaniające widoku z ulicy, możliwość ucieczki tylnym wejściem (przynajmniej na tyle na ile potrafiła to stwierdzić stojąc od frontu).
- Co sądzicie o tamtym? Chyba nie mają psów, drzewka na odpowiedniej wysokości...

Nie było sprzeciwów. To pewnie przez bezsenną noc. DiLa zatarła ręce. Nie było powodu do wypaczania myśli, z resztą nie opanowała tej umiejętności w zadowalającym stopniu. Zwykła iluzja wystarczy. Podeszła do drzwi i zapukała bez zbędnych ceregieli.
- Już idę, proszę chwileczkę zaczekać! - usłyszeli delikatny głos typowy dla gospodyń domowych. Drzwi otworzyła pulchna kobieta sięgająca Alison, co najwyżej do ramienia. - Ehm... W czym mogę służyć?
- Witam - Quentin ukłonił się lekko podchodząc do progu. - Wiemy, że to dziwne, ale może nam pani służyć... gościną. - Powiedział z uśmiechem.
Alison machnęła ręką. Niech ta kobieta myśli, że to jej rodzina.
- Ciociu - uśmiechnęła się i rzuciła ostre spojrzenie Quentinowi.
Ten tylko westchnął ciężko. A chciał zobaczyć czy wciąż istnieje coś takiego jak gościna. Chociaż i tak spodziewał się tego co zrobiła Laurentis.
- Oczywiście, kochaniutcy - uśmiechnęła się promieniście kobieta. - Zapraszam do środka! Radziłabym tylko... obmyć się w łazience na górze. Wybaczcie, ale nie pachniecie zbyt... świeżo. Trzeci pokój po prawej.
Wpuściła ich do środka. Wnętrze było typowe dla domków jednorodzinnych. Zwykła, normalna rodzina, która z utrzymaniem nie miała problemów.
Alison obrzuciła spojrzeniem wnętrze i skierowała kroki do zdjęć rodzinnych.
- A kiedy ciociu wróci reszta? - patrzyła jak podstarzały mężczyzna przytula młodszą o 10 lat wersję gospodyni. A obok chłopaczka z tornistrem - też zrobione jakąś dekadę temu. Widać nie przepadali za uwiecznianiem czasu na fotografiach.
- Około 15, maleńka.
- Musicie mi opowiedzieć o swoich... umiejętnościach - rzucił półgębkiem Sky, gdy znaleźli się w salonie. Gdy Alison i Quentin podeszli wcześniej do drzwi, przez chwilę miał minę jakby sam do końca nie był pewien czy sobie z niego żartują czy nie, jednak, gdy wszyscy zostali wpuszczeni do środka bez większych problemów, bez słowa sprzeciwu dołączył do nich. Darowanemu schronieniu nie zagląda się w zęby. - Przydałoby się wiedzieć czym wszyscy dysponują.
Sam bez ociągania skierował się prosto do łazienki, gdzie zamierzał wziąć szybki prysznic. Wierzył, że reszta będzie miała wszystko pod kontrolą.
- Chcecie coś do jedzenia, kochaniutcy? Mogę przygotować więcej na obiad, bo póki co starczy go tylko na moją rodzinę. - Jej uprzejmość była zaraźliwa.
- Bylibyśmy wdzięczni. - Powiedział Quentin ciężko siadając na fotelu.
Alex wkraczając do domu, uśmiechał się, jakby doskonale wiedział co tutaj robią i wcale a wcale nie są niespodziewanymi gośćmi. Podczas gdy Quentin załatwiał coś do jedzenia, rozglądał się ciekawie po domu. Przysiadł na skraju krzesła, nie chcąc go zbytnio uwalić. Tępo patrząc w stronę kuchni, odpłynął myślami.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline