Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2012, 21:53   #75
Delta
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany

Boże, nareszcie.
Gorący strumień wody był błogosławieństwem, którego Sky nie zamieniłby teraz na nic innego. Gdy tylko nadarzyła się okazja wzięcia kąpieli, skorzystał z niej bez mrugnięcia okiem. Nie bacząc na etykietę i dżentelmeńskie niuanse, poszedł do łazienki jako pierwszy i z radością zdjął z siebie brudne ubranie, wchodząc pod bieżącą wodę prysznica. Już dawno minął okres, podczas którego brud nie robił na nim większego wrażenia. Czasy armii miał dawno za sobą i chociaż nie chciał tego przyznać, wystawne życie jakie zapewniała mu Agencja nieco go rozpieściło pod względem znoszenia wszelkich niewygód.
Oparł czoło o chłodne kafelki łazienki, czując jak gorąca woda spływająca po karku rozluźnia jego spięte mięśnie.

Po raz kolejny zadał sobie pytanie w co się znowu wpakował.

Nawet nie był w stanie stwierdzić kiedy wszystko się tak spierdoliło. Jednego dnia wszystko było w porządku - spokojna praca, wizyty na strzelnicy, treningi, spotkania z przyjaciółmi w LastShot - a następnego świat stanął na głowie, wrzucając go prosto w wir surrealistycznej walki mutantów z resztą świata. Nim się obejrzał, a już uciekał przed dawnymi towarzyszami, strzelał do policjantów i przyłączał się do grupy innych, ubranych w kolorowe krawaty ściganych, podczas gdy dookoła latały pociski, a nienaturalne potwory rzucały sobą przez ściany. Zwariował?

Mogło być gorzej. Mógł zacząć świecić się diamentowym pyłem i mieć ochotę na dziewczęce tętnice.

Nie żeby wcześniej nie miał ochoty na szyję Alison.

Przesunął dłonią po powierzchni lustra, odsłaniając zaparowaną powierzchnię i swoje odbicie. Ostatni dzień był niczym sen, czy raczej koszmar. Nie miał jednak wątpliwości, że wydarzył się naprawdę. Żadne alkoholowe majaki nie miały takiej wyrazistości jak to. Jak cała obecna rzeczywistość. Prawda była taka, że miasto ogarnął stan wyjątkowy, wojsko szukało mutantów, a on trafił na drugą stronę barykady. I jeżeli nie chciał zginąć, to nie mógł nic z tym zrobić poza walczeniem tak długo jak tylko będzie mu starczyło sił i pomysłów.
Abate w jednym miał rację. Całe miasto powinno zacząć się bać, bo okres ucieczki powoli się kończył. Nawet najbardziej przerażeni i nieporadni uciekinierzy z biegiem czasu godzą się ze swoim losem i zaczynają walczyć. Szczególnie gdy odkrywają, że nie mają przed sobą innej alternatywy. Widział w użyciu moc Alexa, a także Alison. Co im zrobi wojsko, gdy ich metalowa broń zacznie się wyginać? Gdy zaczną widzieć coś co nie jest prawdziwe? Świat nie był na nich gotowy. I to była ich jedyna przewaga, którą musieli wykorzystać.

Musieli zacząć walczyć.

Wykąpał się dokładnie i gdy upewnił się, że pozbył się z siebie całego zapachu kanałów, zakręcił wodę, wychodząc spod prysznica. Ze swoich starych rzeczy wziął tylko telefon, kaburę z Berettą i papierosy z zapalniczką. Chwilę przeszukiwał szafki w łazience, by w końcu znaleźć tą z czystymi ubraniami. Ubranie męża ich gospodyni były na niego nieco za duże - mężczyzna wyraźnie był większy od niego w okolicach brzucha, chociaż szczęśliwie pasowali do siebie wzrostem - ale nie na tyle by było to śmieszne lub niewygodne. Pożyczył od niego czarną koszulkę z krótkimi rękawami i jeansy, na wierzch zapinając pas z kaburą pistoletu.

Odświeżony i uspokojony ruszył do drzwi łazienki, gotowy stawić czoła chociażby całemu światu. Na zewnątrz nawet trampki i krawat Quentina zaczęły być nieco mniej nie na miejscu niż do tej pory.

***

Sky wyszedł z łazienki już po kilku minutach, w wyraźnie lepszym humorze. Ubrany w świeżą, nieco za dużą czarną koszulkę i w czystych, jeansowych spodniach, wyglądał jakby świat właśnie zaczął przejawiać się przed nim w piękniejszych kolorach.
- Pozwoliłem sobie pożyczyć ubranie twojego męża. Ciociu - rzucił do gospodyni, przeczesując palcami wilgotne włosy. Spod krótkiego rękawa na jego prawym ramieniu można było dostrzec ciemny tatuaż przedstawiający kruka. - Łazienka znowu wolna.
- Moja kolej - mruknął Jones, kierując się szybkim krokiem w stronę schodów.
Sky podszedł do okna i przysiadł na parapecie, tak by mógł co jakiś czas spoglądać na ulicę przed domem.
- Piechota, Marynarka czy Lotnictwo? - zapytał bez ogródek, spoglądając w stronę Alison.
Jeżeli kiedykolwiek mieli mieć czas na pytania, to właśnie teraz.
- Lotnictwo - odpowiedziała z rezygnacją w głosie - Pierwszy pluton rozpoznawczy, 8 kompania... - odchrząknęła, nie lubiła momentów kiedy adrenalina opadała toteż szybko dodała - ...i tak dalej. Ojciec i brat piechota. DiLaurentis mówi Ci coś nazwisko?
- Sam służyłem trzy lata w piechocie nim odszedłem do Agencji. Siedemnasty batalion, trzecia kompania,... i tak dalej. - Sky sięgnął do kieszeni i wyciągnął sfatygowaną paczkę papierosów. Wyjął sobie jednego ze środka i skierował ją w stronę DiLi, a potem pozostałych. - Już drugi raz w przeciągu dwóch dni słyszę to nazwisko. Abate zrobił sobie z was listę do wyeliminowania i powtarza ją jak litanię.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."

Ostatnio edytowane przez Delta : 16-12-2012 o 15:11. Powód: Chocapic.
Delta jest offline