Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2012, 00:20   #22
maeliev
 
maeliev's Avatar
 
Reputacja: 1 maeliev nie jest za bardzo znany
Laurel skoncentrował się. Chaos wokół stracił na znaczeniu jak gdyby spowalniając, zmieniając się w kłębowisko pozbawione detali, po prostu *będące*, a w którym dostrzegał tylko to, co było dlań istotne. Uspokoił oddech, z każdym wydechem wyrzucając z siebie niepokój, podniecenie i niepewność. Jego ogniskowa rozproszyła się, nie skupiając się na niczym szczególnym, a raczej chłonąc wszystko naraz. Koło jego głowy przemknęła strzała, niemal muskając jego włosy, on jednak ani drgnął- widział z daleka, jak wynurza się z tej dziwnej chmury kotłujących się przed nim istot, tor jej lotu był dlań niczym narysowany kawałkiem kredy na kamieniu. W ruchu dźwięku, który wzbudziła, wyczuł że ktoś zbliża się do niego - nim jeszcze wszedł w pole jego rozszerzonego widzenia, poczuł zapach githzerai i wibracje karach, a gdzieś z tyłu, zza nich, dotarł doń świst dobywanego metalowego ostrza. Zmysły Laurela działały teraz zupełnie inaczej, sprawiając, że otaczająca go Rzeczywistość zmieniła się zupełnie. Powietrze było niczym woda, uspokajająca i spowalniająca wszystko wokół; ruch w niej był niczym rozchodzące się w niej sferyczne kule światła. Wszystkie doznania jego podstawowych sześciu zmysłów zamiast przesyłać mu poszczególne informacje zlewały się w jedno doznanie, na które mógł reagować niczym część jego istoty, bez użycia woli.
Chaotyczne kłębowisko przed nim zaczęło przypominać ruchomy wzór, a on zobaczył w nim ścieżkę. Już miał ruszać, by przemknąć przez salę, w której wrzała walka, kiedy uwagę jego zwróciło kilka rzeczy. Przede wszystkim, znajome dzwoneczki w jego głowie poinformowały go o ukrytym gdzieś obok portalu; nim zdążył poświęcić choć sekundę myśli dla tej informacji, dzwoneczki zagrzmiały niczym spiżowy dzwon, a w zasięgu jego wzroku otworzyło się owych portali przynajmniej kilkanaście. Potem rzuciła mu się w oczy naga kobieta w masce, którą widział jako ostatnią u boku martwej teraz Pentar- nim zdołał choć pomyśleć o zamienieniu z nią słowa, otworzyła sobie portal i dostała przelatującą Kwasową Strzałą; szczęśliwie dla niej, najwyraźniej przypadkiem. *Chłonący* jednak wszystko wokół Laurel dostrzegł, że coś dziwnego stało się z jej nogą- jakby kwas wsiąknął w nią, miast oparzyć. *Dzwoneczki* zagrzmiały jeszcze głośniej, a w jego plecy zadął transcendentny wicher. Nie zdążył nawet pokiwać głową i mruknąć ‘wiedziałem’, kiedy zatonął w efemerycznym błękicie pochłaniającego go portalu.

Fioletowe drzewo wybuchło niczym lwi pyszczek, a światło miriady iskier sapgulcząco zaświeryczało rozlatując się wokół. Świdrokrętnym wirem trzepoczący się chudy ptaszek zapołknięssany został w nicość. Grzechocąc niczym miedziaki na blaszanym dachu gorące krople deszczu uderzały w podbródek i spływały do nozdrzy Laurela. Wibracja natychmiast poinformowała go, gdzie się znajduje. Marzył o tym miejscu od dawna, choć może nie w tych okolicznościach- choć jakaż inna ścieżka niż *przypadek* miałaby być lepsza?
Sfera nieskończonego chaosu. Limbo.
Czuł, jak w jego sarongu popiskiwał kawałek karach uwięziony w kryształowej kuli. Jego miecz robił się na przemian głośny i zimny. Utrzymał jego formę. Kiedy odłamek miałczącego ognia przefrunął obok, natychmiast przypomniał sobie wszystkie pozostałe nauki o tej sferze. Oczyścił masę wokół. Kawałki gazów i krople kamienia rozpłynęły się w innych kierunkach lub wyparozniknęły dając mu nieco przestrzeni. Ustalił *dół* pod swoimi stopami, a *górę* nad głową. Stanął nieco pewniej na kałuży morskiej wody, myślą zatrzymując ją w miejscu, i rozejrzał się zafascynowany. Gdzieś wysoko nad jego głową wystrzelił wodospad, którego wody rozleciały się we wszystkich kierunkach machając gałęziami, z których sypało się wino. Niedaleko unosili się inni z galerii. W jego drugiej dłoni znalazł się miecz, obcy miecz. Niemal natychmiast jął się rozpływać, ale Laurel z trudem zdołał go przed tym powstrzymać, jednocześnie wyczuwając znajomą wibrację. Dostrzegł kobietę githzerai, stojąca pewnie na gobelinie z kuszą w rękach; wokół niej płonęły kandelabry. Ulepił trochę wody w jej kierunku i uczynił ostrożny krok
- Rzeni! Jepa, twoostrz - Słowa, które radośnie wypląsały z jego ust rozbiegły się w trawie. Skoncentrował się na nich
- Twoje ostrze, pani! - Tym razem głośno pobiegły prosto do niej, chichocząc. Zauważył, że kobieta zbliża się do niego marszcząc brew i, płynnym ruchem chowając własny miecz, wyciągnął w jej kierunku falujący i rozmigotany pasek karach, które było jej bronią. Było mu trochę wstyd, że to najlepsze na co go było stać, ale przynajmniej utrzymał go w ręku, nie pozwalając materii chaosu rozpłynąć się w macierzystej przestrzeni. Spod nóg kobiety bruk sigilijskiej ulicy rozlał się w kierunku niego samego i reszty ich mimowolnej kompanii. Laurel, widząc jej gest, ruszył w jej kierunku starając się wolą przeganiać zagrażające pozostałym, krążące wszędzie wokół zmienne fragmenty chaosu.
Kiedy tylko kobieta dotknęła miękkiej, niekształtnej rękojeści w jego dłoni, ta w mgnieniu oka nabrała formy, a rozpływający się pasek karach wyprężył się niczym struna nabierając odpowiedniej masy i kształtu. Mężczyzna aż westchnął z podziwu, ale ukradkiem, skłaniając głowę. Swój miecz utrzymywał w kształcie bez żadnych problemów, ale już żeby go porządnie naostrzyć, musiał poświecić mu dłuższą chwilę. Jej zajęło to może uderzenie serca. No, ale ostatecznie jego opiekunowie i mistrzowie nie takie cuda robili z karach.
Nagle Laurel dostrzegł coś niezwykłego - choć być może w miejscu, w którym się znalazł nie było to niezwykłe?
- Spójrz, pani - Rzekł, a ona podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem
Niedaleko nich przepływało drzewo, którego korona rozpływała się w morzu chaosu, ale wokół korzeni skupił się kawałek konkretniejszej, ziemiopodobnej materii. Na owej szczególnej wysepce zaś dostrzegł niezwykłą parę- githzerai z wędką i slaada z siatką; łapali pojawiające się to tu to tam latające ryby. Niezwykli rybacy wnet ich dostrzegli, a drzewo niespiesznie popłynęło w ich kierunku.
 
__________________
I'm a broken pony on the carouselle of life
maeliev jest offline