Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2012, 10:39   #44
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Lady Kenna została wprowadzona do salonu, gdzie czekał już na nią gospodarz. Siedział on w wygodnym fotelu i raczył się wybornym tokajem.
- Drostan! Nalej pani kieliszek na rozgrzanie kości - zwrócił się do sługi szlachcic, a do lady Kenny rzekł - Niech pani spocznie i powie, co panią sprowadza o tak później porze w moje skromne progi.
Kenna usiadła wygodnie w fotelu, oparła jedną obutą w droga skórę nogę na podnóżku, a strzelbę położyła na kolanie.
- A - powąchała napitek i uśmiechnęła się szeroko - Wie pan co dobre.
Zwilżyła usta i posmakowała trunku.
- Hm - chwila odpoczynku w wygodnym fotelu przy ciepłym kominku i z kieliszkiem w ręku była warta lekkiego przeciągnięcia - Poluje na młodą pannę Meldrum i tropy prowadzą do Pana, albo do pańskiego powozu - nie było w jej glosie pretensji, ani oskarżenia, jedynie stwierdzenia faktu.
- Do mnie? - zdziwił się mężczyzna - Jak to możliwe, droga pani?
- Widziano jak wsiadała do pańskiego powozu - wzruszyła ramionami.
- Powóz nie należy do mnie tylko do loży. Poza tym mamy ich kilka w posiadaniu. Ja dzisiaj wyjątkowo skorzystałem z tego środka transportu ze względu na pewne przykre okoliczności. Jednak mniejsza o to. Najważniejsze jest to, że ni jak nie ma nic współnego z wspomnianą przez panią, młodą damą. Cały wieczór byłem w siedzibie loży na co ma co najmniej kilkunastu świadków.
Kenna pochyliła się do przodu odstawiają kieliszek i zaglądając jegomościowi głęboko w oczy.
- Kto jeszcze korzystał dziś z powozów loży? Może jakiś członek loży… przyjaźni się z młodą damą?
- Nie wiem, kto jeszcze korzystał z powozów. Nie zajmuję się tym. Zapewne jednak można to sprawdzić. Ale musiałbym wiedzieć, co się stało z młodą panną Meldrum. Słowa jakiego pani była łaskawa użyć “poluję”, ni jak nie mówi o przyczynach, ani powodach jej poszukiwania.
Kenna zaśmiała się głośno.
- O przepraszam, mam specyficzne podejście do życia - uśmiechnęła się półgębkiem - Zaginęła, w samym środku swojego przyjęcia urodzinowego. Widziana była z pewnym mężczyzną o nietypowej jak na jej środowisko aparycji, a potem w powozie loży.
Kenna westchnęła.
- Jej ojciec się niepokoi, a ja jestem od dawna przyjaciółką rodziny. Byłabym wdzięczna gdyby pomógł mi Pan dowiedzieć się więcej o tej sprawie i znaleźć tą małą lafiryndę.
- Ależ oczywiście - odparł życzliwie szlachcic - A nie można było tak od razu? Tylko jakieś napaści na powóz, podchody, zakradanie się. Przecież to śmieszne. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i możemy być wobec siebie uczciwi i szczerzy. Chętnie pani pomogę, ale dopiero jutro rano. Teraz w siedziebie loży jest... małe zamieszanie. Wydarzył się pewien wypadek i pełno tam teraz policji, Trupie Straży i Bóg wie, kogo jeszcze.
- … ale nic związanego z Lady Meldrum? - dopytała konspiracyjnie.
- Myślę, że nie... - odparł z lekkim zawahaniem gospodarz.
- Myśli Pan, że nie? - odchyliła się do tyłu - Naprawdę byłabym wdzięczna za wszelką pomoc. I obiecuję, na miłość mojego życia, że zachowam absolutną dyskrecję.
Gospodarz uśmiechnął się życzliwie słysząc słowa o zapewnieniu dyskrecji.
- Zrobię, co w mojej mocy. Spotkajmy się rano około dziesiątej przed siedzibą loży. Zgoda? Sprawdzę kto korzystał z powozów loży i popytam znajomych, czy czegoś nie wiedzą.
Kenna wstała, opierając strzelbe o ramię i wyciągnęła po męsku rękę w stronę szlachcica.
- Dziękuję za pomoc i - tutaj zawahała się przez chwilę - Przepraszam za niedogodności na jakie był Pan dziś narażony z winy mojej i moich kompanów. Narwańce z nas, psy gończe - zaśmiała się ponownie, skłoniła z szacunkiem głowę.
- Zatem do zobaczenia. Pozwoli pani, żeby mój lokaj odwiózł pania do domu. Nie godzi się, by dama wracała samotnie o tak późnej porze. Wiadomo, jak teraz jest niebezpiecznie na ulicach.
Choć głos gospodarz był miły, ciepły i uprzejmy, to lady Kenna odebrała jego ostatnie zdanie, jak rodzaj pogróżki.
Postanowiła zignorować podtekst i uśmiechnęła się szeroko przez ramię do gospodarza.
- Właśnie na to liczę, sir. Dla takich nocy żyję - uznawszy rozmowę za zakończoną ruszyła do wyjścia. Odmówiła pomocy i odnalazła pozostawionego pod ogrodzeniem konia. Dosiadła go wierzchem i wróciła do swoich towarzyszy. Powiadomiła ich, że jutro rano ma się spotkać z jegomościem w sprawie małej Meldrumówny, a następnie zaproponowała by udać się na spoczynek. Miała ochotę o wszystkich ekscytacjach dzisiejszego wieczoru swojemu małżonkowi.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline