Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2012, 11:46   #41
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kenna widząc zachowanie towarzyszy i słysząc ich deklaracje zastanowiła się nad swoim planem. Uznała go jednak za właściwy. Postanowiła obejść posiadłość i znaleźć odpwoiednio ciemne i przysłonięte miejsce by się wdrapać na mur. Jeżeli zostanie zauważona, też dobrze. Dywersja też jest przydatna.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 08-12-2012, 10:10   #42
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kenna Gustaffson, Abraham de la Roche, King Bishop
Po krótkiej naradzie towarzystwo postanowiło nie odpuszczać. Przekonani, że człowiek z czarnego parowozu ma coś wspólnego ze zniknięciem młodej panny Meldrum postanowili bliżej przyjrzeć się posiadłości.
Zdawali sobie sprawę, że gospodarz wie o ich obecności tutaj, ale uznali ten fakt za mało istotny, by się nim przejmować.
Zostawili, więc powóz za sobą i ruszyli każdy w swoją stronę.

King Bishop
Bishop wbrew swoim tradycyjnym metodom postanowił zasięgnąć języka o rezydencji i jej gospodarzu. Miał szczęście tej nocy, gdyż przecznicę dalej zauważył dwóch młodocianych birbantów szlacheckiego pochodzenia. Ich zmierzwiony i pozostający w nieładzie strój wyraźnie wskazywał, że wracają z nocnej hulanki. Uśmiechy na twarzach i głośne śpiewy natomiast mówił, że zabawa musiała być przednia i niezwykle udana.
Bishop początkowo wziął ich za jakiś uliczników i już przygotował pieniądze, by wkupić się w ich łaski, jednak gdy podszedł bliżej zobaczył, że ma do czynienia z równymi sobie.
Po krótkim powitaniu King Bishop bez owijania w bawełnę przeszedł do sedna sprawy.
- To doum roudziny Carmichael - odparł jeden z dżentelmenów. Język mu się lekko plątał, ale wobec obcego mu człowieka starał się zachować wszelkie pozory przyzwoitości.
- Ta rodziny pfu - burknął jego kompan spluwając pod nogi - Takie szkockie przybłędy, co to się szlachtą mienią.
Sądzą po aparycji drugi z dżentelmenów był bardziej wylewny i bezpośredni, a może po prostu bardziej pijany.
- Może i przybłędy - nie oponował pierwszy z panów - Musisz jednak przyznać drogi Williamie, że byle kto się do masońskiej loży nie dostaje.
- Też mi wyczyn. Loża masońska. Jakieś szatańskie hokus-pokus. Jakbym chciał, to też by mnie przyjęli.
- Dobrze wiesz Williamie...
- Tak, tak, tak wiem. Próbowałem i mnie nie przyjęli. I co z tego. Kij im w oko, Ich strata.
- Hmrr hrrm - chrząknął Bishop przerywając te wspominki - A ten Carmichael, to co to za człowiek?
- Hmmm - zamyślił się William - w sumie ciężko powiedzieć. Strasznie zamknięty w sobie i tajemniczy. Nigdzie nie bywa, poza lożą oczywiście, z nikim się nie spotyka i nie utrzymuje towarzyskich kontaktów.
- Ma ponoć kilka sklepów bławatnych i jakieś fabryki w Szkocji.
- Bogaty, to on na pewno jest. Przy tym krążą plotki, że się magią para, czy alchemią. Wiem tylko, że różne dziwne ustrojstwa zamawia na mieście. To jednak plotki i trudno powiedzieć ile w tym prawdy.
- Pan wybaczy - przerwał towarzyszy Williama - My musimy jednak już iść. Miło się co prawda gawędzi, ale późno już noc, a mnie sen już morzy. A przecież nie uchodzi, bym na bruku się położy. Stokroć bardziej wolę moje mięciutkie łóżko. Żegnam zatem.
- Bywaj przyjacielu - skłonił się William - Wpadnij czasem do “Grubej Loli” napijemy się i pogadamy jeszcze. Dobry z ciebie chłop. Bywaj.
Obaj dżentelmeni kołysząc się i trzymając za ramiona oddali się w kierunku swych domostw.

Lady Kenna Gustaffson
Lady Kenna mimo swej pozycji postanowiła wedrzeć się do willi szkockiego magnata. Oddaliła się od bramy i idąc wzdłuż muru szukała odpowiedniego miejsca, by przeskoczyć na drugą stronę.
Przeszła kilkanaście kroków i trafiła na wysokie drzewo rosnące tuż przy murze. Nadawało się ono idealnie do tego, by po jego konarach przejść na teren posiadłości.
Wspięła się zwinnie niczym kocica i po kilku chwilach wylądowała na trawniku po drugiej stronie.
Po przeskoczeniu muru doznała dziwnego uczucia. Jakby znalazła się w zupełnie innym świecie. Panowała tutaj niesamowita cisza i spokój. Co prawda na ulicach o tej porze też było cicho, ale zawsze jakieś odgłosy gdzieś się pojawiały. Tutaj natomiast było naprawdę przerażająco cicho.
Lady Kenna ruszyła ostrożnie w stronę okazałego domu. Liczyła, że uda jej się podejść do okien i coś zobaczyć lub podsłuchać.
Poruszając się ostrożnie i cicho zbliżała się do budynku. Serce biło jej coraz szybciej i czuła, jak krew ożywia jej ciało. Dreszcz podniecenia przeszedł jej po plecach. To właśnie dla takich uczuć warto było żyć i to właśnie dla nich, a nie z poczucia obowiązku, czy dobroci serca zgodziła się pomóc lordowi Meldrum.
W końcu stanęła pod jednym z wysokich okien sięgających prawie do pierwszego piętra. Na dodatek miała wiele szczęścia, gdyż po drugiej stronie szkocki szlachcic właśnie zamawiał u swego lokaja kieliszek czegoś mocniejszego na rozgrzanie kości.
Lady Kenna przysłuchiwała się tym rozkazom licząc, że dowie się czegoś ciekawego.
Nagle ktoś puknął ją w ramię. Odwróciła się szybko i na przeciw siebie ujrzała mężczyznę w stroju służącego. Mężczyzna skłonił się przed lady Gustaffson i powiedział:
- Mój pan zaprasza do środka. Będzie mu niezwykle przyjemnie jeśli napije się z nim pani kieliszek tokaju. Proszę za mną.


Abraham de la Roche

De la Roche swoim zwyczajem oddalił się od reszty i w samotności spróbował przyjrzeć się zarówno rezydencji, jak i w spokoju przeanalizować fakty, jakie zaistniały w całej tej sprawie.
Posiadłość rodziny Carmichael była dość okazała. Rozległy dom otaczał równie duży ogród. De la Roche wolno obszedł cały ogrodzenie szukając czy to jakieś wyrwy w murze, czy też innego miejsca, które ułatwiłoby mu dostanie się do środka.
Po kilku minutach znalazł się na tyłach posiadłości i już z oddali dostrzegł, że przy tylnej bramie służącej używanej zapewne przez dostawców, stoi dwóch obdartusów. Ich strój, jak i zapach który mimo odległości dolatywał do nozdrzy Abrahama wyraźnie wskazywał na ich profesję.
To niewątpliwie byli rezurekcjoniści, rabusie grobów, hieny cmentarne, które to trudniły się niecnym procederem okradania grobów, a często także wykradania samych zwłok. Sprzedawali je potem, czy to jako mięso na targu, czy też wszelkiego reanimatorom, którzy próbowali na powrót ożywić martwe ciała.
De la Roche schował się za jednym z drzew i obserwował, co się będzie działo dalej.
Zza bramy wyszedł służący i zamienił kilka słów z rezurekcjonistami. Ci wręczyli mu jakiś płócienny worek na którym widać było wyraźne ślady krwi. Służący odebrał przesyłkę i wręczył mężczyzna zapłatę. Ci podziękowali, skłonili się i zaczęli się oddalać.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 10-12-2012, 09:02   #43
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Abraham skrzywił się z obrzydzeniem. Sam w swojej pracowni niejedokrotnie przekraczał granice czegoś, co zwykło się nazywać etyką. Ale to była przesada. Wszystko było mocno podejrzane, jednak wciąż nie zbliżało do rozwiązania problemu z córką arystokraty. Nie spieszno mu było do nawiązywania znajomości z osobliwie pachnącymi jegomościami, ale teraz nie pozostawało mu nic innego. Powoli zaczął iść w kierunku dwójki, śledząc ich do momentu, kiedy stali się niewidoczni dla potencjalnych par oczu z rezydencji.
Wtedy też zwyczajnie przyspieszył, skręcił w boczną uliczkę, aby obejść obydwu i wszedł im w drogę (reszta w doc).
 
Caleb jest offline  
Stary 10-12-2012, 10:39   #44
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Lady Kenna została wprowadzona do salonu, gdzie czekał już na nią gospodarz. Siedział on w wygodnym fotelu i raczył się wybornym tokajem.
- Drostan! Nalej pani kieliszek na rozgrzanie kości - zwrócił się do sługi szlachcic, a do lady Kenny rzekł - Niech pani spocznie i powie, co panią sprowadza o tak później porze w moje skromne progi.
Kenna usiadła wygodnie w fotelu, oparła jedną obutą w droga skórę nogę na podnóżku, a strzelbę położyła na kolanie.
- A - powąchała napitek i uśmiechnęła się szeroko - Wie pan co dobre.
Zwilżyła usta i posmakowała trunku.
- Hm - chwila odpoczynku w wygodnym fotelu przy ciepłym kominku i z kieliszkiem w ręku była warta lekkiego przeciągnięcia - Poluje na młodą pannę Meldrum i tropy prowadzą do Pana, albo do pańskiego powozu - nie było w jej glosie pretensji, ani oskarżenia, jedynie stwierdzenia faktu.
- Do mnie? - zdziwił się mężczyzna - Jak to możliwe, droga pani?
- Widziano jak wsiadała do pańskiego powozu - wzruszyła ramionami.
- Powóz nie należy do mnie tylko do loży. Poza tym mamy ich kilka w posiadaniu. Ja dzisiaj wyjątkowo skorzystałem z tego środka transportu ze względu na pewne przykre okoliczności. Jednak mniejsza o to. Najważniejsze jest to, że ni jak nie ma nic współnego z wspomnianą przez panią, młodą damą. Cały wieczór byłem w siedzibie loży na co ma co najmniej kilkunastu świadków.
Kenna pochyliła się do przodu odstawiają kieliszek i zaglądając jegomościowi głęboko w oczy.
- Kto jeszcze korzystał dziś z powozów loży? Może jakiś członek loży… przyjaźni się z młodą damą?
- Nie wiem, kto jeszcze korzystał z powozów. Nie zajmuję się tym. Zapewne jednak można to sprawdzić. Ale musiałbym wiedzieć, co się stało z młodą panną Meldrum. Słowa jakiego pani była łaskawa użyć “poluję”, ni jak nie mówi o przyczynach, ani powodach jej poszukiwania.
Kenna zaśmiała się głośno.
- O przepraszam, mam specyficzne podejście do życia - uśmiechnęła się półgębkiem - Zaginęła, w samym środku swojego przyjęcia urodzinowego. Widziana była z pewnym mężczyzną o nietypowej jak na jej środowisko aparycji, a potem w powozie loży.
Kenna westchnęła.
- Jej ojciec się niepokoi, a ja jestem od dawna przyjaciółką rodziny. Byłabym wdzięczna gdyby pomógł mi Pan dowiedzieć się więcej o tej sprawie i znaleźć tą małą lafiryndę.
- Ależ oczywiście - odparł życzliwie szlachcic - A nie można było tak od razu? Tylko jakieś napaści na powóz, podchody, zakradanie się. Przecież to śmieszne. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i możemy być wobec siebie uczciwi i szczerzy. Chętnie pani pomogę, ale dopiero jutro rano. Teraz w siedziebie loży jest... małe zamieszanie. Wydarzył się pewien wypadek i pełno tam teraz policji, Trupie Straży i Bóg wie, kogo jeszcze.
- … ale nic związanego z Lady Meldrum? - dopytała konspiracyjnie.
- Myślę, że nie... - odparł z lekkim zawahaniem gospodarz.
- Myśli Pan, że nie? - odchyliła się do tyłu - Naprawdę byłabym wdzięczna za wszelką pomoc. I obiecuję, na miłość mojego życia, że zachowam absolutną dyskrecję.
Gospodarz uśmiechnął się życzliwie słysząc słowa o zapewnieniu dyskrecji.
- Zrobię, co w mojej mocy. Spotkajmy się rano około dziesiątej przed siedzibą loży. Zgoda? Sprawdzę kto korzystał z powozów loży i popytam znajomych, czy czegoś nie wiedzą.
Kenna wstała, opierając strzelbe o ramię i wyciągnęła po męsku rękę w stronę szlachcica.
- Dziękuję za pomoc i - tutaj zawahała się przez chwilę - Przepraszam za niedogodności na jakie był Pan dziś narażony z winy mojej i moich kompanów. Narwańce z nas, psy gończe - zaśmiała się ponownie, skłoniła z szacunkiem głowę.
- Zatem do zobaczenia. Pozwoli pani, żeby mój lokaj odwiózł pania do domu. Nie godzi się, by dama wracała samotnie o tak późnej porze. Wiadomo, jak teraz jest niebezpiecznie na ulicach.
Choć głos gospodarz był miły, ciepły i uprzejmy, to lady Kenna odebrała jego ostatnie zdanie, jak rodzaj pogróżki.
Postanowiła zignorować podtekst i uśmiechnęła się szeroko przez ramię do gospodarza.
- Właśnie na to liczę, sir. Dla takich nocy żyję - uznawszy rozmowę za zakończoną ruszyła do wyjścia. Odmówiła pomocy i odnalazła pozostawionego pod ogrodzeniem konia. Dosiadła go wierzchem i wróciła do swoich towarzyszy. Powiadomiła ich, że jutro rano ma się spotkać z jegomościem w sprawie małej Meldrumówny, a następnie zaproponowała by udać się na spoczynek. Miała ochotę o wszystkich ekscytacjach dzisiejszego wieczoru swojemu małżonkowi.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 12-12-2012, 22:47   #45
 
Volkodav's Avatar
 
Reputacja: 1 Volkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwu
Rozmowa z pijanymi mężczyznami okazała się mniej owocna niż King na to liczył. Kto jak kto, ale pijaczki zwykle mają dużą wiedzę o tym co się dzieje w ich rewirze. Niestety ci dwaj nie byli zwykłymi pijaczkami, ale pijanymi szlachciami, którzy najwyraźniej wiedzieli mniej niż by się mogło spodziewać po ich niżej sytuowanych odpowiednikach.
W każdym razie dla Bishopa nie było już interesu w dalszej rozmowie. Skłonił się i odszedł.
Poniekąd czuł jakby zmarnował czas. Informacje, które uzyskał były raczej mało konkretne i nie wiele mu mówiły. King miał już ochotę przestrzelić zamek w bramie wejściowej i ostentacyjnie wedrzeć się frontem do posesji, ale akurat zza rogu wyłoniła się Kenna a chwilę po niej Abraham.
-Tylko mnie ominęła akcja? - rzekł ironicznie
 
__________________
Regulamin jest do bani.

Ostatnio edytowane przez Volkodav : 12-12-2012 o 22:55. Powód: zmieniam koncepcję posta (trochę :)
Volkodav jest offline  
Stary 13-12-2012, 11:19   #46
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
- Chciałbym przeszkodzić szlachetnym panom - powiedział Abraham, nie kryjąc kpiny w głosie - Kim jestem? Czy to ważne... Potencjalnym klientem. To powinno wam wystarczyć. - tu podrzucił ostentacyjnie monetę wyższego nominału w powietrzu.
Dwaj mężczyźni spojrzeli najpierw po sobie, a potem na stojącego przed nimi szlachcica.
- A co my jake uliczne dziwki, czy inne kurwy? - oburzył się wyższy ze złodziejaszków, najwyraźniej przywódca. Drugi zaśmiał się pod nosem.
- Jak waść z chłopem się chcesz zabawić, to do burdelu zapraszam. Niedaleko stąd jest nawet jeden... Choć w sumie nie wiem, czy tam męskie kurwy pan znajdziesz - kontynuował wysoki.
- Jak dobrze zapłaci, to znajdzie he, he, he - zaśmiał się ponownie jego kompan.
Abraham spoważniał. Jego szelmowski uśmieszek został teraz zastąpiony przez cyniczną butę, malującą się na twarzy.
- Dobra, dobra. To nie kabaret. Wiem na czym stoję i czym się zajmujecie. Owszem, potrzebuję ciał, ale martwych. Jestem człowiekiem, który chce wiedzieć z kim na do czynienia, dlatego przychodzę do was osobiście. Skąd o was wiem? A ptaszki wyćwierkały... - tu znów wargi Abrahama lekko wykrzywiły się ku górze.
Spodziewał się, że dwójka będzie co najmniej podejrzliwa, ale też miał świadomość, że pracowali już dla wielu osobliwych klientów i jego najście nie będzie czymś wielce niecodziennym w tym i tak dziwnym mieście. Dlatego skupił się na nagrodzie, która prostym ludziom powinna zamknąć usta na niewygodne pytania. Rzucił mieszkiem z kupką monet. To było wszystko co nosił obecnie przy sobie. Dla niego niewiele, dla nich - powinno zadziałać jak marchewka.
- Powiedzmy, że to zaliczka w ramach przedstawienia moich intencji. Widzicie, pod moją opaską... - tu wskazał prawy oczodół - ...znajduje się niemała luka do wypełnienia. Znam człowieka, który może mi pomóc, ale nie dostarczy mi oka. I tu wkraczacie wy. Nie interesuje mnie jak to załatwicie, możecie przyjąć nawet całą głowę - tu wręcz zaśmiał się dziwnie - Ale najpierw muszę wiedzieć, że mam do czynienia z zawodowcami. To jest, jak działacie, skąd pobieracie surowiec, jakie macie doświadczenie... Cena nie gra roli, jak widzicie sram gotówką i te sprawy. Dodam, że mam też dostęp do kilku ciekawszych składników, które z pewnością urozmaicą waszą szarą rzeczywistość.
- Niech stracę - pomyślał, wyjmując fiolkę z trichloroetenem i rzucając do jednego z obdartusów. Był to rozpuszczalnik o narkotycznych właściwościach. Mieszanki z jego zawartością były częstą używką wśród niższych klas.
Abraham oczywiście nie miał zamiaru sprawiać sobie nowego oka, a dowiedzieć się o pracy dwójki jak najwięcej. Nie wyglądali na myślicieli toteż miał nadzieję, że klasyczny sposób dania w łapę pozwoli na zdobycie informacji.
- Robotę przyjąć możemy - odparł wyższy z mężczyzn w czasie, gdy jego kompan przyglądał się fiolce, jaką złapał - Główka może być choćby jutro. Ostatnio obrodziło truposzczami, więc problemu nie będzie. A co do metod i miejsc.. - zawiesił głos i zbliży się do Abrahama - niech to pozostanie naszą słodką tajemnica.
Oddech mężczyzny cuchnął tanią wódką i psującymi się zębami.
- To gdzie dostarczyć towar? - spytał jego kompan, chowając jednocześnie fiolkę do kieszeni.
- Taaa. I znowu dostanę jakiś trefny towar jak ostatnio. Trafiłem na takich przyjemniaczków przy Oldbury Street. Przynieśli mi gałkę, która rozpadła się po godzinie. Skąd mam wiedzieć, że nie odstawicie fuszerki, co?
De La Roche jeszcze trochę naciskał. Jeżeli dwójka nadal nie chciała się uchylić rąbka tajemnicy, podał losowe miejsce w mieście na odbiór towaru i ruszył z powrotem do towarzyszy.
- Jest ryzyko, jest zabawa - rzekł filozoficznie mężczyzna - Taka branża szanowny panie. My jednak jesteśmy sumienni i na pewno będzie pan zadowolony. Do zobaczenia zatem.

Tym samym arystokrata wrócił do okolic powozu.
- Tylko mnie ominęła akcja? - zapytał Bishop.
- Zależy. Coś już wiem. Konkretnie, ktoś z tego domu kupuje ludzkie zwłoki, zapewne sam gospodarz. Powodów może być wiele. Niektórzy biorą jeszcze ciepłe ciała na organy; inni pozyskują krew, szyszynkę, trzustkę... Nie wiem skąd i po co, zbieracze ciał to prości ludzie, ale przezorni. Nie wyłożą nam kart na stół. No, przynajmniej nie po dobroci. A ty Kenno, czego się dowiedziałaś?
Kiedy towarzyszka zabrała głos, Abraham tylko kręcił głową.
- Nie ufam mu. Temu człowiekowi trzeba cały czas patrzeć na ręce. Dosłownie i w przenośni. Zabierzmy się tam razem, skoro on i tak wie że wszyscy w tym siedzimy.
W domu, kiedy Abraham już wrócił do siebie, zamierzał zrobić jeszcze jedną rzecz przed snem. Pracował nad tym kilka godzin w swojej pracowni, jak zwykle zamykając się w niej nawet przed służbą i opracowując coś, tylko znanymi sobie sposobami. Kiedy skończył, odłożył na jutro do kufra gotowy produkt - okrągły przedmiot o metalicznej powłoce. Bomba dymna domowej roboty. Abraham czuł, że podczas ich śledztwa może zrobić się gorąco, a coś podobnego z pewnością się przyda. Dopiero potem udał się wreszcie na spoczynek, aby jak zwykle toczyć bój ze swoimi niespokojnymi snami.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 13-12-2012 o 14:25. Powód: kosmetyka
Caleb jest offline  
Stary 16-12-2012, 16:06   #47
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kenna Gustaffson, Abraham de la Roche, King Bishop
Cała trójka ponownie spotkała się przy powozie i wymieniła uzyskanymi informacjami. Nie było ich wiele i na domiar złego wcale nie przybliżały ich do odnalezienia córki lorda Meldruma.
Młoda panienka przepadła niczym kamień w wodę. Ich jedynym tropem był czarny powóz należący do loży masońskiej.
Jeżeli wierzyć słowom Carmichaela, to takich powozów loża posiadała kilka. Sir Carmichael twierdził, że cały wieczór przebywał w loży i że nie ma nic wspólnego z córką lorda Meldruma.
By okazać swe dobre intencje obiecał, że jutro rano sprawdzi kto korzystał z powozów loży wczorajszego wieczora.

Cała trójka wróciła, więc do swoich posiadłości i udała się na spoczynek.

Nazajutrz rano Londyn obiegły piorunująca wiadomość. W nocy doszło do kolejnego ataku seryjnego zabójcy. Wszystkie gazety na pierwszych strona rozpisywały się o tym, co rozegrało się w siedzibie loży.



Kolejne tajemnicze morderstwo
Dzisiejszej nocy tajemniczy zabójca uderzył ponownie. Jest to ten sam osobnik, który na swe ofiary upatrzył sobie przedstawicieli wyższych sfer.
Tym razem jego ofiarą padł wieloletni przewodniczący loży masońskiej lord Frederick Nightnigel. Według naszych informatorów do zabójstwa doszło w czasie jednej z ceremonii, jakie tego wieczoru odbywały się w siedzibie loży. Mimo licznie zgromadzonych członków, morderca praktycznie pozostał niezauważony.
W sali, gdzie odbywała się ceremonia zgasło światło i wtedy doszło do ataku. W zamieszaniu i chaosie jakie powstały, nikt nic nie zauważył.
Na miejsce zastały wysłane liczne oddziały policji, Scotland Yardu oraz Trupiej Straży. Mimo kilku godzinnych poszukiwań i obławy, nie udało się wpaść na żaden trop.

Coraz częściej mówi się, że morderca może nie być człowiekiem. Jest to być może jakieś wyjątkowe uzdolnione zombi, być może jakiś wampir lub inne monstrum Plagi.
Policja i Trupia Straż bardzo powściągliwe do tej pory, zaczynają rozważać, czy aby nie zwrócić się o pomoc w schwytaniu mordercy do łowców nagród, dustmanów i Grabarzy.
Każdy kto może mieć, jakiekolwiek informacje na temat mordercy proszony jest o kontakt z inspektorem Lambertem Smithem lub najbliższym posterunkiem policji lub Trupiej Straży.


Poza wiadomościami z gazet lady Kenna Gustaffson, Abraham de la Roche i King Bishop otrzymali dwa liściki przyniesione przez gońców.
Pierwszy z nich pochodził od lorda Meldruma:

“Witajcie moi drodzy przyjaciele,
Jest już czwarta w nocy, a od was żadnych wieści. Nie mogę spać. Umieram z troski o moją mała córeczkę. A na dodatek mój syn Thomas, korzystając z zamieszania uciekł z domu. Zapewne znowu szlaja się po jakiś burdelach, czy palarniach opium i przynosi wstyd rodzinie.
Błagam was nie ustawajcie w poszukiwaniach moje córki. Skoro świt zawiadomię policję o jej zniknięciu, ale błagam was na wszystkie świętości nie ustawajacie w wysiłkach, by odnaleźć moją ukochaną Rebeccę.
Czekam na wieści od was, moi drodzy.

Lord Fryderyk Meldrum”


Drugi liścik pochodził natomiast od Thomasa Meldruma i przyniósł równie tragiczne wieści, co poranna prasa.

“Serwus
Troszkę się wszystko, pokomplikowało. A nawet dość mocno.
Wraz z waszym przyjacielem lordem Vestey’em odwiedziliśmy “Perłę Albionu” Ponoć dla lorda była to pierwsza wizyta w tego typu przybytku. Na jego nieszczęście okazała się też ostatnią.
Lord Henry Vestey nie żyje. Okoliczności jego śmierci są dosyć, jakby to napisać niezwykłe.
Ludzie opowiadają różne rzeczy i wszystko to wydaje się dosyć niezwykłe.
Spotkamy się, jak najszybciej. Czekam na was w “Perle Albionu” Przy drzwiach powołajcie się na mnie, a ochroniarz wpuści was bez słowa.

Wasz umiłowany i oddany Thomas Meldrum”


Po otrzymaniu takich wieści śniadanie i poranna kawa nie smakowały już tak samo. Ich nocna eskapada nie przyniosła żadnych rezultatów. Można, by rzec że wręcz przeciwnie, same straty.
Nie pozostawało im nic innego, jak zgodnie z planem spotkać się rano pod siedzibą loży, rozmówić się z Carmichaelem, a potem zastanowić się co dalej.

Każde z nich na miejsce dojechało we własnym zakresie. Pod siedzibą loży stał tłumek dziennikarzy i gapiów. Wyczekiwali oni na jakiekolwiek wieści o tym, co wydarzyło się w nocy. Przed drzwiami straż pełniło dwóch Bobów, którzy nie wpuszczali nikogo do środka.
Gdy powozy trójki wjechały na ulicę, gdzie znajdowała się siedziba loży dziennikarz w momencie zainteresowały się nimi.
Cała trójka była zmuszona opuścić ulicę, by uniknąć krępujących pytań. Gdy opuszczali ulicę podbiegł do nich, jakiś chłopiec informując, że sir Carmichael chce się z nimi spotkać w restauracji “Criterion”

“Criterion” była elegancką restauracją, gdzie podawano wykwintne potrawy, pochodzące z całego świata. Mieściła się ona zaledwie dwie przecznice od siedziby loży.
W rozległej sali o tej porze poza sir Carmichaelem nie było nikogo. Dwóch kelnerów stało przy jego stoliku i zapisywało zamówienie.
Sir Carmichael raczył się szampanem i na widok swoich gości gestem ręki zaprosił do stolika.
- Przepraszam za zmianę planów i miejsca spotkania, ale zapewne sami widzieliście, co się teraz dzieje pod siedzibą loży. To wprost niewyobrażalne. Żadnego poszanowania dla prywatności i przede wszystkim śmierci. Podłe hieny tylko czyhają na choćby skrawek informacji. To ohydne i policja powinna tego zabronić i zrobić z tym porządek.
Ponoć jednak nie mogą nikomu zabronić stania na chodniku. Ja jednak swoje wiem. Boją się skandalu i stąd ten strach przed dziennikarzami. Nie radzą sobie ze śledztwem i stąd te wszystkie kłopoty. Napijecie się czegoś, a może zjecie ze mną śniadanie? - zapytał Carmichael uprzejmie.
Gdy podano posiłek sir Carmichael kontynuował:
- Sprawdziłem rejestry, co w obecnej sytuacji droga lady Kenno nie było wcale takie proste. Policja węszy wszędzie i panoszy się po siedzibie loży. Mimo to udało mi się ustalić, że wczorajszego wieczoru korzystano w sumie z czterech z pięciu naszych powozów.
Pierwszy użyłem, jak by wrócić do domu. Drugi został wzięty przed sir Patersona, trzeci przez lady Drack, a czwarty został dwa dni temu oddany do warsztatu. Wygląda na to, że musiała zajść jakaś pomyłka. Nie przypuszczam, aby czy to sir Patersona, czy też lady Drack mieli cokolwiek wspólnego ze zniknięciem córki lorda Meldruma. Mam nadzieję, że jakoś wam pomogłem. A mógłbym wiedzieć skąd informacja, że to właśnie powóz loży widziano pod domem lorda Meldruma?
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 16-12-2012, 21:03   #48
 
Volkodav's Avatar
 
Reputacja: 1 Volkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwu
King po powrocie do domu strzelił jednego mocniejszego i padł na swoje niepościelone wyro. Mieszkanko, które wynajmował nie przystawało szlachcicowi, ale większość rzeczy, które robił od kiedy sam podejmował o sobie decyzje nie przystawały szlachcicowi. Jego cztery kąty były zagracone, nie sprzątnięte, pełne broni, amunicji, gazet i książek (tak lubił czytać). Stąd pewnie mina gońca, który pojawił się u niego z rana. Najpierw zlustrował wzrokiem Bishopa jakby nie wierząc, że ten koleś może być w jakikolwiek sposób spokrewniony z Meldrunem. Później spojrzał na pokój gdzie na biurku obok książek o konstrukcji broni palnej leżały zdobyczne wampirze zęby itp.
-O cho... - złapał się za głowę -Obudziłeś mnie młody lepiej niż mocna kawa.
King zatrzasnął drzwi przed gońcem i zaczął się pośpiesznie ubierać. Skompletował ekwipunek, sprawdził amunicję i gdy miał już wychodzić pod jego drzwiami pojawił się kolejny posłaniec, tym razem od samego lorda Meldrun.
-Dobra. Powiedz mu, że Vestey został zabity i że sprawa jego córki jest dalej w toku. Będę u niego dzisiaj popołudniu - już zamykał drzwi gdy nagle coś mu się przypomniało - A! Czekaj! Znajdź Abrahama i Kenne. Powiedz im, że udaję się do Perły. Jeśli będzie czas... a zresztą... przesuń się!
Szybko wybiegł na ulice i skierował się w stronę Perły znaczną część drogi pokonując sprintem. Czuł w kościach, że skoro Vestey zmarł to musiał trafić na coś grubszego. O zwykłym zbiegu okoliczności nie mogło być przecież mowy. Najwidoczniej trop, którym udał się nieboszczyk miał większy potencjał niż babranie się w sprawach loży. King nie miał wątpliwości, ze takie śliskie gnidy pewnie mają coś za uszami, ale śmierć Vestey'a była gorącym śladem, który trzeba było zbadać.
-Ja do Thomasa Meldruna - odepchnął barkiem jednego z ochroniarzy i bez pardonu po prostu wszedł do środka - Thomas! Gadaj co się stało!
 
__________________
Regulamin jest do bani.

Ostatnio edytowane przez Volkodav : 16-12-2012 o 21:12. Powód: literówki
Volkodav jest offline  
Stary 18-12-2012, 11:48   #49
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Abraham zamówił podwójną brandy. Dopiero mocniejsze trunki miały na niego jakiekolwiek działanie. Przez czas pobytu w restauracji nie odzywał się. To za sprawą Kenny doczekali się audiencji i jej też pozostawiał rozmowę. Tak naprawdę tylko chwilę spędził na wspominaniu Henry'ego. Sam nie był sentymentalnym człowiekiem. Śmierć, ot ostatni proces jaki czeka nasze ciała. Gorzej, że zbierała ona ostatnio obfite żniwa i mogła dosięgnąć lordowskiej córki.
Gdy skończyli spotkanie, Abraham tylko skinął mężczyźnie, a sam wziął Kennę na stronę.
- Loża... tego nam brakowało. Tam ręka rękę myje, a każdy ma coś na sumieniu. Załóżmy, że do kogoś z pozostałej dwójki dotrzemy, wyprą się wszystkiego w żywe oczy. Nawet gdyby mieli i tuzin ofiar na sumieniu.
Uznał, że zanim wykonają następny krok, trzeba zawczasu spotkać się z Bishopem, który w międzyczasie skierował kroki do Perły. Miał zamysł wymagający kooperacji z wyszkolonym żołnierzem.
 
Caleb jest offline  
Stary 19-12-2012, 07:41   #50
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
King Bishop
Bishop jako jedyny postanowił ominąć spotkanie z sir Carmichael . O wiele ważniejsze wydało mu się odwiedzenie “Perły Albionu” i zbadanie sprawy śmierci lorda Vestey’a.
Udał się tam skoro świta i po krótkiej, acz jakże intensywnej rozmowie z ochroniarzem przy drzwiach spotkał się z paniczem Meldrumem.
- Jakże się cieszę, że pana widzę drogi Bishopie - rzekł kłaniając się szlachcic - To był dla mnie naprawdę szok, gdy dowiedziałem się o tej tragedii.
Rozmowa odbywała się w jednej z osłoniętych przed wzrokiem postronnych, prywatnej loży. Meldrum miał pomięty strój, jakby całą noc spał w smokingu. W jego oddechu dało się wyczuć sporą dawkę alkoholu, jaką także musiał spożyć wczorajszego wieczoru. Wprawne oko Bishopa dostrzegło także ślady białego proszku na mankietach młodego panicza.
- Ta, ja namówiłem lorda Vestey’a, abyśmy właśnie tutaj poszukali mojej puszczalskiej siostrzyczki. To jest jedno z jej ulubionych miejsc w mieści i często tu bywa. Lord zaczął wypytywać barmana, a ja zacząłem rozmawiać ze stałymi bywalcami. Lord musiał trafić na jakiś trop, gdyż jak opowiadają goście i obsługa w pewnym momencie zaczął kogoś gonić. Proszę tego jednak nikomu nie mówić, a zwłaszcza policji. Tutaj ludzie są dyskretni, rozumie pan?
Nie wiem, co dokładnie zaszło, gdyż zeznania poszczególnych osób są różne. Jedni mówią, że w pogoni za zbiegiem lord wyskoczył przez okno i upadając niefortunnie, połamał sobie żebra z których jedno przebiło mu płuca i serce. Tak, jest z resztą wersja oficjalna wydarzeń. Człowiek, którego gonił zbiegł w mrok i nikt go więcej nie widział. Jest też wersja mniej oficjalna. Powiadają niektórzy, że człowiek którego gonił lord po wyskoczeniu przez okno przemienił się w jakieś plugawe monstrum. Doszło między nimi do walki i niestety biedny lord Vestey przegrał i zginął. Monstrum ponoć było niezwykle odporne, gdyż lord oddał do niego kilka strzałów. Żadne jednak z kul nie zrobiła na bestii wrażenia i atakując błyskawicznie lorda jednym ciosem zmiażdżył mu klatkę piersiową.
Popytałem tu i tam i udało mi się ustalić, że człowiekiem którego gonił lord był niejaki Dan Hanster. Drobny złodziejaszek, oszust i paser. Problem w tym, że ponoć Hanster zginął dwa tygodnie temu w walce na noże i teraz spoczywa w zimny grobie na Highgate. Czy to możliwe, żeby ten Hanster powstał z grobu? - zapytał drżącym głosem młody panicz Meldrum - To, co Plaga robi z ludźmi, a raczej ich zwłokami jest naprawdę przerażające.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172