Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2012, 07:32   #50
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cathil przycupnęła przy cierpiącym elfie i przyglądała mu się uważnie. Umrze, czy nie umrze? Z tego co zdążyła się o nim dowiedzieć nie był specjalnie przyjemnym stworzeniem, a jego osobowość pozostawiała wiele do życzenia, ale mimo wszystko jego śmierć byłaby bardzo niefortunna. Cathil zmarszczyła więc czoło i intensywnie wpatrywała się w mężczyznę jakby sam fakt, że nad nim czuwa miał go utrzymać przy życiu. Nie zwracała właściwie uwagi na nic innego. Przez chwilę zastanawiała sie czy nie złapać go za dłoń, ale zacisnęła tylko ręce w pięści i czekała. Gdy wreszcie otworzył oczy poczula ogromną ulgę. Jej twarz się co prawda nie rozpromieniła, chyba - Cathil nie miała zazwyczaj czasu, ochoty, ani możliwości badania swojej mimiki - ale pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
- Obudziłeś się - w jej głosie dało się słyszeć nieśmiałą radość z obwieszczonego wszem i w obec faktu. Do izby weszła kobieta, którą Cathil widziała jedynie w przelocie, to ona wpadła do osady wraz z wilkami.
- Co z nim? - zapytała Mateusza wskazując na rannego. Wyglądała jakby się znała, była pewna siebie i zadała pytanie bez zbędnych wstępów. Jonasz, ten buc, który nie wpuścił Cathil poprzedniej nocy za palisadę, patrzył na nowoprzybyłą nieufnie. Cathil poczuła więc w stosunku do niej cichą sympatię.
- Kość złamana. Nastawiłem. Zrośnie się. Mięśnie są porwane. Jest szansa, że się zrosną ale też może się okazać, że ręka będzie niesprawna. Stracił dużo krwi. Powinien odpoczywać. Może zostać u mnie kilka dni - Cathil się skrzywiła, słysząc odpowiedź kapłana. Obrażenia nie w kij dmuchał.
- Jonasz pójdzie już - garbaty mężczyzna najwidoczniej czuł się niepewnie. Łowczyni uśmiechnęła się widząc jego dyskomfort. Dobrze mu tak. Przez chwilę wahała się, czy nie podstawić mu nogi, ale uznała że to zbyt dużo wysiłku jak na takiego bubka. Mateusz kazał mu jednak wrócić rano. Po co? Cathil nie wiedziała na co taki typ może się przydać, nie wyraził jednak swoich wątpliwości słowami.
Nowa kobieta śmiechnęła się do łowczyni. Cathil poczuła, że patrzy na nią z góry i nie chodziło tu bynajmniej o fakt, że tamta stała.
- To twój znajomy? Nie frasuj sie, jest młody, silny, będzie dobrze.
Cathil otworzyła szeroko swoje duże brązowe oczy na ten komentarz, odchrząknęła i nic nie odpowiedziała. Nie ruszyła się też z miejsca i ponownie skupiła całą uwagę na elfie. Chyba nie emanowała jakąś wyjątkową troską? Prawda? Dlaczego miałaby się bardziej przejmować elfem niż kimkolwiek innym? Warte zastanowienia.
Znachorka, jak ochrzciła ją włochata, odeszła dwa kroku i dopytała półgłosem Mateusza. Dalej ciągnęla się wymiana zdań na temat rannego. Kobieta zwróciła się wreszcie do milczącego elfa.
- Ręka będzie boleć - rzekł do leżącego. - Masz złamaną kość. Nastawiłem. Musisz ją oszczędzać. Jeśli ból będzie nie do zniesienia daj znać.
Dobrze było mieć porządnego znachora pod nosem. Dalej rozmowa dwóch mądrali zeszła na jakiegoś dzieciaka i jego marny los, Cathil słuchała jedynie jednym uchem, aż do momentu gdy nieoczekiwanie wzrosło między rozmówcami napięcie. Znachorka okazała się wyczulona na punkcie komplementów.
- Dobre z ciebie dziecko - skomentował Mateusz. Słysząc to, kobieta cofnęła się lekko, uciekając od przyjacielskiego gestu mężczyzny.
- Dawno przestałam być dzieckiem - powiedziała stanowczo - A moje umiejętnosci przewyższają wasze, więc nie traktujecie mnie protekcjonalnie.
Drażliwa, drażliwa, niezasłużenie beształa porządnego człowieka, który chciał być życzliwy.
- Wybacz. Nie chciałem cię urazić - kapłan wycofał się. - Już kilka lat służe tej wiosce. Tutaj... ludzie uważają mnie za kogoś lepszego. Chyba potrzebuję więcej pokory - usłyszała w jego głosie uśmiech.
- Ty, albo ona - prychnęła Cathil ze swoich nizin, nie odwracając wzroku od elfa. Zwykle nie obchodziły ją konfrontacje między innymi, ale miała pewne zdanie na temat.hierarchii, nawet tej człowieczej. Mateusz był u siebie, Mateusz miał w wiosce pozycje. Znachorka przyszła z zewnątrz i domagała się uznania swojej ogromnej wartości, podminowując status kapłana. Dobrze, że nie zrobiła tego przy wieśniakach. Zawstydziłaby tylko człowieka, który był dla nich ważny. Głupi babsztyl nie zdawał sobie chyba też sprawy, że słowa nie czynią czlowieka wartościowym w oczach innych. Kiedy ktoś zmuszony jest mówić innym, że jest ważny, zazwyczaj próbuje zamaskować swoje słabości klepiąc jęzorem.
- Odejdźmy kawałek, w ustronniejsze miesjce - zaproponowała męzczyźnie kobieta - Nie przeszkadzajmy... - przerwała, obrzucając Cathil szybkim spojrzeniem - ...rannemu.
Cathil prychnęła pod nosem i dalej czuwała przy elfie, rozmyślając jednocześnie o swoim położeniu. O położeniu osady. Trzeba było coś zrobić. Zidentyfikowali przynajmniej problem - za dużo wilków. Cathil miała gotowe rozwiązanie - trzeba było zmniejszyć ich liczbę.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-12-2012 o 07:53.
F.leja jest offline