John po przyjeździe pod kamienicę brata postanowił wtopić się chwilę w tłum gapiów i próbował dowiedzieć się, co się właściwie stało. Przysłuchiwał się plotkom, a także starał się wyłapać o czym rozmawiają gliny. Gdy młodszy policjant zaczął robić wywiad środowiskowy odezwał się pierwszy: - Jestem bratem poszkodowanego, bratem Billa Marshalla.
Gdy pędził swoją taksówką przez nowojorskie ulice, aby dotrzeć jak najszybciej do kamienicy brata, rożne obrazki z życia przewinęły mu się przed oczyma. Bill, starszy brat, zastępował mu właściwie ojca, którego nigdy nie było, bo spędzał czas na piciu. To Bill był tym zawsze rozsądniejszym i właściwie John nie potrafił sobie przypomnieć, czy Bill wpakował się kiedykolwiek w jakieś kłopoty. Co innego ja – myślał John – ale to właśnie Bill mnie z nich zawsze wyciągał. Nawet jak przesadzałem z anielskim proszkiem to on mnie z tego gówna wyciągnął.
Przez całą trasę, przejeżdżając na kolejnych czerwonych światłach, wmawiał sobie naiwnie, że to jakaś pomyłka. Nawet nie wiedział za bardzo, skąd w mieszkaniu brata mogła się wziąć broń. Bill by mu na pewno powiedział o takim zakupie.
Jednak gdy dojechał pod kamienicę brata za dwoma radiowozami pomyślał sobie tylko jedno: „Bracie, w co za gówno się wpakowałeś?”
- Jestem bratem poszkodowanego, bratem Billa Marshalla – powiedział do policjanta, bo wciąż nie potrafił przyjąć innej wersji zdarzeń. Zresztą te debile w tłumie pewnie nic nie wiedzą, a tylko tak gadają. "Ktoś tu wrabia mojego brata." - myślał John.
- Wpuście mnie na górę, muszę koniecznie zobaczyć się z bratem – po tych słowach John ruszył w stronę klatki schodowej.
Ostatnio edytowane przez wooku : 12-12-2012 o 13:16.
|